W budynku jest 9 lokali po trzy na każdej kondygnacji, 6 dwupokojowych i 3 jednopokojowe. Gdy w październiku 1945 r. zamieszkałem na Zwierzyńcu, budynek był pusty.
We wrześniu 1946 roku jako pierwsza zamieszkała w nim rodzina państwa Jagodzińskich, małżeństwo z piątką dzieci. Zajęli dwupokojowy lokal na parterze od strony fabryki papieru. Państwo Jagodzińscy byli ekspatriantami z Kałusza.
Nim przybyli do Oławy, na kilka miesięcy zatrzymali się w Korytnicy woj. Poznańskim, co skutkowało tym, że we wrześniu 1946 r. nie było już na Zwierzyńcu wolnych domów jedno- lub dwurodzinnych. Pozostawały tylko lokale w kilku domach wielorodzinnych. Głowa rodziny, pan Leon podjął pracę w pobliskiej fabryce papieru (tak postąpili wszyscy pozostali panowie, którzy sprowadzili się do "ósemki" w ciągu 1947 r.)
Leon Jagodziński miał żyłkę społecznika i już w 1947 r. zaangażował się w pracę komitetu rodzicielskiego Szkoły Podstawowej nr 3 i kontynuował ją do roku 1967, czyli przez 20 lat, co było chyba swoistym rekordem. Żona pana Leona - Elżbieta - zajmowała się gospodarstwem domowym, a przede wszystkim wychowaniem dzieci.
Sąsiedni lokal, jeden z trzech tylko jednopokojowy, zajęli dopiero w 1947 roku państwo Mieczysław i Paulina Górscy z synem. Pan Mieczysław pochodzący z Nowego Sącza i pani Paulina, rodowita kijowianka, poznali się na robotach przymusowych w Niemczech, gdzie zawarli związek małżeński i tam urodził im się syn. Wraz z nim po przybyciu do Oławy zamieszkali w "ósemce". Pan Mieczysław pracował oczywiście w papierni, a pani Paulina przez długi czas pracowała w jedynym na Zwierzyńcu sklepie spożywczym. W tym miejscu chcę dodać, że sklep ten był bazą zaopatrzeniową dla załóg holowników i barek przepływających przez pobliską śluzę.
W trzecim lokalu na parterze zamieszkali państwo Witkowie. Imienia pana Witka nie zdołałem ustalić, a pani Witek miała na imię Zofia. Wraz z rodzicami zamieszkała dwójka dzieci. Do Oławy przybyli spod Sanoka, byli migrantami wewnętrznymi. Na krótko zatrzymali się w podoławskich Marszowicach, a nieco później, ale też w 1947 r., przybyli na Zwierzyniec. Mąż podjął pracę, a żona zajmowała się domem i dziećmi.
Wspinamy się na pierwsze piętro. W lokalu nad państwem Jagodzińskimi zamieszkała autochtonka pani Lodzia, i jej dwaj znajomi przybyli z Jakubowic. Niedługo potem pani Lodzia wyszła za mąż za jednego z panów, o nazwisku Leszkiewicz, a drugi pan wyprowadził się.
W środkowym lokalu zamieszkał samotnie pan Jan Laskowski, mający niewiele ponad 20 lat, pochodzący z Łemkowszczyzny. Podobno miał urodę amanta, był niezwykle uczynny. Jedna z pań określiła go mianem "super facet". Niedługo po tym ożenił się i zamieszkał z żoną. Aż do emerytury pracował w fabryce papieru, choć w tzw. międzyczasie wyprowadził się z "ósemki".
W ostatnim z lokali na pierwszym piętrze zamieszkali państwo Piotr i Jadwiga Słowikowie. Mąż pochodził z regionu Gorlic, a żona z Raciborza. Byli więc migrantami wewnętrznymi, szukali po wojnie dobrego miejsca do życia. Pan Piotr jako krajowy globtroter przed przybyciem do Oławy, jak opowiadał, objechał całą Polskę, by w końcu znaleźć swoje miejsce w "ósemce".
Na piętrze drugim w lokalu od strony Młynówki zamieszkali państwo Eugeniusz i Józefa Gnatkowie z córką. Pan Gnatek zatrudniony był w papierni, chyba po dwóch latach pracy został kierowcą jedynego na Zwierzyńcu pojazdu mechanicznego - traktora należącego do zakładu.
W mieszkaniu środkowym, podobnie jak piętro niżej, zamieszkał samotny mężczyzna w średnim wieku - pan Rogowicz repatriant z Francji. Wieloletni pobyt we Francji pozostawił swój ślad. Pan Rogowicz chodził po pobliskich ogródkach, polach i działkach i zbierał winniczki. Czy również żabki? Nie udało mi się ustalić. W rozmowach z sąsiadami często mówił, że jego marzeniem jest wyprawa na Kaukaz, by napić się gruzińskiego wina. Niestety, marzenia nie ziściły się.
W ostatnim już lokalu zamieszkał pan Słowik z żoną i dzieckiem - kuzyn pana Słowika z piętra niżej. Również byli migrantami wewnętrznymi i też przybyli z regionu Gorlic.
Pan Słowik znalazł pracę oczywiście w papierni, a żona zajmowała się krawiectwem.
Na pytanie postawione w tytule, kto po wojnie zamieszkał w "ósemce" jako pierwsza odpowiedź jest następująca: pierwsi we wrześniu 1946 roku zamieszkali państwo Jagodzińscy i przez kilka miesięcy byli jedynymi mieszkańcami kamienicy. Kolejne zasiedzenia zaczęły się pod koniec zimy 1947 roku. W jakiej kolejności - trudno powiedzieć.
Do dziś w "ósemce" mieszkają potomkowie dwóch rodzin, które przekraczały progi opisywanych mieszkań przed 75 laty.
Prawie cała społeczność "ósemki" była zżyta. Jej nieformalnym "prezesem" był z racji stażu pan Leon Jagodziński, a "członkami zarządu" pan Mieczysław Górski i Piotr Słowik. Co jakiś czas odbywały się sąsiedzkie biesiady, na których pan Leon śpiewał też nieformalny hymn ósemki:
Jest tu jeden z laski boskiej,
nazywa się (np. Słowikowski),
więc, panowie, jego zdrowie -
niech żyje nam"
W kolejnych zwrotkach zmieniało się tylko nazwisko, dopasowane do rymu.
Zygmunt Piskozub
PS
Ten tekst mógł powstać dzięki istotnej pomocy pani Reginy Górniak z d. Jagodzińska.
Sulejówek sierpień 2023
Napisz komentarz
Komentarze