Reklama
Wyszła na papierosa i zobaczyła pożar. Mieszkańcy dziękują!
- 06.06.2016 12:24 (aktualizacja 27.09.2023 13:39)
Oława Szczęście w nieszczęściu
Ponad tydzień temu pisaliśmy o poważnym pożarze, do którego doszło przy ulicy Chopina. Mieszkanki pechowej klatki przyszły do redakcji, aby podziękować kobiecie, która pierwsza zareagowała. - To dzięki niej nie doszło do prawdziwej tragedii - mówi Maria
- Poruszyło nas, jak media podawały, że policja pierwsza nas ratowała - mówi mieszkanka drugiego piętra. - Owszem oni byli tam, ale później. Natomiast to pani Jola, sąsiadka z klatki numer 10 z czwartego piętra zareagowała i budziła wszystkich.
Pożar wybuchł w kuchni na czwartym piętrze w klatce numer 9. Kobieta, która ostrzegła mieszkańców mieszka obok, wyszła zapalić papierosa i wtedy zauważyła dym. - Natychmiast rzuciła papierosa i zleciała na dół, w międzyczasie obudziła męża, żeby dzwonił na straż - dodaje Maria. - Do pożaru doszło po 23.00, a ja usnęłam chwilę wcześniej. Usłyszałam domofon i nie chciałam wstawać, bo często się zdarzało, że w nocy dzwonił do nas właśnie ten chłopak, u którego się paliło, nie miał kluczy, domofon odłączony i zazwyczaj prosił, żeby otworzyć drzwi. Myślałam, że to znów on. Odebrałam jednak i usłyszałam: "proszę szybko uciekać, pali się na górze". Nie mogłam dobudzić męża, dobrze że byłam w domu, bo czasami sypiam u córki, a mąż nie słyszy i na pewno nie zareagowałby na pukanie ani domofon... Widziałam straszny dym, był potworny szok, stukaliśmy gdzie mogliśmy, ale sami też uciekaliśmy, jeden drugiego ostrzegał. Jak wychodziłam z domu to wtedy policjanci dotarli, ale myśmy już właśnie dzięki pani Joli, wiedzieli, że się pali i już byliśmy ubrani.
Podziękować przyszła również Irena, mieszkanka pierwszego piętra. Mówi, że wszyscy są niezmiernie wdzięczni Jolancie. - Będziemy jej dziękowali do końca życia, ale przyszłyśmy do gazety, bo chcemy, żeby to przeczytała. Ona zareagowała jeszcze raz tej samej nocy, bo około czwartej rano tliło się ponownie i znów informowała straż. Dziękujemy z całego serca.
Kilka minut przed przyjazdem straży pożarnej i pogotowia ratunkowego - we właściwym miejscu - znaleźli się również dwaj młodzi policjanci. Sierżant Grzegorz Sereda i posterunkowy Sebastian Marek patrolowali ulice i parkingi na osiedlu Sobieskiego. Z daleka zobaczyli, że dzieje się coś złego i wkroczyli do akcji. - Jechaliśmy od strony boiska orlik i stamtąd zauważyliśmy dym - mówi Grzegorz. - Zaparkowaliśmy pod tym blokiem i natychmiast powiadomiliśmy dyżurnego o pożarze. Po tym zajęliśmy się ludźmi. Na półpiętrze klatki schodowej stał mężczyzna, za nim unosiły się kłęby dymu. Pobiegliśmy do niego i sprowadziliśmy na dół, zapytaliśmy, czy ktoś został w domu. Powiedział, że jest tam jego ojciec. Wróciliśmy więc, ale nie dało rady wejść do środka. Nie było szans. Dym okropnie dusił. Pukaliśmy do pozostałych mieszkań i prawie wszyscy bardzo szybko wychodzili na zewnątrz. Jak straż dojechała, to oni byli już na dworze. Został chyba tylko ten jeden mężczyzna. Kiedy strażacy gasili pożar, pilnowaliśmy, aby nikt z mieszkańców nie ucierpiał. Były tam starsze osoby, które chciały wrócić do domu. Powstrzymaliśmy je i uspokajaliśmy, poza tym inni się zbiegli, żeby zobaczyć, co się dzieje. Od wysokiej temperatury z okien leciały szyby, więc pilnowaliśmy, żeby nikt nie podchodził zbyt blisko.
- Komisarz Paweł Urbańczyk, komendant KPP w Oławie wyróżnił tych policjantów za wzorową postawę i profesjonalizm - mówi podinsp. Alicja Jędo z KPP w Oławie. - Natychmiast powiadomili dyżurnego o pożarze, a sami ruszyli na ratunek zagrożonym mieszkańcom. Dzięki zdecydowanej postawie sierż. Grzegorza Seredy i post. Sebastiana Marka, zdarzenie to nie zakończyło się tragicznie.
Sierżant Grzegorz Sereda i posterunkowy Sebastian Marek zostali wyróżnienie przez komendanta KPP w Oławie
(AH)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze