Pierzeja południowa z lewej strony (patrząc od ratusza) zaczyna się od placu Starozamkowego, a kończy się przy placu Maksymiliana Mari Kolbego. Pierwsze dwa budynki to tzw. kamienica bliźniacza z charakterystyczną elewacją, wybudowana pod koniec dziewiętnastego wieku, ale w tych budynkach odkryto relikty ceglano-kamiennych murów z XIV wieku, co świadczy o tym,. że w Oławie zaczęto bardzo wcześnie budować domy murowane, podczas gdy wówczas powszechnie budowano jeszcze domy drewniane.
W tym budynku pod adresem Rynek 12 w podwórku po wojnie była wytwórnia wód gazowych i lemoniady. Najpierw prowadził ją Stefan Kolczuga (do 1952 r.), potem w ramach prywatyzacji przejęła ją w 1952 Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska, której kierownikiem był pan Tkaczuk, a pracował tam Jan Jasiński. Wytwórnia działała tam do 1977 roku. W tym budynku od Rynku roku 1988 działała już Szkoła Muzyczna I stopnia. Sąsiedni budynek wybudowano w 1890 w roku i chociaż adres jest na Kościuszki, to wszyscy sądzą, że to jest Rynek - na tablicy pamiątkowej od strony ulicy Kościuszki jest informacja, że tu urodził się w roku 1875 roku późniejszy oławski błogosławiony Bernard Lichtenberg. Na parterze po wojnie były różne sklepy, między innymi obuwniczy firmy Bata, sklep cukierniczy, sportowy, obecnie prowadzona jest w nim działalność bankowa.
Mijamy ulicę Kościuszki i tu z całej przedwojennej zabudowy aż do ulicy Brzeskiej z 10 przedwojennych kamienic został tylko jeden budynek o numerze 4, wybudowany w 1912 roku. Pomiędzy dzisiejszą ulica Brzeską a placem Maksymiliana Marii Kolbego były przed wojną trzy budynki - żaden nie przetrwał wojny. Rynek z gruzów uprzątnięto tu na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Tu skorzystam z opisu tych pierwszych lat po wojnie z książki Jerzego Witkowskiego "Spacer po dawnej Oławie":
"Już w 1947 roku Zarząd Miejski zobowiązał do tego wszystkich mieszkańców, również Niemców, których pozostało jeszcze kilka tysięcy. Każdy obywatel w wieku od 14 do 60 lat zobowiązany był odpracować 3 dniówki w wyznaczonym przez władze dniach, według listy nazwisk rozpoczynających się na daną literę. Właściciele koni mieli się stawić z nimi do pracy. Zdrowe cegły wywożono na stację i wysyłano na odbudowę stolicy, a resztę mielono w kruszarni koło stadionu. Zniszczone stolarkę okienną i drzwiową palono na miejscu lub na ogniskach w Rynku z okazji częstych capstrzyków. A było tego co niemiara. W pierwszych latach powojennych Rynek był świadkiem różnych uroczystości, nie tylko z okazji świąt państwowych. Już w drugi dzień Bożego Narodzenia 1945 oławianie witali z entuzjazmem osiadłą w mieście jednostkę artylerzystów Wojska Polskiego. Przed usunięciem gruzów wyburzano najbardziej zagrażające fragmenty murów. Czasem na długie lata zostawiano tylko partery, w których mieściły się sklepy, np. pod nr 1 długo funkcjonował kiosk gazetowy Piotra Ignatowicza. W ruinach przy kościele parafialnym (była tylko jedna parafia, z dwoma kościołami) ministranci przez kilka lat zaopatrywali się w węgiel drzewny".
Gdy uprzątnięto gruzy po zniszczonych w czasie wojny budynkach, bardzo długo stały puste place w Rynku. Wyglądało na to, że ówczesna władza nie miała pomysłu i zastanawiała się, czy odbudowywać przedwojenne budynki czy budować nowe. Drugim problemem był brak kanalizacji w całej Oławie, więc i w Rynku, oraz brak oczyszczalni ścieków - rzadkie ścieki z kanalizacji i z szamb szły bezpośrednio do Odry, a gęste do osadników. Po wyschnięciu było wywożone na wysypisko śmieci.
Po koniec lat pięćdziesiątych w Rynku rozpoczęto budowę domów mieszkalnych z lokalami handlowymi na parterze i o tym będę pisał przy opisie każdej z pierzei.
Na pierzei południowej wybudowano pomiędzy ulicami Kościuszki a Brzeską budynki mieszkalne 3-piętrowe z lokalami handlowymi na parterze, zachowując przedwojenny budynek nr 4, który przetrwał wojnę. Idąc od ulicy Kościuszki w pierwszym lokalu uruchomiono sklep obuwniczy dziecięcy, a na jego zapleczu magazyn artykułów spożywczych dla "Społem", który prowadził Edward Mazur. Drugi lokal to sklep z obuwiem damskim, gdzie pracowała Sabina Aleksandrzak. Trzeci to sklep z obuwiem męskim, w którym pracowała Janina Grzesiowska. Czwarty to odzież męska, gdzie sprzedawał Mieczysław Hliwa. W następnym lokalu, ale z wejściem od ulicy Brzeskiej, mieścił się sklep z odzieżą damską, a sprzedawała w nim Maria Frysztak. Wszystkie sklepy były bardzo nowoczesne jak na ówczesne czasy. Uruchomiło je i prowadziło oławskie Społem do 1975 roku, kiedy to nastąpiła zmiana w Polskim handlu i placówki te przejęło Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego z Wrocławia.
W przedwojennym budynku od numerem 4 na parterze był Zakład Usługowy ZURiT, w którym pracowała Janina Cielecka - można tam było naprawić radio i telewizor (w powiecie oławski w 1960 roku było już 1000 telewizorów lampowych, które się ciągle psuły). Pomiędzy Brzeską a kościołem Matki Boskiej Pocieszenia wybudowano budynek mieszkalny, w którym na parterze uruchomiono sklep meblowy, gdzie pracowały Irena Nawara i Janina Nejedly. Z tym sklepem meblowym to była ciągła krytyka mieszkańców i działaczy partyjnych. Chodziło o to, że meble sprzedawano w Rynku, a ówczesna władza chciała tam uruchomić bar mleczny, tyle że bary były zawsze nierentowne, więc nie było chętnych do zorganizowania i prowadzenia takiego lokalu. Tym sposobem sklep meblowy przetrwał do dziś.
Po wojnie do połowy lat 70. ruch samochodowy odbywał się na trasie Wrocław-Opole przez Rynek. Pierzeją wschodnią do Wrocławia, a pierzeją Zachodnią do Opola. Te ulice były wybrukowane dużą kostką, czyli tak jak ulice Wrocławska, Brzeska, Kościuszki i Krótka. Ulice pierzei północnej i południowej były wyłożone małą kostką, a na chodnikach były duże granitowe płyty, które jedynie po bokach miały wstawianą drobną kostkę. Wszystkie krawężniki były granitowe.
Plac, na którym stoi ratusz, częściowo był wyłożony polnym kamieniem, powszechnie nazywanym kocimi łbami, a część był wysypany jedynie drobnym żwirkiem polanym smołą - była to taka zwana smołówka - nie wyglądało to ciekawie, zwłaszcza w upalne dni. Nie było jeszcze wtedy uliczki, gdzie potem był postój taksówek za ratuszem. Rosły już za to wtedy lipy wokół ratusza, które dziś niedługo będą miały 100 lat.
Do końca lat 60. z nawierzchnią placu rynkowego nie robiono nic. Ale były "wykopki", gdy wymieniano przedwojenne instalacje podziemne albo kładziono nowe w całym śródmieściu. Nie było odpowiednich rur kanalizacyjnych, a przypominam, że tylko 40% budynków w mieście miało kanalizację. W Rynku dużo było ubikacji tzw. sławojek - były w podwórkach. Były też ubikacje w budynkach na półpiętrach wspólne dla kilku mieszkań. Po tych "wykopkach" nawierzchnie ulic zrujnowano, przedwojenna kostka, pięknie wyglądająca, zaczęła się zapadać w miejscach wykopów (widać to na moich zdjęciach), ruch samochodowy był coraz większy, a prace brukarski były prowadzane byle jak, nie fachowo. Nie wiem, czy te zrujnowane nawierzchnie ulic, czy ówczesna moda na asfalt spowodowała, że zmieniono przedwojenne nawierzchnia z granitu na beton i asfalt.
Napisz komentarz
Komentarze