Sprawa nadal wywołuje wielkie emocje. 26 października w Sądzie Najwyższym odbyło się posiedzenie w sprawie rozpatrzenia skargi kasacyjnej na wyroki dla obu sprawców - Norberta Basiurę (zgadza się na publikację nazwiska) i Ireneusza M. Obaj konsekwentnie nie przyznają się do winy i obu prawomocnie skazano. Pierwszego na 15 lat, drugiego na 25. Sąd Najwyższy utrzymał te wyroki, odrzucając tym samym kasacje zarówno obrońców, którzy chcieli nawet uniewinnienia, jak i prokuratury, która domagała się podniesienia kar aż do dożywocia. O emocjach, jakie panowały na sali rozpraw, już pisaliśmy.
Mecenas Krzysztof Majka, obrońca Ireneusza M., podkreślał niezgodny z prawem skład sędziowski, wydający wyrok w tej sprawie. Chodzi o tzw. neo-sędziów, nominowanych przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa. Z kolei mecenas Renata Kopczyk, obrończyni Norberta Basiury, wskazywała na wadliwe oparcie wyroku na niepełnych, nierzetelnych i niejasnych dowodach. Chodzi przede wszystkim o kwestionowane badania DNA, których nie da się dziś powtórzyć i sprawdzić.
- Warunkiem koniecznym skazania na podstawie poszlak jest przedstawienie logicznego łańcucha, który potwierdziłby wersję oskarżenia i miał oparcie w dowodach. Tu takich nie ma. Nie wykluczono innych możliwości - powiedziała obrończyni Basiury tygodnikowi "Polityka". Jak dodała, biegły powołany przez prokuraturę, pracujący na stałe w Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu, w trakcie badań zmieniał odczynniki, co może wpływać na wynik. - A po drugie, zniszczył wszystkie 140 próbek i nie da się w żaden sposób zweryfikować jego badań.
Zdaniem mecenas Kopczyk, sąd nie przesłuchał wielu kluczowych świadków.
Jak komentował po rozprawie prokurator Dariusz Sobieski z dolnośląskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej, sprawa została ostatecznie zamknięta "w zakresie dwóch skazanych". - Kasacja pokazała, że te dowody, które mamy, mogą być dowodami w postępowaniu sądowym - mówił. Zapewnił jednak, że w sprawie tej zbrodni prokuratura dalej będzie drążyć, aż uznamy, że faktycznie wszystkie możliwości dowodowe zostały wyczerpane. Prokurator zaapelował, aby wszyscy, którzy mają jakąś wiedzę na temat zbrodni miłoszyckiej zgłaszali się do wrocławskiego wydziału Prokuratury Krajowej.
- Mamy ślady biologiczne, które wskazują na jeszcze co najmniej dwie osoby, natomiast nie można wykluczyć, że tymi osobami nie były te, które doprowadzały ofiarę na miejsce okrutnego zgwałcenia i zabójstwa, a to wskazywałoby, że jest ich jeszcze więcej - mówił prokurator Sobieski dla TVN24. - Będziemy mogli to stwierdzić, kiedy zidentyfikujemy osobniczo ślady, które nam pozostały, czyli dopasujemy te ślady do osób.
Ponieważ dziennikarze po rozprawie przypominali sprawę Tomasza Komendy i pytali, czy Norbert Basiura i Irenesz M. to na pewno stuprocentowi sprawcy, prokurator zapewniał: - To na pewno ci. Sumienie mam czyste. Jestem pewny, że wyrok był słuszny, a to są sprawcy i oni odbywają karę. Mam jednak nadzieję, że to nie ostatni sprawcy.
Ponieważ głośna sprawa wciąż budzi wiele wątpliwości, wielu ludzi pyta, czy to już jej definitywny koniec. Pewną odpowiedź na takie pytanie daje mecenas Kopczyk w tygodniku Polityka: - Nie chcę teraz przesądzać o tym, co będzie dalej. Mój klient ma jeszcze dalszą ścieżkę: Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Napisz komentarz
Komentarze