Już we wrześniu, w trakcie powodzi, wójt gminy Oława Artur Piotrowski mówił: - Mieszkańcy powinni złożyć jakiś pozew zbiorowy, w czym chętnie im pomogę, by raz na zawsze zakończyć ten temat. Jeżeli to jest polder zalewowy, niech wojewoda czy Wody Polskie ludzi wysiedlą i dadzą im odpowiednią rekompensatę. Wtedy będziemy mieli pewność, że to jest teren całkowicie zalewowy...
Mieszkańcy się nie zorganizowali, pozwu nie złożyli, ale zrobiła to gmina. Wójt dotrzymał słowa i robi wszystko, aby ten temat raz na zawsze zakończyć.
Gdy parę miesięcy temu pisałem artykuł "Państwo nie daje radny, więc sami chcą się chronić" właśnie o problemie tzw. polderu Oława-Lipki, pytałem Wody Polskie o to, kto i jakim dokumentem stanowi, że jakiś obszar w Polsce staje się formalnie polderem zalewowym, otrzymałem odpowiedź z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, że "Polder Oława - Lipki został utworzony przed 1945 rokiem i do dziś funkcjonuje w obecnym systemie ochrony przeciwpowodziowej". Jak widać była to odpowiedź, która... nie odpowiada na pytanie.
- Wszyscy wiemy, że ten polder nie ma statusu prawnie uregulowanego - przyznał 29 października 2024 w Starostwie Powiatowym na spotkaniu zorganizowanym przez Komisję Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska Jacek Drabiński, który cztery miesiące po ostatnich wyborach parlamentarnych został nowym zastępcą dyrektora Wód Polskich RZGW we Wrocławiu do spraw ochrony przed powodzią i suszą. - Jest on zalewany, bo tak go skonstruowali poprzedni gospodarze tej ziemi. I tak to działa.
- Czyli nie jest to formalnie polder? - dopytywali radni.
Jest to polder z nazwy, mówił Drabiński i przyznał, że nie ma on pozwolenia wodnoprawnego na piętrzenie wody.
- A co stoi na przeszkodzie, aby formalnie stał się polderem zalewowym? - pytał przewodniczący komisji Piotr Krótki.
- Środki finansowe - odpowiedział mu Drabiński. A dokładniej ich brak. Zastępca dyrektora poinformował, że w ramach naprawiania szkód powodziowych jako pierwsze zadanie zgłosił odpowiedniemu ministerstwu właśnie temat uregulowania statusu prawnego polderu Oława-Lipka wraz z wykupem ziemi i przesiedleniem mieszkańców. - Jeśli tylko dostaniemy środki, rozpoczniemy prace - mówił.
Czyli mieszkańcy usłyszeli to samo, co jak dotąd po każdej powodzi. Że owszem, Wody Polskie widzą problem, ale czekają na pieniądze.
Dopytywany przez wicewójta gminy Oława Helenę Masło, na jaki czas są zaplanowane te popowodziowe zadania, wicedyrektor odpowiedział, że realnie czas ich zakończenia można szacować na 5 lat. Przyznał, że jeśli polder Oława-Lipki ma być używany, to miejscowości Stary Otok i Stary Górnik muszą stamtąd zniknąć.
(19).jpg)
- Jestem mieszkańcem Oławy i jest to mi temat bardzo bliski - mówił wicedyrektor Jacek Drabiński (na fot. w środku). - Chciałbym to jak najszybciej uregulować i to zadanie zgłosiłem jako pierwsze, razem z wysiedleniem mieszkańców, jak było to w przypadku Zbiornika w Raciborzu.
- My jesteśmy za tym, ale uregulujcie to prawnie - mówił wójt Artur Piotrowski. - Zabierzcie mieszkańców, dajcie im odpowiednie miejsce do wybudowania domów, niech nie będzie już czegoś takiego, że najpierw walczymy o domy, a potem otwieramy polder i je zalewamy.
*
Poza takimi dyskusjami, w których wójt bierze czynny udział, wystosował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez Wody Polskie przestępstwa.
Tym razem nie chodzi o samą administracyjną decyzję o zalaniu Starego Górnika i Starego Otoku, jak bywało przy poprzednich powodziach - wtedy prokuratura umarzała sprawę, widząc w decyzji o zalaniu wsi tzw. konieczność wyższą, czyli ratowanie Wrocławia kosztem miejscowości gminy Oława. Tym razem chodzi wprost o brak zalegalizowania tzw. polderu Oława-Lipki.
- Chcieliśmy wybudować świetlicę w Starym Górniku, więc pytamy Wód Polskich, czy możemy - mówi wójt Artur Piotrowski. - Nie możemy. No to pytamy w starostwie. Nie możemy. A na jakiej podstawie? Cisza.
Parę tygodni przed tegoroczną powodzią Urząd Gminy Oława, w związku z przystąpieniem do sporządzenia planu ogólnego gminy, zawiadomił Wody Polskich o takim zamiarze. W odpowiedzi, jakiej udzielił jej zastępca dyrektora regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Jacek Drabiński, nie ma jednak nic o jakimkolwiek polderze na terenie gminy Oława.
A skoro tak, to dlaczego nie można wybudować potrzebnej mieszkańcom świetlicy? Jeśli to miałby być polder zalewowy - Stary Górnik nie powinien tam istnieć. A skoro wieś tam jednak jest, to albo polder nie istnieje, albo istnieje bezprawnie i wszystko odbywa się jawnym kosztem mieszkańców.
W zawiadomieniu do prokuratury jest mowa o ewentualnym "sprowadzeniu zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach", a także o możliwości "przekroczeniu przez funkcjonariusza publicznego uprawnień lub niedopełnienia przez niego obowiązków", czym działał na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
- W czasie ostatniej powodzi mającej miejsce we wrześniu 2024 r. przedstawiciele Wód Polskich podjęli decyzję o otworzeniu śluzy na polderze Lipki-Oława - informuje prokuraturę wójt gminy Oława Artur Piotrowski i wskazuje, że polder ten "istnieje jedynie faktycznie, ale nie został zalegalizowany i nie ma go pod względem formalnoprawnym".
(29).jpg)
Stary Górnik podczas ubiegłorocznej powodzi ponownie znalazł się pod wodą
- Na terenie "polderu" znajdują się domy mieszkalne, gospodarstwa, a jego otwarcie 16 września 2024 r. spowodowało ich zalanie i tym samym zniszczenie, czyli szkodę wielkich rozmiarów - czytamy w zawiadomieniu do prokuratury. - W miejscowościach Stary Górnik i Stary Otok zostało zalanych 44 gospodarstwa rolne oraz 51 budynków nie związanych z rolnictwem. Na terenach polderów nie powinni mieszkać ludzie, a tworząc tego rodzaju zabezpieczenie przed powodzią instytucje państwowe są zobowiązane wysiedlić mieszkańców, tak jak miało to miejsce chociażby podczas tworzenia polderu w Raciborzu. Tymczasem polder znajdujący się na terenie gminy Oława jest terenem zamieszkanym i nikt od wielu lat nie podjął decyzji o uregulowania jego stanu prawnego. Co więcej, Wody Polskie nie mają nawet takiego zamiaru, bowiem na etapie przygotowywania przez gminę Oława planu ogólnego, który ma zastąpić dotychczasowe studia uwarunkowań, gmina zwracała się do wszystkich instytucji, do których musi wystąpić zgodnie z ustawa, aby określiły jej ograniczenia w zabudowie, związane z zakresem działań poszczególnych instytucji. Wody Polskie nie nakazały gminie Oława nanieść do przedmiotowego planu polderu Lipki-Oława, twierdząc w oficjalnym piśmie kierowanym do gminy, iż nie jest to polder w świetle prawa.
Zdaniem wójta wieloletnie zaniechania Wód Polskich (i ich poprzedników) powodują, że gmina nie ma podstaw do ujęcia polderu w planie ogólnym, a to umożliwi kolejnym osobom budowanie domów na tym terenie i tym samym narazi ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia czy mienia w czasie następnych powodzi.
- Ignorowanie tego problemu przez Wody Polskie jest nie do zaakceptowania - czytamy w zawiadomieniu. - Brak zalegalizowania polderu powoduje, że mieszkańcy mają poważne utrudnienia z otrzymaniem odszkodowania, które w stu procentach pokryłoby poniesione przez nich szkody. Jako wójt gminy Oława jestem zobowiązany do tego, aby dbać o dobro i bezpieczeństwo mieszkańców gminy (...). Nie mogę pogodzić się z nieszczęściem ludzi, wiedząc, że nie powinni zamieszkiwać tego terenu, a jeżeli już go zamieszkują, powinni otrzymywać odszkodowanie odpowiadające pełnej szkodzie.
Wójt - jak pisze - nie wie, kto bezpośrednio jest odpowiedzialny za legalizację polderów, a także za otwarcie polderu Lipki-Oława 16 września 2024 r. Wie jednak, że istnieje instrukcja użytkowania tzw. polderu Oława-Lipki i w przypadku, gdy woda na Odrze w Brzegu przekroczy określony stan, pracownicy Wód Polskich mają otworzyć polder, zgodnie z tą instrukcją, zatwierdzoną przez Dyrektora Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie we Wrocławiu Mariusza Przybylskiego.
- Mam jednak przekonanie, że skoro prawnie nie ma polderu, to nie można go otwierać i zalewać tym samym domów, ludzi, zwierząt, uprawy itp., bowiem działanie takie nie mieści się w granicach prawa - tłumaczy wójt Piotrowski. - Dlatego też ktoś powinien odpowiedzieć za opisane zdarzenia.
Jak nam mówi wójt, przede wszystkim zależy mu na dobru mieszkańców i na tym, by Wody Polskie zalegalizowały polder, ale tak, by przestał on być zagrożeniem dla ludzi.
Co na to wszystko prokuratura? Na razie nic. Zawiadomienie bowiem najpierw przesłano do Prokuratury Rejonowej w Oławie, która jednak odesłała je do Prokuratury Wrocław Śródmieście - zgodnie z miejscem wydania decyzji przez Wody Polskie, ale ostatecznie zawiadomienie wróciło do Oławy, bo to tu mieliśmy do czynienia z ewentualnymi efektami możliwego przestępstwa, o którym mówi zawiadomienie.
- Sprawa wróciła do nas niedawno, badamy ją i podejmiemy odpowiednie decyzje, co dalej - mówi prokurator rejonowa Małgorzata Rosińska.
*
O problemie nielegalnego polderu więcej pisaliśmy TU:
Napisz komentarz
Komentarze