Ksiądz Janusz Gorczyca parę lat temu tak na łamach gazety wypowiadał się na temat przydrożnych krzyży: - Krzyż w miejscu morderstwa, wypadku, tragedii. Można spotkać przy drodze, na ulicznej latarni, a nawet... na plaży. Pojawia się pod każdą szerokością geograficzną. Ciekawe, że ma rację bytu nawet tam, gdzie chrześcijaństwo wydaje się w przeżytkiem. Krzyż - symbol cierpienia Chrystusa, pomagający wyrazić ból po utracie kogoś bliskiego. Bywa również świadectwem okrucieństwa, na jakie stać współczesnego człowieka, bolesnym ostrzeżeniem przed staczaniem się ludzkości... Dobrze, że te krzyże mają rację bytu w naszym życiu. Bo jak długo są, tak długo świadczą o tym, że nie utraciliśmy jeszcze całkowicie naszej wrażliwości. że nasza dusza nadal się buntuje przeciwko złu, nadal potrafi kochać i przeżywać ból... W wielu miejscach można znaleźć podobne zdania księży: - Znam sytuację, gdzie w miejscu tragedii rodziców, dzieci jadą kilkaset kilometrów, żeby zapalić znicz. Przydrożne krzyże są wyrazem ludzkiej pamięci o zaginionej tragicznie osobie. Także wyrazem wiary, że Bóg nie opuszcza człowieka mimo zaistniałej tragedii. Uważam, że nikomu nie przeszkadzają - uważa ks. Marian Midura, krajowy duszpasterz kierowców.
Są jednak opinie nieco inne
- Dla wierzącego krzyż powinien być przedmiotem czci, a nie przedmiotem bezmyślnie stawianym w mało odpowiednich miejscach, gdzie nawet samo zadbanie o niego jest dalece utrudnione, np. na ruchliwym rondzie - mówi ks. Janusz Królikowski, teolog, inicjator budowy Pomnika Ofiar Wypadków Drogowych i Centrum Pomocy Poszkodowanym z sanktuarium Karoliny Kózkówny w Zabawie, w diecezji tarnowskiej (opoka.org). - Postawiony krzyż nie łagodzi doznanej tragedii, ale stale ją przypomina, bez możliwości jej wewnętrznego przyjęcia i przeżycia. Zmierzenie się z tragedią ma wymiar przede wszystkim duchowy. W niejednym przypadku krzyże przydrożne są czymś zabobonnym, ponieważ oddalają od poważnego postawienia problemu, zadowalając się jego namiastką. Na dodatek, zgodnie z prawem, drogowcy mają obowiązek usuwać elementy nielegalnie postawione w pasie drogowym. Czasem proszą o to rodziny zmarłych, jeśli można do nich dotrzeć. Czasem chowają takie usuwane krzyże, aby kiedyś oddać je bliskim, jeśli przyjadą zapalić znicze, a nie będzie gdzie. Czasem przenoszą nieco dalej, na skraj pasa drogowego i przymykają oko na łamanie prawa. Czasem nie robią nic, jak w wielu miejscach naszego powiatu, choćby przy ruchliwej drodze Oława-Wrocław, w okolicach Marcinkowic, gdzie stoi parę takich krzyży. Albo przy drodze Oława-Jelcz-Laskowice. Przy niektórych takich krzyżach właśnie teraz zapalono znicze. Gdy budowano rondo niedaleko Owczar (to kiedyś było prawdziwe "skrzyżowanie śmierci"), drogowcy delikatnie zdemontowali wiele krzyży. - Po usłyszeniu opowieści o tym, co działo się na tym skrzyżowaniu, o tych ludzkich tragediach, nie mogliśmy postąpić inaczej, jak tylko delikatnie, choć krzyże były w pasie drogi - mówił nam wtedy kierownik budowy Jacek Kąkol z PBDiM w Brzegu. - To była sytuacja podobna do tej na autostradzie, przy poszerzaniu drogi, gdy trzeba było ogłosić, że krzyże muszą być zlikwidowane lub przeniesione. I tak zrobiliśmy,. Ksiądz, który jest ten sam dla Owczar i Łukowic Brzeskich, ogłaszał z ambony, że krzyże będą demontowane i rodziny mogą się nimi zaopiekować.
O sprawie wiedzieli też sołtysi. Ludzie przyjeżdżali i zabierali zdemontowane krzyże. Dwa, które zostały, schowaliśmy w baraku, aby oddać je właścicielom. Może ktoś się zgłosi. - Bo przecież pasy drogowe to nie nekropolie - mówią drogowcy. Są tacy, którzy mają jeszcze jeden argument: - Ludzie umierają wszędzie, ale wszędzie nie stawiamy im krzyży. Nikt przecież nie stawia krzyży przy szpitalach, choć w nich umiera wielu. Jedni uważają, że takie krzyże ostrzegają innych kierowców. Drudzy wprost przeciwnie. Mówią że krzyże rozpraszają uwagę i mogą przyczynić się do kolejnego nieszczęścia. Kierowcy mogą nagle zahamować, by dojrzeć, co tam kolorowego leży w trawie, może człowiek? Nim zorientują się, że to mogiła, może być za późno. Podobno kilka lat temu wycofano się ze stawiania tzw. czarnych punktów, które informowały o liczbie zabitych i rannych osób w wypadkach na danym odcinku, właśnie dlatego, że skutek prewencyjny był niewielki. Za to mogły dodatkowo rozpraszać kierowców. Prawo mówi jasno, że stawianie krzyży przy drodze jest nielegalne, ale delikatność drogowców i policjantów sprawia, że nikt tu nikomu nie stawia mandatów, stara się nie niszczyć takich miejsc. Księdza podchodzą do sprawy różnie, najczęściej z ogromną wrażliwością i zrozumieniem, ale też ze świadomością, że nie można ludzi zachęcać do stawiania mogił poza cmentarzami, bo groby są tam, więc tam jest miejsce na krzyże. Co to w takim razie jest? Chrześcijańska tradycja? Pogański zwyczaj? Moda?
Napisz komentarz
Komentarze