- Przychodzę na cmentarz, idę na grób państwa Marii i Jana Kowalewskich, którym się opiekowałem, ale nie rozpoznaję tego miejsca - mówi Tomasz Rożniatowski z fundacji Ku Korzeniom, która zajmowała się tym miejscem. Wspólnie z IPN planowali wystawić bohaterowi pomnik, podobnie jak wcześniej innym weteranom walk o wolność i niepodległość Polski Henrykowi Kranzowi czy Klemensowi Panasiukowi. Zdziwienie Rożniatowskiego było tym większe, że zamiast dotychczasowego nagrobka był nowy, ale nie taki, jak uzgadniali z dysponentką grobu panią Krystyną, wnuczką państwa Kowalewskich.
- Jestem wściekła - mówi nam pani Krystyna i opowiada, że żaden komitet nie kontaktował się z nią w sprawie grobu, niczego nie uzgadniał, a ona nie wyrażała zgody na prace przy grobie dziadków. Gdy tylko zobaczyła na zdjęciach, co się zmieniło, zapowiedziała, że będzie żądała usunięcia tego nagrobka, bo nie tak miał on wyglądać. Przede wszystkim jest jednoosobowy, a tam leżą dwie osoby i teraz "chodzi się" po miejscu, gdzie leży dziadek pani Krystyny. Po drugie, treść napisu - jak mówi - "jest wybiórcza", bo zależało jej, aby zaznaczyć, że dziadek brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, a tam ani słowa o tym. Po trzecie - nic nie było z nią uzgadniane, także forma nagrobka, która jej nie odpowiada. a to przecież ona jako najbliższa rodzina powinna mieć na to decydujący wpływ.
- To nie tak miało być - mówi pani Krystyna
Rożniatowski mówi, że oni mieli już gotowe plany nowego nagrobka państwa Kowalewskich, uzgodnione z panią Krystyną oraz z wrocławskim oddziałem IPN, więc tym, co teraz zobaczyli na cmentarzu, wszyscy byli mocno zaskoczeni.
Tablica z napisem jest nowa, ale - jak mówi Rożniatowski - płyta nagrobna wygląda na używaną, taką z odzysku.
- Nie wiem, kto to zrobił i co mam z tym teraz robić - mówi rozżalona pani Krystyna.
O tym, kto odpowiada za nowy nagrobek, dowiedzieć się można z mediów społecznościowych. Oławski Komitet Społeczny Mieszkańców, startujący w niedawnych wyborach samorządowych, pochwalił się tam niedawno: - Za zebrane pieniądze podczas zeszłorocznej kwesty przy oławskich nekropoliach postawiliśmy nagrobek Marii i Jana Kowalewskich. Podczas tegorocznej zbiórki chcielibyśmy zebrać więcej pieniędzy, ażeby wykończyć powyższy pochówek (chodniczek) oraz zająć się kolejnym grobem lokalnego patrioty.
Żadnego "wykończenia" raczej nie będzie, bo nikt na to nie pozwoli. IPN dzwonił już do zarządcy cmentarza w tej sprawie i otrzymał zapewnienie, że nic więcej nie będzie przy tym grobie robione bez zgody właścicielki. Jak słyszymy u zarządcy cmentarza komunalnego w Oławie, prace budowlane przy stawianiu czy wymianie nagrobków trzeba zgłaszać w administracji i wnieść opłatę 75 zł. Gdyby w tym konkretnym przypadku ktoś się zgłosił do zarządcy z prośbą o zgodę na wykonanie prac na grobie państwa Kowalewskich, w administracji zapaliłaby się "czerwona lampka", bo grób jest wpisany przez IPN do ewidencji pochówków weteranów walk o wolność i demokrację, więc bez zgody tej instytucji nie wolno przy nim nic robić. W przypadku grobu państwa Kowalewskich nikt jednak niczego nie zgłaszał, niczego nie opłacił.
- Nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką sytuacją, żeby zarząd nie wiedział, co dzieje się na jego cmentarzu i to jeszcze na chronionym grobie weterana - mówi Wojciech Trębacz, naczelnik Oddziałowego Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN we Wrocławiu. - Ktoś tu zrobił totalną samowolkę.
Naczelnik Trębacz przyznaje, że grób państwa Kowalewskich wciąż jest na liście tych przeznaczonych przez IPN do renowacji, a to, co się teraz z nim stanie, zależy od dysponentki grobu.
- Kontakt z panią Krystyną mieliśmy od kilku lat - mówi Dorota Święta z fundacji Ku Korzeniom. - Nawet spotkaliśmy się przy tym grobie na oławskim cmentarzu. Pomnik miał robić ten sam kamieniarz, który robił dla nas pomnik Kranza. Chodziło o to, aby był to polski granit, w podobnie jasnej tonacji jak wcześniej, stylistyka nagrobka miała być zbliżona do tego, jak wyglądają groby powstańców wielkopolskich. To, co teraz zrobiono, to jest typowy grób dla pojedynczej osoby, dla zwykłego człowieka, a nasze są nieco inne, bardziej proste, z ciosanym kamieniem.
Pani Dorota wiedziała, że Społeczny Komitet Mieszkańców (SKM) rok temu zbierał pieniądze na jakiś grób patrioty, choć bez wskazania konkretnego nazwiska, gdy więc teraz zobaczyła nowy nagrobek Kowalewskich, zadzwoniła w tej sprawie do Adama Basińskiego, swojego znajomego, który też kwestował wtedy przed cmentarzem z SKM. Usłyszała, że podczas stawiania nagrobka on akurat był za granicą na urlopie, więc nic nie wie. O to, kto pozwolił ruszać grób państwa Kowalewskich, zapytaliśmy więc szefa Społecznego Komitetu Mieszkańców Krzysztofa Betkera, ale odpowiedział, że... "w okolicach czerwca" zrezygnował z przewodniczenia SKM: - Aktywność prowadził Sławomir Kraczek - napisał. - Proszę więc pytania skierować do niego.
Tego samego maila pan Betker wysłał do wiadomości pana Kraczka, który odpisał mu: - Jak się do mnie zgłoszą, to im odpowiem.
Zapytaliśmy więc pana Kraczka, kto pozwolił Społecznemu Komitetowi Mieszkańców wykonywać jakiekolwiek prace na grobie państwa Marii i Jana Kowalewskich.
Otrzymaliśmy obszerną wypowiedź, w której pan Kraczek porusza wiele tematów, ale ani jednym zdaniem nie odpowiada na zadane mu pytanie.
- Teraz trzeba to zrobić tak, jak powinno być - zapowiada Dorota Święta. - My nie stworzyliśmy tego problemu, ale trzeba będzie pomóc go rozwiązać.
29 października na cmentarzu w Oławie wnuczka Kowalewskich spotkała się z Dorotą Świętą i Tomaszem Rożniatowskim z fundacji Ku Korzeniom oraz z przedstawicielem wrocławskiego oddziału IPN Przemysławem Mandelą. Po oględzinach grobu ostatecznie zdecydowała, że nagrobek dziadków, postawiony bez jej zgody przez Społeczny Komitet Mieszkańców, ma być usunięty, a w to miejsce fundacja z IPN postawi nowy.
Tuż po Wszystkich Świętych fundacja Ku Korzeniom wystosuje do zarządcy cmentarza pismo z wnioskiem, aby na swój koszt usunął nielegalnie postawiony nagrobek. Ten właściwy, uzgodniony z panią Krystyną oraz IPN, ma stanąć w pierwszej połowie przyszłego roku.
- Dla mnie to wszystko jest jakimś kuriozum - ocenia sytuację Przemysław Mandela z IPN. - Próbuję sobie wyobrazić siebie 1 listopada, gdyby grób, którego jestem dysponentem, a który jest dla mnie ważny, zostałby przez kogoś wymieniony bez mojej wiedzy. Powiem szczerze, że też byłbym wściekły.
W związku z tą sytuacją przedstawiciel IPN ma apel do wszystkich ewentualnych naśladowców komitetu, który zbierał pieniądze przed cmentarzem i przeznaczył na - jak się okazało - niechciany nagrobek:
- Generalnie wierzę w ludzi i mam nadzieję, że tu przyświecał komuś szczytny cel, natomiast realizacja pozostawia, mówiąc delikatnie, wiele do życzenia - mówi Przemysław Mandela z IPN. - Jeżeli ktoś chce zająć się grobami, w których spoczywają nasi bohaterowie, apeluję, aby zwrócić się do nas i skonsultować sprawę. Działanie "z partyzanta", spontaniczne, czasem przynosi więcej złego niż dobrego. Ludzi, którzy chcą łożyć na taki cel w różnych zbiórkach proszę ostrzec, że jeżeli faktycznie mamy do czynienia z podmiotem, który działa w ten sposób, to te upamiętnienia nie będą trwałe, będą powodowały złą krew, kontrowersje i konsekwencje, aż do zlikwidowania nagrobka włącznie, czyli do... zmarnowania publicznie zebranych pieniędzy.
Napisz komentarz
Komentarze