Oława Charytatywnie
- Jak długo grasz z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy?
- Jako klub motocyklowy "WRM MC Poland" gramy już ponad dziesięć lat i prawie tyle samo jesteśmy w sztabie organizacyjnym. W zeszłym roku poproszono mnie, bym tym razem to ja został szefem ekipy, która - co warto zaznaczyć - od wielu lat właściwie się nie zmienia. Oczywiście pojawiają się nowe osoby, ale trzon pozostaje ten sam. Były szef Witold Niemirowski zrezygnował, a reszta uznała - biorąc pod uwagę zaangażowanie naszego klubu w akcję - że byłbym dobrym następcą. Nigdy nie było tak, że sam się do tego pchałem. Otrzymałem propozycję, więc ją przyjąłem.
- Zaskoczony?
- Już w poprzednich latach pojawiały się takie pomysły, ale próbowałem ich unikać. Mam swoją pracę, do tego wiele rzeczy robię hobbistycznie i brakuje mi czasu. Wiedziałem, że przewodzenie sztabowcami wiąże się z dużym poświęceniem, dlatego odkładałem ten temat. W tym roku grono różnych osób zaoferowało swoją pomoc, więc postanowiłem spróbować.
- Witold Niemirowski cały czas jest z wami.
- Oczywiście, że tak. Bardzo dużo rzeczy załatwiamy przez pana Witka, który przez długi czas był wiceburmistrzem. Dzięki temu świetnie wie, do kogo bezpośrednio należy pójść w danej sprawie. W różnych instytucjach są osoby odpowiedzialne za pewne rzeczy i on te osoby zna. To bardzo pomocne. Jego wieloletnie doświadczenie jest dla nas nieocenione, więc cieszymy się, że nam pomaga.
- Oławski finał z nowym szefem sztabu będzie inny, niż w poprzednich latach?
- Ten jeszcze nie, ponieważ na wymyślenie całkowicie nowego scenariusza zabrakło czasu. Nie ukrywam jednak, że w głowie mam swoje pomysły i niewykluczone, że w kolejnych latach je zrealizuję. Jeśli oczywiście podołam temu wyzwaniu i w kolejnych latach sztab zechce, bym znów stanął na czele. Proszę jednak nie myśleć, że niedzielny finał będzie taki sam jak poprzednie. Zawsze staramy się rozszerzać atrakcje, wprowadzać coś nowego. Robimy wszystko, by trafić w gusta jak największej liczby osób.
- Sam mówisz, że nie wiesz czy podołasz. Czy to oznacza, że wyzwanie cię przerosło?
- Jako klub organizujemy sporo innych - większych i mniejszych imprez. Jeśli chodzi o WOŚP, ogrom pracy trzeba włożyć w przygotowanie dokumentacji, ponieważ jest to impreza masowa. Wszystko wiążę się z różnymi pozwoleniami, więc trzeba trzymać się określonych reguł, także czasowych. Nie jest to bardzo trudne, ale na pewno trzeba się temu poświęcić.
- W jaki sposób pomagają wam instytucje? Na przykład samorządy.
- Są dla nas głównym zapleczem finansowym. Sponsorami i jednocześnie współorganizatorami. Miasto Oława pokrywa większość kosztów, związanych chociażby z koncertami. Dokłada się też Starostwo Powiatowe. W tym roku dodatkowo pomaga nam Wydział Promocji UM. Co ważne, sztab nie może być zarejestrowany tak po prostu, przez indywidualną osobę. Musi być przypisany do konkretnej instytucji - urzędu czy harcerstwa. My działamy przy Urzędzie Miejskim i za tę możliwość serdecznie dziękujemy.
- Ile kosztuje organizacja finału i jaką część pokrywają samorządy?
- Dokładnego kosztorysu jeszcze nie znamy, ale mniej więcej będzie to 35 tysięcy złotych. Oławski rekord zebranych pieniędzy podczas finału to 77 tysięcy. W statucie fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest taka klauzula, która pozwala skorzystać nam z zebranych funduszy, jeśli koszty imprezy przekroczą możliwości sponsoringu. Chodzi o to, żeby pokryć ewentualną różnicę. W Oławie jeszcze nigdy nam się to nie zdarzyło. Zawsze udawało się za wszystko zapłacić i pieniądze zbierane przez wolontariuszy w 100% szły na realizacje zadań danego finału.
- Promując imprezę podkreślacie, że oławski szpital bardzo korzysta na pomocy WOŚP.
- Kilka lat przymierzaliśmy się do tego, by zrobić galerię zdjęć sprzętu, który fundacja kupiła dla naszego szpitala. Ludzie czasem myślą, że WOŚP to tylko takie gadanie o pieniądzach, które gdzieś tam idą, ale nie do końca wiadomo gdzie. To bzdura! Idą także dla nas, dla Oławy, dla rozwoju medycyny w naszym mieście. Ważne, by o tym mówić, zwłaszcza, że oprócz zwolenników, jest też wielu przeciwników akcji. Chcemy im uzmysłowić, że pomaganie w każdej formie jest ważne. I że ci ludzie, którzy często w mrozie, przez cały dzień zbierają pieniądze, robią to w słusznej sprawie. Popatrzmy na nasz lokalny rekord - 77 tys. zł. Tyle kosztuje drobne medyczne urządzenie. A tych urządzeń jest masa!
- Podobno suma zebranych pieniędzy w całej historii WOŚP w Oławie jest mniejsza niż cena sprzętu kupionego przez fundację do oławskiego szpitala. Czyli Oława więcej dostała, niż dała...
- To prawda. Cały kraj zbiera do wspólnej puli, a potem wszystko jest rozdzielane według potrzeb danej jednostki szpitalnej. Urządzenia są bardzo drogie, ale jeszcze bardziej potrzebne. Dlatego chętnie pokażemy, jak wiele jest ich w Oławie!
- Co myślałeś 10 lat temu, gdy zaczynałeś grać i co myślisz teraz?
- WOŚP się zmienia. Pamiętam, że kiedyś zamykaliśmy tylko część Rynku, teraz zamykamy aż trzy pierzeje. Zmieniają się też zainteresowania ludzi, którzy na orkiestrowej imprezie chcą zobaczyć konkretne rzeczy. Zawsze robimy wszystko, by poziom był jak najwyższy. A co myślałem 10 lat temu? Że fajnie byłoby coś zrobić dla innych. Teraz wiem, że miałem rację. Cieszę się, że zebrała się grupa ludzi, która chce pomagać. Nie wszystkie miasta grają z orkiestrą. To żaden wymóg. U nas to się udaje, mamy przychylność władz, więc dajemy z siebie jak najwięcej.
- Z roku na rok wokół WOŚP pojawia się coraz więcej hejtu. Skąd on się bierze?
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Może po prostu mentalność Polaka zakłada, że jeśli komuś coś dobrze wychodzi, to trzeba go stłamsić? Niestety, najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy nigdy nie ruszyli palcem, by samemu coś zrobić. Ludzie z natury narzekają - przeszkadza im nawet gwiazda, która wystąpi danego dnia. Niewielu ma jednak świadomość, jakie są koszta i możliwości załatwienia koncertu. Niestety, niektórzy nigdy nic nie zrobili, więc zawsze będą na nie. Wolę jednak mówić o tych, którzy się nie odzywają, a zawsze chętnie pomagają. Na szczęście takich też nie brakuje!
- Najwięcej kontrowersji budzi Jurek Owsiak. Jako sztabowiec z dziesięcioletnim stażem miałeś kiedyś wątpliwości co do jego osoby?
- Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Jurek Owsiak nie jest właścicielem fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jest prezesem zarządu i twarzą organizacji. Jakie mógłbym mieć do niego wątpliwości? To człowiek, który ma w sobie mnóstwo pozytywnej energii i robi wiele dobrych rzeczy. Nigdy nie interesowało mnie to, ile kosztował jego dom czy samochód. W mediach można czasem usłyszeć niepewność co do tego, czy pieniądze z finału nie idą gdzieś między palcami na inne cele. To wszystko zaczęło się już dawno, od Przystanku Woodstock. Kiedyś w statucie fundacji był taki zapis, że Przystanek Woodstock ma być nagrodą dla wolontariuszy Pokojowego Patrolu (służby informacyjno-porządkowe związane z WOŚP i Przystankiem Woodstock - przyp. red.). Kto jednak spodziewał się, że Woodstock urośnie do takich rozmiarów? Teraz nikt nie wyobraża sobie, żeby pieniądze z fundacji szły na Przystanek. Impreza świetnie sobie radzi bez tego. Ma całą masę sponsorów, do tego dochodzą wpłaty celowe i żadna kasa wyciągana bokiem nie jest potrzebna. Myślę jednak, że osoby, które były na "nie", już zawsze będą na "nie". Niektórych zreformować się nie da, więc nie będę tego robił. Wolę się skupić na tym, by impreza w Oławie wyszła jak najlepiej!
- Tegoroczną przedfinałową atmosferę podsycił poseł PiS Stanisław Pięta, który zasugerował na Twitterze, że funkcjonariusz publiczny, który zaangażuje się w "hecę WOŚP", kolejnego dnia powinien złożyć raport o zwolnienie. Napotkaliście jakieś problemy w związku z tym wpisem?
- Nie można łączyć dwóch rzeczy. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to impreza masowa towarzysząca zbiórce pieniędzy. Zakładając sztab dostajemy pozwolenie, by w tym dniu w Oławie organizować zbiórkę. Możemy po prostu wziąć puszki, ruszyć w miasto i nic więcej nie robić. Jeżeli jakieś instytucje nie zechcą się przyłączyć, to trudno. Mają do tego prawo. Natomiast jeśli chodzi o masową imprezę towarzyszącą, to organizują ją miasto i ludzie, którzy chcą to zrobić. Wyobraźmy sobie, że jakiś polityk zabrania funkcjonariuszom uczestniczyć w dniach miasta. "Kto przyłączy się do Dni Koguta, zostanie zwolniony!". Totalna bzdura! Nieprzemyślana wypowiedź, która nic nie znaczy. Każdy sam decyduje, czy chce pomóc Orkiestrze. I nie robi tego jako instytucja, tylko prywatna osoba.
- Zastanawiam się, czy hejt nie jest dobrym motorem napędowym. W tym roku liczne grupy ludzi zbierają się na Facebooku pod hasłem "dam więcej na WOŚP". Na przekór.
- Tylko się cieszyć. Jeśli pobijemy rekord, będę bardzo szczęśliwy! - Jaki będzie niedzielny finał? - Głośny, motocyklowy, ciekawy muzycznie, kolorowy dla dzieci. Będzie wesoło, atrakcji nie zabraknie, o godz. 20.00 na niebie rozbłyśnie światełko. Będzie się działo!
- Grasz już 10 lat. Jak długo jeszcze?
- Do końca świata i jeden dzień dłużej... (śmiech)
Napisz komentarz
Komentarze