Niemal 70 lat po wojnie do córki Karkowskich trafiło dziwne oświadczenie z 1945 roku. Po polsku, ukraińsku i w jidysz Miałem tam nie iść. Rzadko chodzę na takie imprezy, ale Ania Korczak tak sugestywnie zapraszała, że nie miałem siły odmówić. W oławskim Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 pod koniec 2013 roku, podczas poetyckiego wieczoru o historii i tradycji polskich Żydów, pierwszy raz zobaczyłem ten dokument. Pod postacią kserokopii był elementem okolicznościowej wystawy. Ale - jak mi powiedziała główna organizatorka wieczoru Halina Gardzilewicz - to bardzo ciekawa historia. Jak bardzo, mogłem się przekonać dopiero po półtora roku.
Dokument zatytułowany jest "Poświadczenie osobiste przed Władzą ZSRR". Pod spodem trzy podpisy. Po polsku: "Heiman Mechel, Śniatyn 2 II 1945" (tej autorskiej pisowni imienia będę się trzymał). Po ukraińsku: "Podpis tow. M. Hajmana złożony własnoręcznie". Nazwisko trudne do odczytania. I jeszcze raz po polsku: "Jako świadek stwierdzam, że P. Hajman osobiście podpisał - obywatel m. Śniatyna J. Owczaryk (?)". * Ja, Haiman Michał, syn Natana, urodzony w 1919 roku w Śniatynie, woj. stanisławowskie - poświadczam zgodnie z prawdą i stanem faktycznym, że P.P. Karkowski Piotr i Anna (małżeństwo) polskiej narodowości, zamieszkali w Śniatynie przy ulicy Głównej nr 85/II - mnie jako obywatela polskiego narodowości żydowskiej, uchronili od śmierci męczeńskiej wykonać się mającej przez tzw. "gestapo" hitlerowskie w czasie okupacji niemieckiej, z narażeniem ich własnego życie i ich rodziny, składającej się z 6 osób, tj. 4 dzieci. * Jedyna żyjąca córka Karkowskich, mieszkanka Opola, długo nie chciała zgodzić się na rozmowę o swoich rodzicach. Wiele miesięcy próbowałem zdobyć jej adres lub numer telefonu. Ale nic z tego. Nie było zgody na spotkanie z dziennikarzem. Nawet na rozmowę telefoniczną.
W połowie 2015 dałem spokój rodzinie i swoimi sposobami zdobyłem potrzebne mi informacje. I tak, bez wcześniejszego umówienia się, stanąłem pewnego dnia pod drzwiami Danuty Chorębały z Opola. Zadzwoniłem. Zamieszanie pod drzwiami, ktoś patrzy w judasza. - A pan w jakiej sprawie? - usłyszałem kobiecy głos zza uchylonych drzwi. Już po pierwszych słowach moich wyjaśnień ucięła krótko: - Ale ja już mówiłam, że nie chcę rozmawiać. I ruch drzwiami świadczący o tym, że zaraz się zatrzasną. Z szelestów po drugiej stronie wyłowiłem jednak zdanie, wypowiadane męskim głosem: - Ale Danusia, może niech pan chociaż powie, o co chce zapytać... Po chwili skrzydło drzwi ponownie się rozchyliło Zza kobiety wychyliła się męska postać. Kapitulują. Mogę wejść. Zwykłe mieszkanie w bloku, kwiaty pod oknem, meblościanka, proponują wodę. Po kilkunastu minutach pogawędki o niczym musi wrócić temat, z którym tu przyjechałem.
CZYTAJ artykuł w całości - dostępny tutaj: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2015-11-12
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze