Tomek - dla znajomych "Stówa" - pochodzi z Wójcic, ale od pewnego czasu mieszka w Oławie. Zawsze związany z motoryzacją. Jak mówi, to "samo przyszło". Bakcyla samochodowo-motocyklowego po prostu nosi w sobie. Zaczynał od komara, WSK-i, ale z czasem wymagania rosły, chciał mieć większe i lepsze maszyny. Kiedy je już miał, dochodziły następne cele. - Marzenia o wyprawach i jeździe po serpentynach w Alpach - mówi. - Później podróż m.in na koło podbiegunowe. Jedno marzenie napędzało kolejne i tak jest do tej pory. Tomek ma już bagaż pełen pięknych wspomnień z podróży. Nie byle jakich.
Dwa lata temu ze znajomymi wybrał się do Maroko. Jechali autem, które miało trafić na złom. Dzięki nim odzyskało drugie życie i odwdzięczyło się. - To był nissan sunny - mówi. - Kupiliśmy go za 500 złotych! Jechaliśmy we trójkę, dospawaliśmy do dachu bagażnik, zabraliśmy też paralotnie i ruszyliśmy. Dojechał i wrócił bez problemów. To była wspaniała przygoda. Kolejnym wyzwaniem był wyjazd do Norwegii na motocyklu. Poza tym masa miejsc w Europie i nie tylko... Ale to nie zaspokoiło głodnego kilometrów i pięknych widoków. Jeśli ktoś miałby przepuścić okazję na wyjazd do Dakaru, na pewno nie byłby to Tomek. Kiedy tylko usłyszał, że jest na to szansa, od razu stwierdził, że to świetny pomysł. Do jego warsztatu w Michałowicach przyjechał Piotr Cyngiel z Brzegu. Chciał naprawić samochód, ale... na tym się nie skończyło. Od słowa do słowa i okazało się, że ma niezwykły plan. - Podłapałem temat - mówi. - Później dowiedziałem się, że Piotrek nie ma z kim jechać, bo znajomy się wycofał. Dla mnie sprawa była jasna. To spontaniczna decyzja. Motocykle kupili w 2015 roku, specjalnie na ten wyjazd. Romet ADV 150 to wydatek około 5000 złotych. Oławianin mówi, że wcale nie trzeba mieć fortuny, aby bezpiecznie i sprawnie pokonywać ogromne dystanse. - To tani, ogólnodostępny motor, prosta konstrukcja, mało pali, a w razie awarii w Afryce będzie go można bardzo łatwo naprawić. Do tej pory jeździłem dużymi motocyklami turystycznymi, a tu jest nieco większe wyzwanie. Liczy się dla mnie przede wszystkim przygoda. Tomasz i Piotr spędzą w podróży około dwóch miesięcy. Pokonają 15 000 km. To wymagająca wyprawa. Trzeba się odpowiednio przygotować. Nie wystarczy wsiąść na motocykl i pojechać. Najważniejsze, żeby zadbać nie tylko o sprzęt, ale i zdrowie. To wszystko kosztuje. - Sama podróż wcale nie jest aż tak droga. Liczę, że na cały pobyt potrzeba 5000 złotych, ale do tego dochodzą koszty szczepień i leków - na to trzeba wydać ok. 2000 zł. To m.in. szczepienie na żółtą febrę, dur brzuszny, przeciwko WZW A i B. Do tego profilaktyka przeciwko malarii. Należy opłacić jeszcze wizę do Mauretanii za 120 euro. Startują 12 lutego. Jadą do Włoch - do Genui, gdzie wsiądą na prom i dopłyną do Tangeru w Maroko, a później znów cały czas na kołach - wprost do celu. Przemierzą Saharę Zachodnią, Mauretanię, Dakar i Gambię. Mówią, że wymagający jest sam przejazd przez Europę, ponieważ będą bardzo niskie temperatury. Tę trasę pokonają w ciepłych kombinezonach, a później, żeby nie wozić zbędnego bagażu, pozostawią je we Włoszech. Dalsza część wyprawy to już prawdziwe upały, piasek pustyni i bezcenne wrażenia. Motocykliści podkreślają, że nastawiają się bardziej na zwiedzanie, niż robienie kilometrów. Chcą poznawać ludzi, kulturę, obyczaje, tradycje. Chłonąć piękne widoki. Będą spać pod namiotem, ale liczą też na gościnność i przychylność innych. - Kolega był w Senegalu kilka razy - mówi Tomek. - Poznał już obyczaje, język, będzie moim przewodnikiem. Natomiast jeśli coś się popsuje w motocyklu, wtedy ja pomogę. Po prostu będziemy się uzupełniać. Podkreśla, że pora roku nie ma znaczenia.
Można śmiało powiedzieć, że dla niego sezon trwa cały czas. - To nieważne, czy lato, czy zima, jeżeli jest okazja i dobre towarzystwo, wtedy można jechać. Na facebookowym profilu Romet-Dakar ADV, promującym tę wyprawę, ktoś napisał Sezon motocyklowy jest jak młodość... Od nas zależy, kiedy się kończy. To idealnie pasuje do stylu, którego trzyma się oławianin. Cały czas idzie do przodu i realizuje cele. Chce więcej widzieć, poznawać i przeżywać. Mówi, że motocykle i podróżowanie to dwie równoległe pasje, ale dla niego to jeszcze za mało. Od kilku lat podróżuje też po niebie. Pokochał paralotnie i ten sprzęt towarzyszy mu podczas najważniejszych wypraw. Również miejsca dobiera tak, aby polatać. Robił to już m.in w Alpach i na klifach w Afryce. - Przy okazji tych wyjazdów spotyka się wspaniałych ludzi, którzy napędzają to wszystko - dodaje. Ma też radę dla tych, którzy chcieliby podróżować, ale... - No właśnie, zawsze jest to "ale". Tym wyjazdem chcemy dać ludziom więcej pewności siebie. Często słyszę, że "pojechałbym, ale...". Nie trzeba się bać, tylko pokonywać przeciwności na spokojnie. Nie robić z tego problemu, nerwy przecież nic nie zmienią. Strach przed nieznanym blokuje wielu ludzi. Co dają takie wyjazdy? - Relaks dla głowy, wszystkie problemy, które są tutaj, odchodzą w przestrzeń. Nie myślę o tym. Widziałem ludzi, którzy żyją w lepiankach, nieporównywalnie gorzej niż my i są uśmiechnięci, przyjaźni i pozbawieni agresji. Podczas odległych podróży nie zdarzyło mi się, aby ktoś mnie potraktował źle. Tomasz jeszcze nie wyjechał do Dakaru, a już ma kolejne plany. - Marzą mi się Indie, Mongolia, Tybet... Europa już raczej odpada, bo niewiele tutaj się zmienia, wolę odkrywać państwa, które są zupełnie inne.
Agnieszka Herba [email protected]
UWAGA! Relację z podróży będzie można śledzić na naszym portalu gazeta.olawa.pl, na facebookowym profilu Romet-Dakar ADV oraz portalu scigacz.pl.
Napisz komentarz
Komentarze