Ale od początku..
Cofnijmy się do lata ubiegłego roku, kiedy to w upalne dni każdy z nas na swój sposób szukał ochłody od palącego słońca i gorącego powietrza. W moim wykonaniu był to park, chłód wśród konarów starych wiekowych drzew. Właśnie wówczas zdobyłem pocztówkę z parkiem i kajakiem, która mnie urzekła. Odkąd zacząłem pasjonować się historią, miejsce to postrzegam w zupełnie innych kryteriach. Spacerując można wyobrazić sobie dawny park, okazałe drzewa, różnorodność roślinności, meandry wolno płynącej rzeki, zapach bzu, drewniane mostki czy choćby strzelnicę z budynkiem restauracji. Właśnie ten park, ta rzeka i tamten czas chciałbym dziś ukazać.
Plan sytuacyjny parku 1825r.
Historia parku w Oławie sięga około1824 roku, kiedy to na terenie łęgów rzeki Oława, będących własnością młyna miejskiego, usytuowano strzelnicę bractwa kurkowego oraz budynek restauracji pod nazwą Schutzenhaus, potocznie zwany "domem strzelca", z letnim pawilonem muzycznym, gdzie wieczorami odbywały się koncerty.
Ogród i letnia scena wśród drzew. Dania w takim miejscu musiały smakować wybornie.
Bei rechten Wind ist gut segelen - napis na ścianie brzmi: "Przy dobrym wietrze dobrze jest żeglować"
W XX wieku (według przekazu z 1929r.) wzbogacono "program rekreacyjny parku". I tak w północnym krańcu, przy rowie młynówki, znajdowała się przystań gondoli, którymi urządzano wycieczki po rzece. Tu na zdjęciu widzimy przystań i wypożyczalnię kajaków przy restauracji "domu strzelca".
Zapewne wspaniałym przeżyciem musiało być płynięcie w skromnej łódce wśród dzikiej i bujnej roślinności. Nieraz egzotycznej, gdyż część parku zwano "chińskim" z racji egzotycznych drzew przywiezionych zza granicy. Na pewno, co wiemy z opisów parku, musiało pięknie pachnieć, gdyż dominowały bzy, róże, clematisy, akacje, lipy itp.
Oto opis, a raczej jej część, gdyż nasz bohater z powrotem wpływa do parku, gdzie przeżywa wspaniałe chwile kończąc koło byłego cmentarza wsi Baumgarten i podąża pieszo w stronę zamku.
"Jesienna wycieczka kajakiem "
Była niedziela, późną jesienią, ale słońce po raz kolejny dobrze znaczyło. A lato starej kobiety unosiło się w balsamicznym powietrzu, wpatrując natrętnie w twarz wędrowca. Pomyślałem, nie będę siedzieć w domu i ćwiczyć gramatykę czy Cycerona. Pośpiesznie wkroczyłem w otwartą świeżość młodego poranka. Wątpiąc w to, jaki cel wybiorę, czy pachnącą, odległą Winną Górę, czy sękate olbrzymy, stare dęby w Lesie Nadodrzańskim, gdzie szeroka i błyszcząca Odra przepływa obok. Nagle spada w dół jazu wysokiego, wznosi się w niebo wzburzona i rozpryskuje białą dziką pianą, a lekkie chmury pary wodnej unoszą się ku górze. Szedłem więc powoli, niezdecydowanie i nagle znalazłem się na skraju brzegu rzeki Ohlau, a niebo świeciło kusząco zza horyzontu na mnie. Niedaleko tych miejsc leżał mój zwinny i drobny kajak, który tak często unosił mnie, tak pięknie w słoneczne dni, a często podczas burz z piorunami i grzmotami. Mała łódka, lekka i delikatna, zakotwiczona w trzcinie. Szybko wszedłem na pokład, wziąłem długi, podwójny ster w kształcie łopaty i wkrótce mały statek wypłynął na przezroczystą wodę. Trzymałem się prawej strony, gdzie cienie potężnych kasztanowców otaczały mnie, a gigantyczne ramiona rozciągały się daleko nad wodą. Nawet głęboko w cieniu widziałem duże jesienne żółtozłote liście, migoczące nade mną. A kiedy wietrzyk tchnął smukłe gałęzie, powoli i spokojnie liście opadały w dół. Nagle zniknął za mną baldachim z liści, kasztany odeszły daleko od brzegu. Kręta rzeka Ohlau płynie powoli przez stary park miejski. Po prawej stronie wznosiły się smukłe pnie dębów, a po lewej sękate wierzby. Dziki chmiel zielenieje wokół głęboko rozdartych pni. Wspina się także jak girlanda przechodząc z drzewa na drzewo. Długie splątane trzciny zdobią brzeg, a ukryte i wąskie wejście prowadzi do małego i głębokiego stawu, zwanego Stawem Rycerskim (Ritterteich).
Nasz park to też wspaniałe alejki, po których możemy spacerować wśród roślinności. Przysiąść na kamiennych ławeczkach i posłuchać śpiewu ptaków wśród wiekowych drzew - i to właśnie z nimi oraz stołem wiąże się nasza legenda. A brzmi ona tak.
"Stół czarownicy w parku miejskim"
Na środku oławskiego parku miejskiego znajduje się kamienny stół, z którym wiąże się pewna legenda. O północy z czterech stron nieba pojawia się czterech mężczyzn w powiewnych, czarnych szatach. Niosą swoje głowy pod pachami. Zasiadają wokół stołu i grają w karty, aż zegar wybije godzinę pierwszą w nocy na wieży oławskiego ratusza. Kiedy dźwięk zegara ucichnie, ziemia pod ich siedzeniami zapada się i pogrąża ich w cichym grobie. A każdy, kto ośmieliłby się obejść ten stół 3 razy o północy, również straci głowę i musiałby dołączyć jako niespokojny wędrowiec do czwórki graczy w karty.
Napisz komentarz
Komentarze