- W internetowych grupach dotyczących Oławy napisałeś, że pracujesz nad publikacjami o Stojanowie. Pytasz o osoby znające tę miejscowość, szukasz konkretnych nazwisk. Dlaczego? Co łączy Oławę i Stojanów?
- Część repatriantów, która osiedliła się w Oławie po II wojnie światowej, pochodzi ze Stojanowa oraz pobliskiego Radziechowa na terenie dzisiejszej Ukrainy. Wśród nich był ksiądz Franciszek Kutrowski - istotna postać życia lokalnego. To ze Stojanowa pochodzi obraz Matki Boskiej Różańcowej, który jest eksponowany w oławskim kościele przy ul. Polnej. Ciekawi mnie historia Stojanowa. Ludzie, z którymi rozmawiałem, bardzo często powtarzali, podając przy tym nazwiska, że dana rodzina osiedliła się w Oławie lub okolicy.
- A skąd u ciebie to szczególne zainteresowanie Stojanowem?
- Stamtąd pochodzi moja rodzina - tam przyszli na świat pradziadek, prababcia, babcia i jej rodzeństwo. Gdy zaglądałem w metryki, to nawet odnalazłem przodków z XVIII wieku, którzy mieszkali w okolicach Stojanowa.
- Czyli zainteresowanie tą miejscowością wywodzi się z poszukiwań rodzinnych korzeni?
- Po części tak, a po części z fascynacji nad różnorodnością ludzi, którzy mieszkali obok siebie. Byli tam Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy... Przed wojną w sumie kilka tysięcy ludzi. Jestem doktorem nauk o zdrowiu, ukończyłem też studia z socjologii, zajmuję się tematami dotyczącymi wykluczenia społecznego oraz jego wpływu na zdrowie. Osoby, z którymi miałem okazję się spotkać, pamiętające jeszcze przedwojenny Stojanów, tak pięknie o nim mówiły... Opowiadały o całkowicie innym życiu, gdzie każdy znał każdego, pomagano sobie wzajemnie, jak pomimo różnych wyznań wspólnie świętowano, starano się żyć w zgodzie. Mało jest w tych przekazach nienawiści, a dużo żalu, że musieli stamtąd uciec. Moi rozmówcy cieszyli się z tego, że mogli opowiedzieć swoją historię. Na przykładzie Stojanowa doskonale widać jak bardzo hasło "Polska dla Polaków" jest nielogiczne, bo niemal każdy z nas wśród swoich przodków mógłby odnaleźć osoby innych narodowości. Ludzie po prostu nie są tego świadomi.
- Poczytałem o tobie w internecie i okazuje się, że jesteś dosyć barwną i wszechstronną postacią życia społecznego. Opowiedz o sobie.
- Od początku napaści Rosji na Ukrainę prowadzę największy w kujawsko-pomorskim punkt pomocy uchodźcom. Skorzystało z niego około 30 tysięcy osób. Jestem wykładowcą akademickim, przewodniczącym Bydgoskiej Rady ds. Równego Traktowania... Wiele tego jest. Udzielam się bardzo społecznie. Z wykształcenia jestem ratownikiem medycznym oraz elektroradiologiem i pielęgniarzem...
- A w wolnych chwilach trochę historykiem.
- Trochę tak. Patrząc na młodych ludzi widzę sporo przypadków kryzysu tożsamości. Coraz więcej zaczyna się interesować genologią, szuka swoich korzeni. Dla mnie to motywacja, bo może ktoś z potomków ludzi ze Stojanowa będzie chciał zobaczyć, jak żyła jego rodzina i sięgnie do źródła. To będzie pierwsza taka publikacja, która pokazuje każdą perspektywę. Pierwsza książka, właśnie ją kończę, dotyczy dwudziestolecia międzywojennego. Kolejna będzie o wojnie i o tym, do czego doprowadziła. Jak sąsiedzi się mordowali. Jeszcze przed napadem Rosji na Ukrainę udało mi się pojechać do Stojanowa i tam spotkałem kobietę, która znała moich pradziadków - zamordowano ich podczas rzezi wołyńskiej.
- Mieszkasz w Bydgoszczy, dzieciństwo spędziłeś w Złotowie, niedaleko Piły. Jak tam zawędrowała twoja rodzina ze Stojanowa?
- Moja babcia po zamordowaniu jej rodziców uciekła z małym dzieckiem do Lwowa. Tam ich złapano i wywieziono do niemieckiego obozu pracy w Gliwicach. Pomogła AK pozyskać niemieckie mundury, za co oni uratowali ją z obozu. Następnie trafiła do pracy niedaleko Złotowa u Niemca, tam doczekała końca wojny.
- A gdzie po II wojnie światowej trafiło większość jej sąsiadów, osób zamieszkujących przedwojenny Stojanów?
- Okolice Oławy, Wrocław, Kamienna Góra, Stara Kamienica, sporo na Śląsk... Ci, którzy uciekali jeszcze przed zakończeniem wojny w 1943 i 1944 roku, podczas rzezi wołyńskiej, szczególnie z osad naokoło Stojanowa, czyli tak zwanych kolonii, trafili do wielu różnych miejsc. Rozmawiałem z nimi w Warszawie, w Białymstoku, Gdańsku, Jeleniej Górze, Kole... A część z nich mieszka poza granicami naszego kraju.
- A w Oławie byłeś?
Napisz komentarz
Komentarze