The Voice of Poland to program typu talent-show, emitowany w TVP2. W pierwszym telewizyjnym etapie uczestnicy przechodzą przez tak zwane przesłuchania w ciemno. Jurorzy nie widzą, kto wychodzi na scenie i tylko na podstawie tego, co słyszą, decydują się na obrócenie swoich foteli, co oznacza przejście danego uczestnika do kolejnego etapu. Występ Bartosza Deryło widzowie mogli zobaczyć w ubiegłą sobotę. Zaśpiewał utwór Pink "Love Me Anyway", czym skradł serca Kamila Bednarka, Tomsona i Barona z zespołu Afromental oraz Michała Szpaka. Swojego fotela nie obróciła jedynie Margaret, która chwilę później przyznała, że żałuje swojej decyzji. Spośród panów Bartosz musiał wybrać swojego programowego mentora, z którym będzie współpracował. Wybór padł na Tomsona i Barona. Już w najbliższą sobotę 12 października o godz. 20.05 w TVP2 będzie można zobaczyć kolejny odcinek z udziałem mieszkańca Jelcza-Laskowic. Nagranie z przesłuchań w ciemno jest dostępne na stronie voice.tvp.pl.
- W minioną sobotę widzowie mogli cię zobaczyć podczas tak zwanych "przesłuchań w ciemno". Jak się tam dostałeś?
- Właściwie jest tylko jeden etap poprzedzający, czyli pre-castingi, w których wziąć udział może każdy, ale na zaprezentowanie umiejętności ma bardzo mało czasu. Produkcja odrzuca tych, którzy ich zdaniem nie powinni jeszcze publicznie występować, a reszta trafia do programu i zostaje zaproszona na nagrania.
- Ty ostatecznie stanąłeś przed jurorami. Duży stres?
- Tak, ale nie paraliżujący. Sam fakt udziału w tak dużym przedsięwzięciu sprawia, że nerwy się pojawiają. Dopiero gdy stanąłem na scenie, zdałem sobie sprawę, że jestem w tej całej machinie. W pierwszych dźwiękach było słychać pewne zachwianie, ale szybko zrozumiałem, że nagranie jest tylko jedno i drugiej szansy nie będzie. Dałem z siebie wszystko i później było już dużo lepiej.
- Czułeś, że się obrócą?
- Szedłem tam z przekonaniem, że wszystko może się wydarzyć. Po cichu oczywiście na to liczyłem, nie chciałem jednak uzależniać mojego być albo nie być od udziału w tym programie. To był tylko jeden występ i z pewnością nie załamałbym się, gdyby nie obrócił się nikt. Potraktowałbym to wtedy jako cenne doświadczenie i dalej robił to, co kocham.
- Trzech jurorów się jednak obróciło.
- Kompletnie nie pamiętam tego momentu! Mam w głowie jakieś urywki poszczególnych sytuacji, strzały kadrów, które nie układają się w całość. Poziom adrenaliny najwyraźniej był bardzo wysoki. Pamiętam chwilę tuż przed obróceniem i kolejną już po. Nie potrafię jednak o tym więcej opowiedzieć. (śmiech) Nie pomaga też fakt, że gdy śpiewam, to często zamykam oczy, przechodzę do swojego świata i przeżywam wszystko sam ze sobą.
Całą rozmowę, możecie przeczytać w papierowym wydaniu "GP-WO", dostępnym w sklepach i kioskach na terenie powiatu oławskiego, a także online: https://www.egazety.pl/ryza/e-wydanie-gazeta-powiatowa-wiadomosci-olawskie.html
Napisz komentarz
Komentarze