Fragment obszernego wywiadu z nowym burmistrzem Jelcza-Laskowic Piotrem Stajszczykiem. W całości rozmowę możecie przeczytać w papierowym wydaniu "Gazety Powiatowej".
***
- Początek kadencji 2024-2029 zbiegł się z oddaniem do użytku pomostu nad stawem. Dlaczego twierdzi pan, że powinniśmy nazywać ten obiekt molem, a nie pomostem?
- Dlatego, że sama jego konstrukcja pokazuje, że jest to molo. Bardzo dobre, piękne miejsce do spacerowania i odpoczywania. Pomost z reguły jest niższy i w przeszłości nad stawem był prawdziwy pomost. Gdybym to ja odpowiadał za tę inwestycje, dążyłbym do tego, by wrócić do tej koncepcji z przeszłości. Uważam, że lepszym pomysłem byłoby stworzenie pomostu niższego, ale szerszego w swojej objętości. Straciliśmy trzy lata, bo przecież to zadanie pierwotnie miało zostać zrealizowane w ramach budżetu obywatelskiego. Nie udało się, więc skoro inwestycja musiała zostać przesunięta w czasie i sfinansowana z budżetu gminy, to powinniśmy ją dokładnie przemyśleć i ostatecznie stworzyć miejsce, będące nawiązaniem do historycznego pomostu i nieutrudniające pracy ratownikom. Docierają do mnie bowiem głosy, że zgłaszane były uwagi, dotyczące tego, że wieżyczki zasłaniają część lustra wody, co obniża poziom bezpieczeństwa. I teraz pytanie, co powinniśmy zrobić? Stworzyć oficjalne kąpielisko tylko w obrębie mola? Ludzie, by tego nie zaakceptowali, bo byłoby dla nich za małe. Dawny pomost miał 60 albo 80 metrów szerokości, teraz jest tylko 30. Gdybyśmy go zrobili, wzorując się na tym historycznym obiekcie, moglibyśmy w jego obrębie wyznaczyć kąpielową strefę strzeżoną, a ratownicy mieliby zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Dziś już tego nie zmienimy, ale musiałem podjąć pewne decyzje, związane z nienależytym sposobem wykorzystywania tego miejsca.
- Pod koniec maja w internecie opublikowano zdjęcia ludzi skaczących do wody z pomostowych daszków. Ta sytuacja powtórzyła się także podczas jednego z ostatnich, upalnych weekendów. Rozumiem, że mówimy o decyzjach związanych z tymi incydentami?
- Tak. Po tym, jak w mediach społecznościowych pojawiły się pierwsze fotografie, zorganizowałem spotkanie z policją, kierownikiem Pływalni Miejskiej Waldemarem Chmielewskim oraz moim zastępcą Michałem Wolskim. Mieliśmy świadomość, że ten problem w miesiącach wakacyjnych może być jeszcze większy, więc od razu zapadły pewne konkretne decyzje. Pierwsza dotyczyła zwiększenia liczby ratowników, którzy w weekend pracują nad stawem. Dotychczas w tygodniu było ich dwóch, a w weekendy trzech, więc podjąłem decyzję o zatrudnieniu czwartego. Ustaliliśmy też, że zamontujemy monitoring - przynajmniej trzy kamery, także takie, które będą skierowane na molo. Trzeba mieć świadomość, że gdy w okolice stawu podjeżdża radiowóz, ludzie skaczący do wody z tych daszków mają jeszcze chwilę, by stamtąd zejść i się oddalić przed przyjściem funkcjonariuszy. Dlatego też chciałem, by w spotkaniu uczestniczyła policja, bo potrzebowałem odpowiedzi na pytanie, czy możliwe jest karanie mandatami osób nieprzyłapanych na gorącym uczynku - na przykład na podstawie monitoringu, jeśli jakość nagrania pozwoli na identyfikację. Okazało się, że jest to możliwe, ale regulamin korzystania z obiektu powinien być aktem prawa miejscowego. Dlatego też na ostatniej sesji przedstawiłem Radzie Miejskiej uchwałę, która została przyjęta. Dostawaliśmy sygnały, że wiele osób dopuszczających się wykroczeń i nieprzestrzegających naszego prawa to obywatele Ukrainy, dlatego też zdecydowałem, że przy wejściach na molo obok polskiego regulaminu pojawi się też jego wersja w języku ukraińskim. Kolejna kwestia, którą ustaliliśmy, to częste kontrole policji w weekendy i bezwzględne karanie za parkowanie w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Ratownicy sugerowali mi, że w ostatnich latach zdarzały się sytuacje, w których służby nie mogły dojechać do plaży, bo droga była tak zastawiona samochodami. W tym przypadku nie ma więc dyskusji i ten bezwzględny zakaz musi być przestrzegany. Zdając sobie sprawę z braków kadrowych w policji i faktu, że nie zawsze radiowóz dojedzie na miejsce kilka minut po wezwaniu, poprosiłem kierownika Waldemara Chmielewskiego o przeanalizowanie ofert firmy ochroniarskiej, która mogłaby doglądać plażę w momencie, w którym ratowników już nie ma, ale ludzie wciąż wypoczywają nad stawem. Od niedawna mamy więc też dodatkową ochronę, która od 17.00 do 21.00 w weekendy dba o bezpieczeństwo nad stawem.
- Pojawił się też wniosek radnych "Nowej Generacji", którzy chcieliby zamontowania na pomostowych daszkach kolców przeciwko ptakom. Co pan na to?
- Faktycznie przyszło takie pismo. Były też pomysły, żeby wysmarować daszki jakąś mazią albo obłożyć blachą, która będzie się nagrzewać i nikt na niej nie stanie. Wszystkie opcje przeanalizujemy. Sprawdzimy, czy te działania, które już podjęliśmy, przyniosą skutek. Jeśli nie, to będziemy szukać kolejnych rozwiązań.
- Zastanawiam się, co można zakwalifikować jako akt wandalizmu. Czy jeśli ktoś wszedł na daszek, ale go nie uszkodził, to dopuścił się wandalizmu? Czy po przyjęciu uchwały do mandatu wystarczy sam fakt nieprzestrzegania regulaminu?
- Wszystko na to wskazuje. Każdy przypadek policja rozpatrzy indywidualnie, a ostatecznie może być nawet tak, że to sąd stwierdzi, czy kara mieści się w zakresie kodeksu wykroczeń czy może kodeksu karnego. Podczas sesji precyzyjnie wytłumaczył to radny Mariusz Pawlaczek.
Napisz komentarz
Komentarze