- Ile razy uczestniczyła pani w tym festiwalu?
- To już był czwarty.
- Wiem, że jest pani wizażystką, charakteryzatorką, krawcową, kostiumologiem i plastykiem Czy ta piękna suknia to też pani projekt?
- Tak, projekt był mój. Wykonałam go wspólnie z ciocią Ireną (krawcową z zawodu) i kuzynką Basią. W 2013 roku ukończyłam artystyczną policealną szkołę plastyczną we Wrocławiu, kierunek wizaż i stylizacja. Miałam również zajęcia z charakteryzacji i kolorystyki, a plastykiem jestem od dziecka. Od zawsze malowałam, rysowałam i rzeźbiłam. Krawiectwo również gościło w moim domu, zawsze coś się szyło. Każda kobieta w mojej rodzinie potrafi szyć, ale tylko ciocia zajęła się tym zawodowo. Po ukończeniu podstawówki poszłam na krawiectwo, jednak nie skończyłam tej szkoły, bo przeniosłam się do liceum ogólnokształcącego. Do krawiectwa powróciłam po wielu latach, już w szkole artystycznej. W niej też narodziła się moja nowa pasja - kostiumografia, czyli rekonstrukcja ubioru. A na co dzień pracuję jako krawcowa w firmie tapicerskiej w Bydgoszczy.
- Pochodzi pani z powiatu oławskiego...
- Dokładnie z Jelcza-Laskowic. Mieszkałam tam od dziecka, aż do 2013 roku.
- Czy był jakiś szczególny moment w życiu, że wyprowadziła się pani do Bydgoszczy?
- Postanowiłam wywrócić swoje dotychczasowe życie do góry nogami i pójść do szkoły policealnej, rozwieść się i zacząć wszystko od nowa. W tym czasie poznałam mojego teraźniejszego partnera życiowego, Bartosza. Wyprowadziłam się ze względu na niego, ponieważ dostał pracę w Bydgoszczy, a nie chcieliśmy żyć na odległość. Bartek nie pochodzi z naszych okolic, tylko z Poznania. Zaaklimatyzowałam się w Bydgoszczy i tam pracuję, ale zawsze pozostaję sercem w Jelczu-Laskowicach, w mojej rodzinnej miejscowości. Tam są moje korzenie.
- Zawsze słuchała pani ciężkiej muzyki?
- Tak zwanej ciężkiej muzyki słucham od zawsze. Pamiętam, jak w domu były puszczane kasety, a czasem można było zobaczyć teledyski w telewizorze. Nie była to muzyka gotycka czy metalowa. Raczej rockowa z lat 80. i wcześniejszych, np. ZZ Top, Roxette, Queen, Czerwone Gitary, Maanam, Deep Purple, Depeche Mode, AC/DC, T. Rex, 2 plus 1, Dire Straits, Lady Pank, Lombard, Perfekt... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać! W mocnych brzmieniach zakochałam się na całego w 1997 roku. To było to! I od tamtego czasu zawsze słucham brzmień gitarowych. To się rozwijało, z bardzo klasycznych utworów lat 70., 80., poprzez 90. zwanych rockiem i metalem aż do teraz, do tzw. industrialu czy elektro. Mogłabym się bardzo szeroko rozwodzić nad rodzajami muzyki, które mi towarzyszyły przez całe życie. Proponuję obejrzeć film "HeavyMetal: A Headbaner`s Journey" (2005). Jest tam bardzo ładnie przedstawiona historia ciężkiej muzyki. Z kolei "Imaginaerum"(2012) to refleksyjny musical operowy z akcentem rockowym. Tak więc, gitarowe mocne brzmienie było zawsze obecne w moim życiu. Czasem więcej, czasem mniej, ale jednak zawsze.
Czytaj więcej w wydaniu papierowym "GP-WO", dostępnym również w wersji elektronicznej: http://www.egazety.pl/ryza/e-wydanie-gazeta-powiatowa-wiadomosci-olawskie.html
Napisz komentarz
Komentarze