Starsi głowie dlatego. że przeżyli tu już dwie powodzie i... "nic strasznego się nie stało", więc i tym razem dadzą radę. Poza tym jest piesek, kotek, kury...
Młodsi, bo nie chcieli zostawiać swoich domów i... starszych, którzy nie chcieli się ewakuować.
Woda - choć jest zdecydowanie niższa niż w 1997 roku - wdarła się do większości domów w Starym Otoku. Nie ma jej tylko w czterech domach stojących w najwyższym punkcie miejscowości, choć niektórzy mieszkańcy to kwestionują. - To nie 1997rok - mówią. - Wody nie ma w kilkunastu domach.
W pozostałych jest i życie rodzin przeniosło się na wyższe kondygnacje. Podstawową częścią garderoby stały się gumowce, głównie wodery, ale nie wszyscy je mają. Poza tym w niektórych miejscach woda jest tak wysoka, że lepiej nie ryzykować dłuższych wędrówek. Tam Gmina Oława przy pomocy żołnierzy dostarcza wodę, żywność i potrzebne sprzęty - na łodziach,bezpośrednio pod domy. Ci, którzy mogą przejść suchą stopą, odbierają je z wprost z łodzi w wyznaczonych miejscach. Nie okazują strachu. Przeciwnie, wydają się pogodzeni z losem, chociaż - jak mówi sołtys wsi - czas z tym skończyć i raz na zawsze wyjaśnić, jak to jest z tym polderem. Bo nie może być tak, że przy każdej większej wodzie ktoś decyduje o tym, że ich zaleją, a gdy woda opada, to wszyscy przechodzą do porządku dziennego i udają, że nie ma problemu: - A przecież my tu żyjemy i za każdym razem musimy wszystko odbudowywać od nowa...
fot. Wioletta Kamińska
Więcej zdjęć w galerii niżej...
Napisz komentarz
Komentarze