Reklama
Lekkoatletyka NY
Oławianin Tomasz Kłonowski uczestniczył w największej na świecie imprezie biegowej - maratonie nowojorskim
Na starcie biegu, rozegranego w niedzielę 1 listopada, stanęło ponad 50 tysięcy zawodników i zawodniczek z całego świata, w tym blisko stuosobowa grupa z Polski. W jej gronie było kilku Dolnoślązaków, wraz z Tomaszem Kłonowskim.|
- Przygotowania do tych chyba najważniejszych w moim życiu zawodów rozpocząłem dość późno, bo dopiero w sierpniu - opowiada oławianin. - Po nocnym półmaratonie wrocławskim z powodu różnych problemów w życiu prywatnym przez prawie siedem tygodni w ogóle nie trenowałem. Kiedy jednak pojawił się sygnał, że mogę wziąć udział w największym na świecie maratonie, zacząłem jakby nowe życie lekkoatlety. Zacząłem przygotowania pod okiem trenera Arkadiusza Gardzielewskiego. To on zasugerował zmniejszenie tygodniowej normy do przebiegnięcia i ustalił ją na poziomie 90 km, by poprawić przede wszystkim siłę biegową. Na dobre przygotowanie się do startu w Nowym Jorku miałem bardzo mało czasu. Wahałem się, czy uczestniczyć we wrześniowym maratonie wrocławskim, ale ostatecznie decyzja była na tak. Miał to być trening w formie długiego wybiegania, więc bez potrzeby ścigania się z rywalami i tak tez było. Im bliżej nowojorskiego startu, tym większy był stres. Bałem się już nie tylko o wynik, ale i o zdrowie. Właściwa współpraca z trenerem spowodowała, że z tygodnia na tydzień stawałem się coraz silniejszy i wierzyłem ze będzie dobrze. Trochę zwątpiłem na samym finiszu przygotowań, bo prawie po każdym treningu byłem mocno zmęczony.
Tomasz Kłonowski, podobnie jak inni Dolnoślązacy, uzyskał wsparcie od Polskiego Komitetu Olimpijskiego, w postaci sprzętu sportowego. Pozostałe koszty wyjazdu i startu w Nowym Jorku musiał pokryć z własnej kieszeni. Kłonowski poleciał do USA kilka dni wcześniej, wspólnie z wrocławianami Grzegorzem Gronostejem i Tomaszem Regimowiczem.
- Podróż za ocean odbyła się bez problemu – relacjonuje oławianin. - Na amerykańskim lądzie w miarę szybko przeszedłem aklimatyzację, wynikającą przede wszystkim z różnicy czasowej. Wspólnie z kolegami odbyłem kilka treningów w nowojorskim Central Parku, magicznym miejscu, które jak magnes przyciąga tysiące biegaczy. Co ciekawe, rekreacyjnie biega tam niemal codziennie więcej osób niż w Polsce w dużej imprezie lekkoatletycznej. Tam właśnie, w Central Parku, wyznaczono metę niedzielnego biegu.
Najszybciej dotarł do niej Kenijczyk Stanley Biwott, a spośród kobiet jego rodaczka Mary Keitany, która obroniła tytuł mistrzyni, zdobyty w 2014 roku.
Biwott zaatakował na 33. kilometrze i przebiegł cały dystans w czasie 2 godzin 10 minut i 34 sekund. Na 25. miejscu - jako szósty Europejczyk i najlepszy Polak - zameldował się na mecie wrocławian Grzegorz Gronostaj, z wynikiem 2:29.09.
Tomasz Kłonowski z czasem 2:46,17 został sklasyfikowany na 208. miejscu.
- Udział w nowojorskim maratonie na długo pozostanie mi w głowie i w sercu - wspomina 38-letni biegacz z Oławy. - Na dziesiątym kilometrze trochę się wystraszyłem, bo miałem za mocne tempo. Potem, na 15 kilometrze, miałem małe problemy żołądkowe, ale zwalczyłem to i na półmetku zameldowałem się z niezłym wynikiem 1:21,00. Do 34 kilometra biegło mi się naprawdę dobrze. Potem jednak, gdy doszło sporo wzniesień, nieco osłabłem. Gdy do mety zostało tylko 3 km, wiedziałem, że będę miał rekord i że wyrwę go z nowojorskiej ziemi. Na mecie byłem mocno zmęczony, ale przeszczęśliwy i... zakochany w Nowym Jorku. Tak jak w moich dzieciach - Nicoli i Gracjanie - którym dedykuję ten swój życiowy sukces!
Krzysztof A. Trybulski [email protected]
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze