Od niedzieli trwają poszukiwania mężczyzny, choć po tylu dniach raczej już tylko jego ciała, bo prawdopodobieństwo, że żyje, jest minimalne. Dopóki jednak nie ma ciała, wciąż jest nadzieja. Wczoraj służby kontynuowały poszukiwania mężczyzny w okolicach śluzy Ratowice. W poszukiwaniach brała udział Policja, OSP Siechnice, Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP Siechnice, JRG 3 Wrocław, OSP - Jednostka Ratownictwa Specjalistycznego we Wrocławiu.
Bez rezultatów. Sprawa jest trudna, bo mężczyzna wpadł do wody w miejscu, gdzie główny nurt rzeki rozwidla się na kilka. Ciało mogło spłynąć w kierunku wodospadu, w kierunku starej śluzy, w stronę elektrowni wodnej, a także w kanał prowadzący do nowej śluzy - to wszystko dodatkowo utrudnia poszukiwania.
* Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę. To była pierwsza w tym roku tak ciepła noc z soboty na niedzielę. 22-latek z kilkuosobową grupą znajomych z podoławskich wsi wybrał się na ryby, przy okazji grillowali na brzegu Odry za Ścinawą Polską, gdzie często można spotkać wędkarzy
Około północy, gdy już się zbierali, 22-letek nagle wyszedł z auta i... wskoczył do Odry. Tak przynajmniej wyglądało to z pierwszych relacji, świadkowie usłyszeli tylko plusk wody. Nadal nie wiemy, co dokładnie się stało, jak i dlaczego znalazł się w wodzie ani w jakim był stanie. Wersji zdarzenia jest kilka. Jedna mówi, że młody mężczyzna, który mógł wcześniej pić piwo, źle się poczuł i wybiegł z auta w kierunku rzeki, aby wymiotować, poślizgnął się i spadł ze skarpy do wody, gdzie porwał go silny nurt - wody teraz jest w Odrze dużo, a w tym miejscu występują silne wiry. Druga wersja: chciał się popisać i przeskoczyć ognisko, a że było rozpalone praktycznie na brzegu, poślizgnął się i wpadł do wody. Inna - że po prostu chciał się wysikać i wpadł do rzeki. To nie jest ważne, bo wszystkie i tak wskazują, że doszło po prostu do nieszczęśliwego wypadku.
Jeden z kompanów natychmiast wszedł do rzeki, aby ratować kolegę, ale nurt już porwał mężczyznę. Poza tym było bardzo ciemno, więc nikt nic nie widział. 22-latek był ubrany w czarną koszulkę, czarne jeansy i sportowe buty.
Dyżurny oławskiej jednostki Policji otrzymał zgłoszenie około pół godziny po północy. Na miejsce od razu skierowano funkcjonariuszy z Ogniwa Patrolowo Interwencyjnego oławskiej jednostki oraz Straż Pożarną. Decyzją komendanta powiatowego Policji w Oławie ogłoszono alarm dla wszystkich policjantów podległych oławskiej jednostce. W nocnej akcji brało udział 55 funkcjonariuszy, 25 strażaków z Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej z Oławy i Wrocławia, OSP z Siedlec, Bystrzycy i Owczar oraz 3 łodzie. Na miejscu pracował również przewodnik z psem tropiącym, który jednak po sprawdzeniu miejsca zdarzenia oraz terenów wzdłuż rzeki Odra nie podjął tropu. Mimo zaangażowania dużych sił, mężczyzny ani jego ciała nie udało się odnaleźć do środy rano, gdy zamykaliśmy to wydanie gazety.
W komunikacie Policji z niedzieli czytaliśmy o "kolejnych godzinach poszukiwań młodego mężczyzny, który wskoczył do Odry". W poniedziałek zadzwoniła do redakcji kobieta. Nie przedstawiła się, tylko powiedziała, że jest matką 22-latka i prosiła, aby sprostować informację, że syn sam wskoczył do rzeki.
- Nie skoczył - mówiła nam wzburzona przez telefon.
Była pani tam na miejscu?
- Nie - przyznaje. - Ale przecież świadkowie niczego dokładnie nie pamiętają. Chodzę cały czas wzdłuż brzegu i szukam syna .
Dodała, że to dla niej tragedia i bardzo bolą ją niektóre internetowe komentarze dotyczące syna i tego, co się stało nad rzeką.
Napisz komentarz
Komentarze