Trafiłem tam przypadkiem, przejazdem. Moją uwagę zwróciło kilka osób, porządkujących teren przy ruinach kościoła ewangelickiego, w centrum miejscowości, tuż obok głównej drogi. Do naszych czasów przetrwały resztki ceglanej wieży, wzniesionej w 1881 roku, oraz starsza część - najpewniej prezbiterium z XV wieku, do budowy którego wykorzystano głównie kamienie. Z tego materiału jest również mur, otaczający najbliższy teren. Po krótkiej rozmowie z mieszkańcami, okazało się, że tego samego dnia, kilka godzin wcześniej, obok małej kapliczki, wybudowanej przy starszej części dawnego kościoła, postawiono nowy krzyż. Pierwszy stał w tym samym miejscu od 1986 roku. Wymiana była bardzo ważnym wydarzeniem dla społeczności lokalnej. Długo się o nią starano i zbierano fundusze. Gdy przyjechałem, kilku panów kończyło sprzątanie gałęzi i resztek starego krzyża. Nie zdziwiło ich moje zainteresowanie, chętnie przypomnieli historię kościoła. Na fot. Epitafium Leonhardta von Tschirsky`ego
Zniszczony w 1945
- On w ruinie jest od końca wojny - mówi jeden z mieszkańców Miechowic. - Gdzieś tak w latach siedemdziesiątych, może sześćdziesiątych, zabrano dużą część gruzu do innych miejsc, na budulec. Dlatego po nawie nie ma teraz prawie śladu. Pewnie, że chcielibyśmy, aby odbudowano kościół. Już niejednokrotnie o tym rozmawiano, ale to nie takie proste. Po pierwsze trzeba pieniędzy, poza tym nad wszystkim musi czuwać konserwator zabytków. Mieszkańcy na własną rękę starają się zabezpieczyć teren. Zbierają śmieci, uzyskali zgodę na wycięcie krzewów i drzew w obrębie ruin, aby zapobiec dalszej degradacji. Jednak to nie wystarcza. Z każdym rokiem stan byłego kościoła jest coraz gorszy. Wnętrze starszej części kościoła i płyta nagrobna Hansa oraz Barbary von Pannewitz
Fragmenty przeszłości
Wewnątrz, wmurowane w ścianę, zachowało się bogato zdobione epitafium Leonhardta von Tschirsky`ego z 1721 roku, a także XVI- i XVII-wieczne płyty nagrobne małżeństw: Ferdinanda Kaspara i Marianny oraz Hansa i Barbary von Pannwitzów. Nieco wyżej wciąż można dostrzec fragmenty polichromii, niegdyś prawdopodobnie przedstawiające sceny z polowań. Nie zachowało się sklepienie, ale na wyobraźnię działają resztki zdobionych łuków. Na zewnętrznej ścianie świątyni jest jeszcze jedna płyta nagrobna małej dziewczynki. Poza tym, łatwo dojrzeć miejsca, gdzie były wmurowane kolejne, należące do innych dawnych właścicieli pobliskich dóbr - Georga Friedricha von Kittlitza, który dopełnił żywota w 1625 roku (więcej o tej postaci można przeczytać w tekście Zbigniewa Jakubowicza "Georg Friedrich von Kittlitz - doradca i marszałek na dworze książęcym w Brzegu oraz pan na Miechowicach Oławskich" w książce "Ziemia oławska od średniowiecza do współczesności") oraz jego drugiej żony Barbary, zmarłej piętnaście lat później.
W ostatnich latach XX wieku, za sprawą pewnego uczonego, te zabytki przeniesiono do Opola i umieszczono przy wejściu do kaplicy św. Wojciecha. Podobno organizator miał z tego powodu nieprzyjemności, ale płyty odrestaurowano i zabezpieczono. Do dziś zdobią opolskie Wzgórze Uniwersyteckie. Kolorowe polichromie wewnątrz najstarszej części świątyni. Widać namalowanego dzika, psa i konia oraz fragmenty napisów Wymienione osoby pochowano na przykościelnym cmentarzu lub w podziemiach świątyni. O dawnym przeznaczeniu terenu, otoczonego murem, świadczą inne, młodsze nagrobki, które gdzieniegdzie wystają spod gruzu i krzaków.
- Często przyjeżdżają do nas turyści i oglądają ruiny - mówi człowiek, sprzątający okolice kapliczki. - Większość z nich zachowuje się dobrze, ale są też tacy, którzy nie wiadomo czego szukają. Tutaj, pod starszą częścią, jest zasypana krypta. Ktoś odsłonił wejście. My tu staramy się pilnować. Kiedyś udało nam się nie doprowadzić do zabrania kamiennej chrzcielnicy. Podobno gdzieś tutaj jest podziemne przejście do starego dworu, po drugiej stronie ulicy. On też stoi niewyremontowany. Ktoś nawet widział tam ducha... Mowa o renesansowym budynku z drugiej połowy XVI wieku, rezydencji dawnych panów tych ziem. We wsi są też inne rzucające się w oczy atrakcje, np. dawna stacja kolejowa oraz tory, a także budynek przedwojennej gospody. Szczątki kościelnej wieży
Miechowice Oławskie warto odwiedzić. Samochodem to dwadzieścia minut jazdy z centrum Oławy. Każdy miłośnik lokalnej historii powinien się tam wybrać. Zwłaszcza teraz, gdy nieco uprzątnięto przykościelny teren, więc łatwo można dotrzeć do kilkuwiekowych zabytków, związanych z naszym regionem. Niestety, stan ruin z roku na rok się pogarsza, dlatego trzeba zachować szczególną ostrożność podczas eksploracji.
Tekst i fot.: Piotr Turek [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze