Rozpoczęło się od maila do redakcji, napisanego przez oburzonego mieszkańca: - W ostatnim tygodniu w Jelczu-Laskowicach wycięto drzewa wzdłuż ul. Tańskiego, przy wejściu do Szkoły Podstawowej nr 2. Nie mogę zrozumieć przyczyny takich działań. Rozumiem i popieram wycinanie drzew chorych czy zagrażających bezpieczeństwu. Natomiast pniaki, które zostały po tych drzewach, nie wyglądają na chore. Mieszkańcy, którzy byli za wycięciem, twierdzą, że rośliny im przeszkadzały, zasłaniając parking, na którym stały samochody. Przez to podobno dochodziło do kradzieży. Oprócz tego pyłki drzew miały pobudzać alergię. Czy są to jednak wystarczające powody, aby je ścinać? Kto i na jakiej podstawie, na czyj wniosek, zdecydował o wycince? Dlaczego nie przeprowadzono konsultacji z mieszkańcami? Pytanie przekierowaliśmy do Wydziału Architektury i Nieruchomości UMiG w Jelczu-Laskowicach. Wytłumaczono nam, że drzewa były bardzo stare i stanowiły zagrożenie. O ich wycięcie niejednokrotnie wnioskowali mieszkańcy i radni. Decyzję podjęła gmina. Po interwencji skontaktował się z nami wiceprzewodniczący Rady Miejskiej J-L Krzysztof Woźniak. To on wnioskował o usunięcie roślin. Wytłumaczył, że sprawa ciągnie się od dawna: - W latach 2008-2010, gdy byłem w zarządzie osiedla, wnioskowałem o wycięcie topoli osikowych. To drzewa, które mocno pylą i tworzą alergię. Domagaliśmy się wycinki, ale nie spotkało się to z przychylnością władz. Ten wniosek składałem, rzecz jasna, w imieniu mieszkańców.
Dziś w zarządzie osiedla mnie nie ma, a obecni członkowie się ze mną nie kontaktują. Sprawa była ważna też z innych względów. Drzewa bardzo ograniczały widoczność na parkingu przy Publicznej Szkole Podstawowej nr 2. Przez to dochodziło tam do częstych kradzieży. Już wcześniej dla poprawy bezpieczeństwa zamontowano tam dodatkową lampę i kamery. Według Woźniaka teraz teren będzie odpowiednio przejrzysty. Ciężko stwierdzić, ilu mieszkańców jest zadowolonych z tej decyzji. Jednym z nich na pewno jest Zbigniew Laskowski, który nazywa siebie lokalnym społecznikiem: - Za burmistrza Putyry złożyliśmy sześć podań o usunięcie tych drzew. Tuż obok jest plac zabaw dla dzieci z "zerówki". Rodzice narzekali, że powodują reakcje alergiczne. W domach latem nie dało się otworzyć okna. Osiki to chwasty, bardzo dobrze, że w końcu je wycięto. Proszę mi wierzyć, my dbamy o nasze osiedle. Sadzimy drzewa, przycinamy krzewy i troszczymy się o porządek. Słyszałem, że radny Ireneusz Stachnio mocno w tej sprawie protestował. Razem ze swoim kolegą Michałem Pakoszem są moimi największymi wrogami i nie działają dla dobra naszego osiedla. Przy ulicy Tańskiego wycięto około trzydziestu drzew. Wspomniany Stachnio jest zbulwersowany i nazywa to niszczeniem przyrody. Według niego rośliny zdobiły osiedle i były "malowniczym elementem organizującym krajobraz". Rady PiS-u twierdzi, że to niekompetencje wiceprzewodniczącego RM doprowadziły do tej sytuacji: - Pan Woźniak nie ma zielonego pojęcia o biologii i przyrodzie. Jego niewiedza doprowadziła do zniszczenia przyrody. Popełnił podstawowy błąd - pomylił pyłki z nasionami. Na przełomie maja i czerwca na żeńskich okazach topoli dojrzewają owoce zawierające nasiona, opatrzone pęczkiem miękkiego, śnieżnobiałego puchu kielichowego, roznoszonego przez wiatr. Fruwające w powietrzu puszyste pęczki z nasionami nie wywołują alergii. Powiem więcej - żadne fruwające owoce jej nie wywołują. Wycięto żeńskie okazy, których w żaden sposób nie można łączyć z alergią! To były zdrowe, kilkudziesięcioletnie drzewa.
W ustawie o samorządzie gminnym określono, że zadania własne gminy obejmują m.in. ochronę zadrzewień i obowiązek ich utrzymania. Niestety, w tym przypadku kierowano się pełną dowolnością. Stachnio narzeka również, że o działaniach nie poinformowano obecnej rady osiedla. Przewodniczący Ryszard Sierpiński skierował pismo do burmistrza, w którym zapytał, na czyj wniosek przeprowadzono wycinkę i jaki był jej powód.
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze