Ten bieg dla najbardziej zahartowanych, z nietypowymi przeszkodami, jest organizowany od kilku lat w największych miastach Polski, m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Katowicach i w Gdyni. W ubiegłym roku po raz pierwszy odbył się także w stolicy Dolnego Śląska, a tegoroczny był jego drugą wrocławską edycją. W pierwszych zawodach uczestniczyli Marcin Stecyk i Konrad Sajda z oławskiego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 - wówczas uczniowie klasy pierwszej (obecnie drugiej), o profilu wojskowym. Zafascynowani tymi zawodami namówili do udziału w tegorocznej imprezie swojego wychowawcę i nauczyciela kultury fizycznej - Macieja Bogdana Olejnika. We trójkę utworzyli drużynę "Runners Team", którą wyposażyła w odpowiednie stroje (jednolite seledynowe koszulki) oławska firma reklamowa "Wena". Nasi reprezentanci startowali w grupie "Warrior", zmagającej się na dystansie 6 km i na torze z trzydziestoma przeszkodami, o średnim stopniu trudności.
Sympatycznie brzmiące ich nazwy, np. "Słomiane wzgórza", "Przejście przez rzekę", "Slip and sidle", "Survival cars" czy "Wikingowie"- nosiły w sobie różne utajnione pułapki. Najwięcej problemów stwarzały zapory "King-Kong" i "Monkey Bar". Ukryto pod nimi rów pełen błota, do którego co jakiś czas i nierzadko aż po szyję wpadał kolejny uczestnik biegu, któremu wtedy właśnie mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Zawodników wyczerpywały górzyste podbiegi oraz piaszczysto-błotniste przestrzenie, na kąpielisku "Morskie Oko". Jednak największa selekcja odbywała się na ściance, utworzonej na zjeżdżalni dla deskorolkowców. Aby pokonać tę ostatnią przeszkodę, należało chwycić się górnej krawędzi rampy lub wyciągniętych dłoni innych biegaczy, którzy byli już na górze, a następnie wspiąć się na platformę. Nasza drużyna w komplecie dotarła do mety... Po ukończeniu szkolenia SERE w Bieszczadach, uczestnicy otrzymali specjalne certyfikaty, które tu z dumą prezentują. Na fot. od lewej: Konrad Sajda, Konrad Janiszewski, Maciej Leszko, Ireneusz Kalinowski i Marcin Stecyk Dwaj inni uczestnicy grudniowego szkolenia w Bieszczadach - Maciej Leszko i Konrad Janiszewski - szczególnie zapamiętali "porwanie przez dżihadystów": - Gdy wróciliśmy z lasu do ośrodka, wprowadzono nas do stajni, gdzie miał być rzekomo przeprowadzony ustny sprawdzian. Tymczasem napadli tam nas "Arabowie". Zarzucili czarne worki na głowy i związali ręce. Przez kilka godzin torturowano nas klęczeniem na metalowych sprężynach i tzw. "kołyską". Na własnej skórze poznaliśmy, co znaczy hasło "Pot, krew i łzy". Nie wszyscy to przetrwali, ale nasza oławska grupa - jak na przyszłych prawdziwych żołnierzy przystało - w komplecie dała radę!
Krzysztof A.Trybulski [email protected] Fot.: archiwum ZSP nr 2 w Oławie
Napisz komentarz
Komentarze