- Powiedziałyście, że potrzebujących jest coraz więcej, a czy chętnych do pomocy też?
- Przed pandemią było łatwiej. Ludzie chętniej się dzielili tym co mają. Zbierało się piękne kwoty 40-50 tys. zł. Pandemia i wojna to zmieniły, chociaż nam wielu ludzi ciągle pomaga w organizowaniu akcji charytatywnych i bardzo im za to dziękujemy. Zdecydowanie więcej ludzi prosi jednak o pomoc i ma odwagę o nią prosić, bo czasy są ciężkie i jak jest choroba w rodzinie, potrzebne są duże pieniądze na leczenie, to sobie nie radzą. Są zmuszeni prosić o wsparcie.
- Może proszą was, bo jesteście już znane z pomagania i skuteczne?
- To zapewne też. Jak już wspomniałyśmy od początku zależało nam, aby nasza działalność była jawna i transparentna, więc jesteśmy też wiarygodne. Zawsze rozliczamy się z każdej złotówki i informujemy o tym mieszkańców na naszym profilu. Może to jest też ten nasz plus. Ludzie nam po prostu ufają i dlatego coraz więcej osób prosi nas o pomoc i lokalnie staramy się pomóc wielu osobom, przyłączyć się do wielu akcji. Osobom, które nie zamieszkują powiatu oławskiego, musimy jednak odmawiać, bo nawet czasowo jest to trudne.
- Niektórzy zarzucają wam, że wrzucacie wszytko do internetu, łącznie ze zdjęciami z każdej akcji, żeby się lansować...
- Jeżeli kogoś prosimy o to, by pomógł nam pomagać, to czujemy się w obowiązku pokazać, co robimy, by sponsorzy wiedzieli, kogo i dlaczego wsparli. Dzięki temu wiedzą też, że to, co od nich dostajemy, np. na licytacje, nie idzie w śmietnik tylko rzeczywiście to wykorzystujemy, albo jak są to pieniądze, to co za nie kupujemy. Łatwo jest oceniać i krytykować. Nikt jednak nie widzi tego, ile czasu i pracy wymaga osiągnięcie celu. Cieszymy się na zdjęciach, ale to jest te nasze 5 sekund szczęścia po dużej pracy, jaką wcześniej wykonałyśmy i mamy do tego prawo.
- Powiedziałyście, że macie różne charaktery, a mimo to od lat się dogadujecie...
- Bo jesteśmy taką jedną wielką rodziną. Znamy siebie swoje rodziny, problemy. O wszystkim ze sobą rozmawiamy, spotykamy się. Spędzamy ze sobą czas nie tylko wtedy, gdy organizujemy akcje charytatywne, ale też prywatnie. Razem wyjeżdżamy, chodzimy do lokali. My się po prostu lubimy, swoje towarzystwo. Kiedyś starałyśmy się oddzielić życie prywatne od działalności grupy, ale nam się nie udało, więc jest jak jest i ma to swoje plusy, bo jesteśmy dla siebie jak taka grupa wsparcia. Gdy któraś ma gorszy dzień albo czegoś potrzebuje, to zawsze może liczyć na resztę. Owszem, są dni, kiedy się nie dogadujemy, bo każda jest inna i ma różne pomysły na różne rzeczy, wtedy nawet się kłócimy i potrafimy rzucić mięsem, ale już tak dobrze się znamy, że nawet gdy dochodzi do ostrej wymiany zdań, to równie szybko się przepraszamy i zapominamy. Wiemy, że każda ma prawo mieć inne zdanie, powiedzieć co myśli i się sprzeciwić, ale nie może się obrażać na resztę z tego powodu. Aby coś zrobić, osiągnąć cel musimy się dogadać i jakoś od pięciu lat nam to wychodzi.
- W tym roku po raz drugi organizujecie bal charytatywny. Skąd ten pomysł?
- Ciągle było ciasto, były pierogi, były fanty, więc uznałyśmy, że trzeba to jakoś urozmaicić, a że rok temu, kiedy Julia była po wypadku samochodowym, i szukaliśmy pomysłu, który pomoże zebrać większą kwotę na leczenie i rehabilitację, narodził się pomysł o założenie zrzutki oraz o organizacji balu charytatywnego. Wyszedł świetnie, więc w tym roku będzie kolejny 13 kwietnia w Karczmie u Michele w Jankowicach. Bilety rozeszły się w ciągu doby, więc jesteśmy bardzo zadowolone. Tym razem dochód z balu przeznaczony jest dla cudownych podopiecznych Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom "Tęcza" i podopiecznych hospicjum przy oławskim szpitalu. Chcemy też przy tym zaznaczyć, że my sami też kupujemy bilety na ten bal. Dlaczego? Bo uważamy, że tak trzeba.
- Co was w tej charytatywnej działalności cieszy najbardziej?
- Radość innych. To, że możemy im pomóc w walce z chorobą, a najbardziej, gdy uda się tę chorobę pokonać. Może też to, że zarażamy pomocą innych, bo dając nam, oni też pomagają. Często bywa też tak, że ci którym pomagamy albo ich rodziny włączają się do pomocy przy kolejnych naszych akcjach. Nie raz łezka kręci się w oku, jak widzi się radość tego potrzebującego. A czasem potrzeba naprawdę niewiele, by ten uśmiech wywołać - wystarczy lalka czy wymarzony dres. Przykro jest gdy mimo starań nie udaje się wygrać z chorobą.
- A jakie jest wasze marzenie?
- Mieć własny lokal, w którym będziemy mogły prowadzić naszą działalność bez ograniczeń, będziemy mogły pomagać, a wszyscy będą wiedzieli, gdzie nas znaleźć. Bardzo ważna jest też współpraca z samorządami, bo ich zrozumienie i wsparcie jest bardzo potrzebne w działalności charytatywnej. Jesteśmy apolityczne. Najważniejsze dla nas jest nieść pomoc. Kto nam w tym pomoże, nie ma znaczenia. Ważne jest, aby ta pomoc była. I żebyśmy wszyscy byli zdrowi, bo jak będzie zdrowie to będzie wszystko.
- Obchodzicie Dzień Kobiet?
- Bardzo lubimy to nasze kobiece święto i spotykamy się każdego roku na naszych babskich kolacjach. W tym roku byłyśmy też na wspólnym weekendowym wyjeździe i koncercie w katowickim Spodku. Jesteśmy dla siebie ważne i chyba każda z nas nie wyobraża sobie swojego życia bez HELP. Na koniec jeszcze raz bardzo dziękujemy wszystkim ludziom dobrego serca, którzy wspierają nasze działania. Zawsze podkreślamy, że bez Was - Szanowni Państwo - nic by się nie udało. Do zobaczenia na kolejnych akcjach charytatywnych HELP.
Napisz komentarz
Komentarze