- Czy 21 kwietnia spełniło się marzenie Piotra Stajszczyka?
- Tak, mogę powiedzieć, że tego dnia spełniło się moje marzenie.
- Zapytałem o to, ponieważ w trakcie zaprzysiężenia na burmistrza zaczął pan swoją wypowiedź od sformułowania "marzenia się spełniają"...
- Z jednej strony miałem na myśli moje marzenie związane z tym, by zostać burmistrzem, by mieszkańcy mi zaufali, wybierając mnie na tę funkcję, ale to były też słowa, które przyszły do mnie w jednym z maili od mieszkańca.
- Zastanawiał się pan nad tym, dlaczego mieszkańcy uznali, że chcą panu zaufać i postawić na zmianę?
- Nie analizowałem tego. Myślę, że zaufali temu, w jaki sposób ja i moja drużyna chcemy zmienić gminę. Nie chcę dziś oceniać tego, co było, czy dywagować na temat poprzedniej kadencji. Chcę robić swoje i mieszkańcy za pięć lat ocenią, czy podjęli dobrą decyzję.
- Patrząc na ten imponujący wynik 70% w drugiej turze, zastanawiałem się, czy to Piotr Stajszczyk był w oczach ludzi tak dobrym kandydatem czy Bogdan Szczęśniak słabszym niż kiedykolwiek wcześniej, chociażby ze względu na swoje problemy zdrowotne...
- Niech każdy mieszkaniec ocenia to indywidualnie. Jakiekolwiek dywagacje w tym momencie nie mają sensu.
- Udałoby się wygrać bez fuzji ze Stowarzyszeniem "Lokalni Patrioci"?
- Wierzę, że tak, ale na pewno razem byliśmy w stanie stworzyć mocniejszą drużynę, co zwiększyło także moje szanse.
- Czy poprzednik pozostawił tzw. "trupy w szafie"?
- Nie nazwałbym trupami w szafie tego, co zastałem po objęciu urzędu, ale na pewno są decyzje czy problemy, które rozwiązywałbym inaczej.
- Przykład?
- Jest kilka takich tematów, chociażby kwestia skrzyżowania ul. Liliowej z Tańskiego i Aleją Młodych. Wystarczyło wykonać kilka ruchów, żeby tę sprawę załatwić tak, jak chcieli tego mieszkańcy. Kolejny głośny temat - molo nad stawem. Celowo nie nazywam tego pomostem, bo to nie jest pomost, tylko molo. Chociażby do tych tematów podszedłbym inaczej, przeprowadzając konsultację z ludźmi, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo na takim obiekcie.
- Doprecyzujmy, że ta pierwsza sprawa dotyczy wniosku przedstawicieli Osiedla Metalowców, którzy wnioskowali o stworzenie wyniesionego skrzyżowania, czego pierwotnie w projekcie zabrakło. Mimo rozpoczętej inwestycji, po uzyskaniu zgody Urzędu Wojewódzkiego, który przekazał na ten cel dofinansowanie, udało się zmienić założenia inwestycji na takie, jakich oczekiwali mieszkańcy. Gdy pisałem o tym artykuł i prosiłem pana o odniesienie się do sprawy, użył pan stwierdzenia, że czasami "wystarczy rozmawiać...". Zabrzmiało to trochę jak sugestia, że wcześniej tej chęci rozmowy brakowało.
- Nie będę generalizował i oceniał szerszej perspektywy, ale na tym jednym przykładzie mogę powiedzieć, że wystarczyło napisać wniosek do Urzędu Wojewódzkiego, odpowiednio go uzasadniając. Poprosiłem projektantkę, by rozrysowała mi różnicę pomiędzy tym, co zakładał projekt, a tym, jak miałby wyglądać ten nowy. Czasami z samego pisma może się wydawać, że proponujemy zbyt fundamentalne zmiany i ciężko będzie to zaakceptować. Ale gdy się przedstawi intencje na rysunku, to nie jest to już tak skomplikowane. Wysłaliśmy więc dodatkowo załącznik do pisma, dokładnie opisując, na czym owa zmiana polega. Doprecyzowaliśmy także, że wykonamy ją na nasz koszt. I od razu otrzymaliśmy zgodę. Najpierw telefonicznie, a potem oficjalnie pismem. To jest dla mnie przykład tego, że warto rozmawiać.
***
Cały wywiad, możecie przeczytać w papierowym wydaniu "Gazety Powiatowej", dostępnym także online:
Napisz komentarz
Komentarze