Reklama
Złodzieje mieli doskonale opracowany scenariusz. Przez telefon tak zmanipulowali mieszkankę, że ta w wyznaczonym miejscu wrzuciła do kubła 30 000 złotych. Koniecznie to przeczytaj i ostrzegaj innych
Do oszustwa doszło 13 stycznia. W południe zadzwonił telefon stacjonarny u 65-letniej mieszkanki: - Dzień dobry, ciociu, pilnie potrzebuję pieniędzy...
Kobieta nie uwierzyła, że to ktoś z rodziny. Od razu zapytała o imię i nazwisko, wtedy oszustka się rozłączyła. Po chwili mieszkanka odebrała kolejny telefon, tym razem od mężczyzny, który podał się za... oficera Centralnego Biura Śledczego. Przedstawił się i przeczytał swój numer służbowy. Zapewnił, żeby się nie bała i podjęła współpracę, ponieważ wiedzą o działaniach tej oszustki i chcą ją zatrzymać. 65-latka miała wykonywać polecenia oficera CBŚ, bo tylko to miało przynieść efekt... Po chwili dodał, że musi się rozłączyć, bo wie, że w tym momencie próbuje się do niej dodzwonić złodziejka. Rzeczywiście fałszywa siostrzenica znów się skontaktowała i prosiła o 60 000 w gotówce. Kobieta jednak powiedziała, że nie ma pieniędzy i ponownie odłożyła słuchawkę.
Minęło kilka minut, gdy znów zadzwonił "oficer" CBŚ. - Niech pani się nie boi, jest pani pod ochroną, cała akcja jest zaplanowana - przekonywał.
65-latka wciąż jednak miała wątpliwości, więc oficer zapewnił, że o wszystkim wie również Komenda Powiatowa Policji w Oławie. Zaproponował, że rozmowę przekieruje do komendy. Tak zrobił. W słuchawce odezwał się drugi mężczyzna, który potwierdził, że wiedzą o akcji i współpracują z CBŚ. Poprosił o podanie imienia i nazwiska oficera CBŚ oraz numeru służbowego. Kobieta słyszała odgłosy wklepywanych danych w klawiaturę komputera. Zapewniono ją, że to pracownik służb mundurowych i wszystko jest pod kontrolą.
Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości mieszkanki mężczyzna poprosił ją o numer kontaktowy na komórkę, na który miał zadzwonić "naczelnik" CBŚ. Minęło parę minut i faktycznie zadzwonił. Tu były kolejne zapewnienia, że to zaplanowane działania, że CBŚ ma na takie akcje pieniądze i wszystko, co kobieta wypłaci lub użyje do celowej prowokacji, zostanie za chwilę zwrócone na konto, musi tylko wziąć udział we wspólnych działaniach.
65-latka dała się wciągnąć w tę nieczystą grę. Fałszywy naczelnik CBŚ mówił krok po kroku, co powinna robić. Mieszkanka wybrała 30 000 złotych z banku, podała jakim autem się porusza, jak jest ubrana i w którą stronę jedzie. Złodzieje znali więc wszelkie szczegóły. "Naczelnik" pokierował ją na ulicę Chopina, bo tu miała zakończyć się akcja. Kazał najpierw położyć gotówkę na ławce, a po chwili wrzucić do kosza na śmieci. Kobieta miała trzy koperty, w każdej po 10 000 złotych i zrobiła tak, jak kazał oszust. Wrzuciła do kubła i odjechała.
Dopiero po paru godzinach zorientowała się, że to nie była żadna akcja CBŚ. Wieczorem przyszła na policję i opowiedziała co się stało.
*
Policja wielokrotnie apelowała o wyjątkową czujność, bo złodzieje wybierają coraz to nowe metody działania. Mieszkańców ciężko już nabrać na fałszywych krewnych. Parę razy pisaliśmy, że dzięki przytomnej reakcji starszych osób udało się zatrzymać fałszywych wnuczków na gorącym uczynku. Teraz przestępcy podają się za... policjantów, pracowników CBŚ. - Policja nigdy nie działa w taki sposób, jak ten opisany w artykule - mówi podinsp. Alicja Jędo. - Absolutnie nigdy nie prosimy o wypłacanie gotówki, aby przeprowadzić akcję. Kolejny raz apelujemy! Mieszkańcy, jeśli macie jakąkolwiek wątpliwość, natychmiast dzwońcie na 997!
Prawdziwi policjanci nigdy nie informują o prowadzonych przez siebie sprawach telefonicznie i nie proszą o żadne pieniądze.
Nie bójmy się sprawdzić informacji w najbliższej jednostce policji, dzwoniąc pod nr 997. Rozmawiajmy ze starszymi członkami rodziny o tego rodzaju oszustwach i mówmy im, jak postąpić w podobnej sytuacji
(AH)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze