Główny trębacz sztabowy kapelmistrz Schuch przez długie lata dosiadał srokatej klaczy imieniem Ohlau, a w ostatnich latach przed I wojną światową - tygrysiego srokacza Tygrysa. Tambor to z kolei brązowy srokacz, który wyróżniał się spośród innych brawurą podczas skoków przez przeszkody. Jednym z najlepszych niemieckich koni terenowych podczas ofensywy na wschodzie w 1914 r. był oławski srokacz o zapomnianym imieniu, należący do gefreitra Dominika. W czasach powojennych sławny był czarny srokacz Rosenkavalier - potomek rozpłodowego ogiera Tempelhüter`a, którego dosiadał rotmistrz Stenzel, zwyciężając w wielu turniejach.
Ostatnim koniem, który szczególnie zapadł w pamięć autorowi artykułu o oławskich srokaczach, koniuszemu krajowemu Bilkemu, był albinos o czerwonych oczach. Przyjechał do Ohlau w ostatnim transporcie przed wybuchem I wojny światowej i prawdopodobnie padł w czasie działań wojennych. Był to srokacz porcelanowy-biały ze srebrno-szarymi plamkami: - Wokół oczu nie miał szarych obwódek, jak to zwykle u albinosów bywało - wspomina Bilke. - Gdy wchodziło się do boksu tego porcelanowego srokacza, a ten odwracał głowę, jego oczy lśniły przecudnie na czerwono w świetle padającym z okna - był to zawsze wyjątkowy i niezapomniany widok. Wśród tysięcy koni, z którymi miałem do czynienia służbowo i prywatnie, był ten srokacz jedynym koniem z oczami albinosa, jakiego widziałem.
Cdn.
opr. Kryspin Matusewicz,
tłum. z Deutsche Kavallerie-Zeitung (rocznik 13, nr 12/1940, str. 171) - Jakub Możejko, fot. arch. - Volpert, Kuhn
Reichswera
- Towarzyszyłem często memu dziadkowi Gabbenowi w czasie wizyt w stajniach szwadronów i stajni "trębaczy" przy Mühlstraße (ul. Młyńska). Był on wówczas od dwóch dekad naczelnym lekarzem oławskich huzarów. Marzenie, aby kiedyś samemu dosiąść huzarskiego srokacza, zdawało się memu chłopięcemu sercu niemożliwe do realizacji. Tak samo jak myśl o jednorocznej służbie w takim pułku. Jednak sierpień 1914 przyniósł mi nieoczekiwane spełnienie tych wizji. Ja, tak samo jak inne chłopaki, tłoczący się kiedyś do okien oławskiego gimnazjum i wpatrujący w defilujących huzarów, zostałem ochotnikiem. Wraz z naszymi dawnymi nauczycielami Seeligerem i Dittertemsami przywdzialiśmy brązowe mundury oławskiego regimentu. Kiedy wachmistrz Hübscher przydzielił mi czarnego srokacza Wallensteina, ziściły się moje sny. Jako "brązowy huzar" konno mogłem teraz pełnić służbę w polu, jadąc na pięknym koniu przez nadodrzańskie lasy i siedleckie pagórki. Ten krótki, bo trwający tylko kilka tygodni czas służby, był najpiękniejszym okresem w moim życiu. Kochałem konie, a garnizon w Oławie był przed rokiem 1914 rajem dla chłopców, takich jak ja.
Koniuszy krajowy Bilke z Moritzburga, 1940
Napisz komentarz
Komentarze