- Izabela Borysławska, jedna z osób, które wystąpiły we wcześniejszej książce, czyli w "Przenikaniu", zadzwoniła do mnie z życzeniami na święta. Powiedziałam jej, że po śmierci Chęcińskiego jestem w żałobie i mam tak straszne dni, że nie mogę się skupić. "Wie pani, mam takiego przyjaciela, to były długoletni dyrektor Odra-Film. On podobnie odebrał tę stratę i też nie może się z tym pogodzić" - usłyszałam. Skontaktowała nas. Dzwonię więc do Andrzeja Białasa. Ucieszył się, że chcę pisać o Chęcińskim, który był jego wieloletnim współpracownikiem i darzył go wielkim szacunkiem. Dał mi telefon do Waldemara Krzystka, najbliższego przyjaciela Pana Sylwestra. Podczas mojej pierwszej rozmowy z reżyserem usłyszałam, że akceptuje ten pomysł i pomoże mi w przekazaniu kontaktu do rodziny, czyli syna Igora Chęcińskiego. Wiedziałam wtedy, że chciałabym zacząć od rodziny, bo przecież jestem osobą znikąd i potrzebuję zgody na wejście do kręgu rodzinnego i branżowego. Wprawdzie to jest moja piąta książka, ale te wcześniejsze dotyczyły naszej lokalności, historii gminy... Przy pisaniu pracowałam z bardzo wieloma osobami. Do dziś trudno mi uwierzyć, że dostałam taką szansę i mogłam z rozmawiać z wieloma znakomitościami, ale wszystkie drzwi otwierało nazwisko Sylwestra Chęcińskiego. I pomoc syna.
Założenie było takie, by zmieścić się z pracą redakcyjną w ciągu roku - od pogrzebu do pierwszej rocznicy. Ostatecznie książka trafiła do rąk czytelników przed drugą rocznicą śmierci, zgodnie z projektem, w listopadzie 2023 roku. Miałam wątpliwości, bo myślałam, że pewnie wiele osób - tak jak ja - zechce taką książkę napisać, ale od Olgierda Poniźnika, ówczesnego burmistrza Lubomierza, dziś burmistrza Gryfowa Śląskiego, zwanego ojcem Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii Filmowych, usłyszałam, że skoro mam taki pomysł, a inni jeszcze nie napisali... "Więc pisz!" - mówi.
- I napisała pani. Jak recenzje?
- Zajęło mi to trochę więcej czasu, bo w ciągu kolejnego roku dużo się działo i spotykałam ludzi, którzy z chęcią dzielili się swoimi wspomnieniami. Już parę dni po śmierci - z inicjatywy DSSS i sołtysa Dobrzykowic - wójt i radni gminy Czernica nazwali skwer im. Sylwestra Chęcińskiego. Potem był krasnal przed DCF-em, rondo, tablice na budynkach we Wrocławiu, Dzierżoniowie i w parku w rodzinnym Suścu. A recenzje? Cóż, może nie wypada się chwalić, ale rodzina jest usatysfakcjonowana, a od panów Mularczyka i Ramlaua dostałam tak pozytywne, że jeśli nawet ktoś mi zarzuci, że coś jest nie tak, to jednak będę się trzymać zdania scenarzysty i operatora.
- Ilu rozmówców ostatecznie pojawia się w pani książce?
- Około 80.
- Czy był wśród nich ktoś, kto powiedziałby o reżyserze coś negatywnego?
- Nie było takich osób.
- Książka jest skończona, wydana, ale chyba wciąż niekompletna, bo wiemy, że jeszcze ktoś chciałby się do niej dopisać ze swoją historią o Chęcińskim.
- Tak. Myślę będzie to możliwe w tomie poszerzonym, w którym znajdą się nowe rozmowy, nowe opowieści o reżyserze. Rozdziały są tak skonstruowane, że będę mogła je rozwinąć.
Ja też miałbym coś do opowiedzenia w książce o Chęcińskim - zapowiedział Halinie Trojanowskiej Zbigniew Zamachowski i nie jest wykluczone, że będzie miał taką okazję
- Na wersję rozszerzoną przyjdzie poczekać, ale mamy złą wiadomość dla fanów - tej aktualnej książki nie można kupić w żadnej księgarni. Dlaczego? I jaki jest jej nakład?
- Wydaliśmy ją w nakładzie 500 egzemplarzy, z których dziś już niewiele zostało. Nie można jej kupić, bo to jest książka z projektu, czyli wydana w pieniędzy publicznych, nie jest więc przeznaczona do sprzedaży. Na szczęście mam i dobrą wiadomość. Książki z mojej puli autorskiej jeszcze są do nabycia, ale na specjalnych zasadach. Ponieważ działam w Dolnośląskim Stowarzyszeniu na rzecz Autyzmu, jestem tam w zarządzie, wpadłam na pomysł, aby te swoje książki rozdawać za cegiełki na rzecz dorosłych osób z autyzmem, które wciąż są poza systemem. Taka cegiełka kosztuje 70 zł i wystarczy się tylko ze mną skontaktować (tel. 691 038 567, mail: [email protected]). To obecnie jedyna możliwość zdobycia książki, ponieważ zanim uda się wydać tę wersję poszerzoną, to zapewne minie rok albo nawet dwa.
- Skąd tytuł "Chęciński. Taki Swój".
- Najlepszy byłby po prostu "Sylwester Chęciński", ale taka książka już została napisana w 2015 roku przez redaktorów Rafała Bubnickiego i Andrzeja Dębskiego z okazji 85. urodzin reżysera. Chciałam jednak, aby w tytule było nazwisko. Ale co jeszcze? Miałam wiele różnych propozycji, w końcu zatelefonowałam do pana Krzystka i powiedziałam, że jednak chciałabym dać tytuł "Chęciński", bo tu już nie ma co dodawać. "Też tak uważam. Wystarczy." - powiedział. W tym czasie przebywałam w sanatorium i pytają się mnie, dlaczego przywiozłam ze sobą pracę i co ciekawego wciąż robię. Odpowiadam, że piszę książkę o Chęcińskim. Dwie poznanianki wymieniły spojrzenia. W ogóle nie wiedziały, o kogo chodzi. Kto to jest? Jedna mówi: "A to nie jakiś prezydent Katowic?". No to pytam, czy znają "Samych swoich"? "Ojejku! Kto by nie znał! Najlepsza polska komedia!!!" - oburzyły się. No to mówię, że to jest właśnie jej reżyser i to nie tylko tej trylogii, ale "Wielkiego Szu", "Rozmów kontrolowanych" czy serialu "Droga". Chęciński to nie tylko twórca komedii! Był przecież reżyserem kryminału, dramatu społecznego, filmów obyczajowych i psychologicznych. Następuje wielkie zdziwienie. W życiu nie słyszały. W takiej sytuacji postanowiłam, że muszę coś dodać do tytułu, żeby się bardziej kojarzyło. Może "Chęciński. Najbardziej Swój"? A że ludzie w rozmowach często powtarzali, że on był "taki swój", więc może "Chęciński. Taki Swój"? To wprawdzie odejmuje trochę tytułowi powagi przynależnej biografii, ale to przecież nie jest biografia, tylko spojrzenie różnych ludzi na reżysera. Tych zakochanych fanów i rodziny, tych współpracowników i przyjaciół. Potem drukarz potwierdził, że lepiej byłoby dać z podtytułem, więc zostało "Chęciński. Taki Swój".
- Wasza "znajomość" sięga 50 lat, bo tak dawno go pani pierwszy raz zobaczyła, ale prawdziwe dorosłe rozmowy trwały zaledwie około roku. Czym ta znajomość dla Pani była?
- Była czymś wyjątkowym, szczęściem, które mnie spotkało wśród wielu innych życiowych większych i mniejszych szczęść i nieszczęść, bo i tak bywa w życiu. Tę znajomość z Chęcińskim, zamkniętą w ponad 50-letnim cyklu, mogę uznać za szczególne wyróżnienie, zaszczyt i przywilej. Na zawsze zapamiętam ten ujmujący uśmiech, to szczere spojrzenie, ciepło, profesjonalizm, kulturę i poszanowanie każdego człowieka. Nie bez przyczyny został nazwany "malarzem polskich charakterów" I bardzo się cieszę, że... jest ciąg dalszy. Ars longa, vita brevis!
Napisz komentarz
Komentarze