O przebiegu trasy, która tradycyjnie swój początek miała pod Urzędem Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice opowiada jeden z organizatorów, Jacek Mikołajczyk: - Wszystko odbyło się zgodnie z planem, który był bardzo ambitny, ale nie brakło nam determinacji, aby go w całości zrealizować. Punktem docelowym była Dębina z zaplanowaną na godzinę 16.00 mszą świętą z udziałem zwierząt, w intencji ludzi mających jakąkolwiek z nimi styczność oraz w imieniu rowerzystów i wszystkich ludzi dobrego serca. Postoje na trasie obfitowały w bogate opowieści historyczne. Po raz pierwszy dotarliśmy do Kamienia Bogusia. Wcześniej nie wiedzieliśmy o jego istnieniu. Umownie nazwaliśmy go od imienia uczestnika naszych rajdów. Stamtąd zgodnie z planem dojechaliśmy do leśniczówki w Janikowie, która okazała się idealnym miejscem na chwilowy odpoczynek przed dalszą jazdą do Kopaliny. W Janikowie czekała na nas miła niespodzianka, którą była ekipa Lokalnej TV. Kilku z nas udzieliło wywiadu, który został wyemitowany w postaci filmiku promującego nasze rajdy rowerowe. W Kopalinie, biorąc pod uwagę lejący się z nieba żar, czekała na nas kolejna miła niespodzianka. Sołtyska, pani Sylwia Kopczyk zaprosiła nas do klimatyzowanej świetlicy, w której czekał na nas poczęstunek w postaci napojów oraz różnych słodkości, sponsorowanych przez burmistrza Piotra Stajszczyka. Pani Sylwio i panie burmistrzu, za udzieloną gościnę, słowa sympatii, dobrą wolę i możliwość regeneracji sił w godziwych warunkach, serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich uczestników rajdu. Dzięki temu dalsza jazda była prawdziwą przyjemnością. Z Kopaliny udaliśmy się do Dębiny, gdzie o g. 15.30 nasz rajd przekształcił się w korowód ludzi dobrego serca.
W korowodzie brało udział kilkadziesiąt osób, w tym burmistrz Piotr Stajszczyk wraz z zastępcami Michałem Wolskim i Mariuszem Hassem oraz sołtysami Kopaliny i Dębiny - Sylwią Kopczyk oraz Szczepanem Szafranem. Za nimi maszerował łowczy Klubu Łowieckiego Korona Henryk Cybulski oraz pozostali uczestnicy. Najbardziej okazała część korowodu, czyli dwie pary koni z Amazonką Magdaleną Cycak i jej trzeba podopiecznymi, zamykała orszak. Trasa kończyła się w okolicach Słowianina, gdzie rozłożono specjalny namiot na mszę plenerową z udziałem zwierząt.
O 16.00 eucharystię rozpoczął ks. Marek Hula. Modlono się w intencji zwierząt i ludzi, którzy mają z nimi jakąkolwiek styczność. Także w imieniu rowerzystów i wszystkich ludzi dobrego serca.
Licznie zgromadzeni wierni, przybyli ze swoimi pieskami i kotkami. Były konie, alpaki oraz ul edukacyjny ze Związku Pszczelarzy, z którym przybył Henryk Kłak. Ksiądz Hula w pięknej homilii podziękował wszystkim uczestnikom mszy za troskliwą opiekę nad swoimi czworonożnymi braćmi mniejszymi. Nie omieszkał wspomnieć o rowerzystach, którym dziękował za liczny udział w mszy i życzył bezpiecznej jazdy na rowerze, okolicznymi drogami i bezdrożami.
- To dla niej pojechałam na tę mszę - napisała w mediach społecznościowych Ewa Nosek, która w Grędzinie prowadzi Dom Starego Misia. - Młodego, ładnego i zdrowego psa łatwo jest pokochać, ale takiego, który nie widzi, ma uszkodzony kręgosłup, padaczkę, chorą tarczycę i nie trzyma moczu... Myślicie, że napiszę : trudno? NIE, nie napiszę tak, bo z łatwością mogłam dać jej dom i tę samą miłość, co pozostałym czterem psom. Jest bezpieczna, kochana i daje radość każdego dnia. Pozdrawiam wszystkich przyjaciół zwierząt.
- Pani Ewo, serdecznie dziękujemy i z całego serca gratulujemy pięknej postawy i wielkiej empatii - mówi Jacek Mikołajczyk. - Dla wielu jest pani wzorem do naśladowania, a pani postawa jest godna najwyższego uznania! Serdecznie gratuluję i życzę wytrwałości w tym pięknym dziele, jakim jest bezinteresowna opieka nad chorym zwierzęciem! Ze swojej strony, w imieniu organizatorów serdecznie dziękuję wszystkim za poświęcony czas w to upalne popołudnie i uczestnictwo w rajdzie, korowodzie ludzi dobrego serca oraz mszy świętej. Serdecznie dziękuję i zapraszam za rok na kolejne takie wydarzenie, mam nadzieję według takiego samego scenariusza.
Napisz komentarz
Komentarze