Rafała Ł., oskarżonego wcześniej o wyłudzenie ok.15 mln zł w handlu samochodami (proces się toczy), parę tygodni temu ponownie aresztowano. Tym razem w związku z zarzutami, sięgającymi 2,5 mln zł. To jednak wciąż tylko wierzchołek góry lodowej. Prokuratorzy szacują, że Rafał Ł mógł wyłudzić w sumie nawet 20-30 milionów. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu od wielu miesięcy. Dotyczy działalności Rafała Ł. od marca do sierpnia 2010. Pisaliśmy o tym parę razy w serii artykułów pod wspólnym tytułem "Przekręty na autach za 15 mln". Wrocławska prokuratura, przygotowując akt oskarżenia, który trafił do sądu w połowie 2013 roku, wyłączyła do oddzielnego postępowania materiały w wielu innych sprawach. Chodzi m.in. o "udzielenia w okresie od marca do czerwca 2010 roku we Wrocławiu Rafałowi Ł. kokainy", o poświadczenia nieprawdy, że ukończył kurs i zdał egzamin na stopień starszego sternika, o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, działającej we Wrocławiu od sierpnia 2010 do maja 2011, o podrobienie podpisów Rafała Ł., w sprawach skarbowych, oraz o kolejne wyłudzenia sporych kwot pieniędzy. Prowadzenie śledztwa przeciwko mężczyźnie potwierdza Anna Zimoląg, rzecznik prasowy wrocławskiej Prokuratury Apelacyjnej. Chodzi o oszustwa na szkodę wielu osób. - Są to zdarzenia nieobjęte wcześniejszym aktem oskarżenia, skierowanym przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu - mówi. Się kręci Ostatnie aresztowanie Rafała Ł., jego konkubiny i jej matki - to właśnie efekt kolejnych spraw, nad którymi pracuje prokuratura, dotyczących tego mieszkańca Jelcza-Laskowic. - Absolutnie nie czuję się oszustem - mówił nam Rafał Ł. parę miesięcy temu. Ustalenia prokuratury ponownie przeczą takim odczuciom. Ustalono np., że od sierpnia 2010 do kwietnia 2011 mieszkaniec J-L działał w zorganizowanej grupie przestępczej, którą założył z Maciejem B.
Gdy wokół Rafała zrobiło się gorąco, bo nie dostarczał zamówionych samochodów, a zaliczek nie oddawał, sam już nie mógł kupować samochodów od funduszu leasingowego i działać tak, jak do tej pory. Poprzez kontakty Macieja B. wynajdował więc osoby, które zakładały na siebie fikcyjne firmy i robiły to samo, co Rafał wcześniej. Czyli np. kupowano jedno auto i oferowano je wielu potencjalnym klientom. Zaliczkę brano od wszystkich, a sprzedawano tylko jednemu, i to w bardzo okazyjnej cenie. Bywało, że nawet poniżej ceny zakupu. Pieniędzy z wielu zaliczek było jednak tyle, że interes i tak się kalkulował. W 2011 Rafała Ł. aresztowano na kilkanaście miesięcy, w związku z wcześniejszą działalnością, ale gdy wyszedł w 2012 roku, od razu ponownie wszedł na tę samą drogę. Rozszerzył działalność jednej z firm swojej partnerki życiowej Beaty Sz. i ponownie rozpoczął wyłudzanie zaliczek na poczet zamówionych aut. Jak to robił? Na przykład brał auto z wypożyczalni, pokazywał wielu klientom, dał się przejechać, zbierał zaliczki, a nawet przekazywał klientowi samochód na jakiś czas, by potem, pod jakimś pretekstem, go odebrać. Gdy wokół Rafała znów zaczęło się robić niewygodnie i mógł się spodziewać kolejnego aresztowania, w lipcu 2014 sam przyszedł do prokuratury z ofertą, że chce ujawnić przestępstwa, jakich dopuścił się od 2013 roku.
CZYTAJ ARTYKUŁ W CAŁOŚCI - dostępny w wydaniu z 22 października - CZYTAJ TUTAJ
Jerzy Kamiński [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze