- Co panią sprowadziło do Jelcza-Laskowic?
Sprawy zawodowe, po kilkunastu latach pracy w korporacjach postanowiliśmy wraz z mężem spróbować swoich sił we własnym biznesie i zdecydowaliśmy, że będziemy prowadzić go w Jelczu-Laskowicach. Jest to dla nas duże wyzwanie, bo zdecydowaliśmy się wyjść ze strefy komfortu - wygodnego etatu - i rozwinąć działalność, która od zawsze była naszą pasją. Prywatnie to również zmiana miejsca zamieszkania, bo do Jelcza-Laskowic przeprowadzamy się ze Szwajcarii. Zresztą pomysł szkoły zrodził się podczas jednej z rozmów na temat zmiany naszej lokalizacji. Jesteśmy rodzicami trójki dzieci, które uczęszczają do placówek w alternatywnych nurtach edukacji. Myśląc o przeprowadzce do Polski zastanawialiśmy się jak kontynuować ich rozwój w tym obszarze i tak doszliśmy do wniosku, że najlepiej jeśli otworzymy szkołę, która zapewni kontynuację ich edukacji w takiej formie. Tak zrodził się pomysł na szkołę, a potem zaczęła się jego realizacja.
- W ten sposób płynnie przechodzimy do edukacji, czyli tematu naszej rozmowy. Gdy pani myśli o polskim systemie edukacji, to co pani przychodzi do głowy?
- Na myśl przychodzi mi tylko jedna odpowiedź: czasy się zmieniają, a system edukacji nie. Pandemia trochę ten zastygły system poruszyła i nagle okazało się, że można sprawnie wprowadzić nowe rozwiązania i być bardziej elastycznym. Choć mówię tu tylko o technologii, którą wprowadzono do szkół, bo nie było innego wyjścia. Natomiast pokutująca kultura nauczania, oceniania, sprawdzania i zaliczania jest wciąż obecna w szkołach i to nie tylko w Polsce. Polskie dzieci są bardzo dobrze oceniane na tle europejskich rówieśników, jeśli chodzi o zakres wiedzy. Pod tym kątem jesteśmy mocni, mamy wiedzę w wielu dziedzinach, ale nasze dzieci są - niestety - na końcowych miejscach rankingów dotyczących zadowolenia, satysfakcji i umiejętności dotyczących obszarów miękkich. Posiadanie encyklopedycznej wiedzy z różnych dziedzin nie daje możliwości bycia niezależnym w życiu, nie gwarantuje rozwojowej pracy czy realizacji swoich marzeń. Do tego potrzebna jest nie tylko teoria, ale również kompetencje miękkie, znajomość języków, umiejętność współpracy czy pewność siebie. Trzeba pamiętać, że ten pakiet kompetencji miękkich nie będzie elastyczny dla wszystkich, dlatego bardzo istotne jest, żeby nauczyć "jak się uczyć" po to, by szybko zdobyć brakujące umiejętności i kompetencje. Reasumując powinniśmy uczyć dzieci pływać, a nie rzucać koła ratunkowe.
- Pani dzieci urodziły się w Szwajcarii, a najstarszy syn właśnie tam chodzi do szkoły. Jak edukacja wygląda w tym kraju?
- Tak do końca to nie wiem, ponieważ mój syn nie chodzi do typowej szwajcarskiej szkoły. Szwajcaria, pewnie ku zaskoczeniu wielu osób, to bardzo konserwatywny kraj, gdzie niewielki odsetek kobiet realizuje się zawodowo. Cała konstrukcja szkolnictwa jest zorganizowana z założeniem, że ktoś, najczęściej mama, jest w domu. Dziecko, które rozpoczyna lekcje o godzinie 8.30, wraca na obiad o godzinie 12.00, by ponownie o godzinie 13.30 kontynuować popołudniowe zajęcia, jeśli je ma. W szkole praktycznie nie funkcjonuje świetlica, a tylko niektóre placówki oferują posiłek na miejscu. Taka organizacja dnia była punktem wyjścia do szukania alternatywy do regularnej szkoły i tak trafiliśmy do autorskiej szkoły, z której jesteśmy bardzo zadowoleni. Nasz syn jest w drugiej klasie, ale z matematyki realizuje już program trzeciej klasy.
- To tam poznała pani nurty edukacji alternatywnej?
- Nie, nurtami edukacji alternatywnej zaraziła mnie moja mama, Anna Szulc. Tak szczerze mówiąc to gdyby nie ona, nie byłoby szkoły Altra. Moja mama jest nauczycielką "z powołania" z ponad trzydziestoletnim stażem pracy. Przez wiele lat, stopniowo, z nauczyciela "pruskiego" zmieniła metody pracy i dzisiaj pracuje w oparciu o założenia "planu daltońskiego", metodyki Froebla, czy Freneta. Wszystko zaczęło się od szkolenia z języka "Porozumienia bez przemocy", które mocno ją poruszyło i wpłynęło na zmianę jej warsztatu pracy. Dziś jest nauczycielką, mediatorem społecznym i tutorem, współpracuje z wieloma edu-zmieniaczami w Polsce. Między innymi z dr Marzeną Żylińską, założycielką "Budzącej się szkoły", prof. Jackiem Pyżalskim, czy prof. Markiem Kaczmarzykiem.
Moja mama jest również autorką książki "Nowa szkoła - zmianę edukacji warto zacząć przy tablicy", w której opisała drogę własnej transformacji. Jest to bardzo praktyczny podręcznik dla tych, którzy zmiany chcą wprowadzać, ale nie wiedzą od czego zacząć i jak to zrobić. Co istotne, moja mama uczy matematyki w publicznym liceum, gdzie w klasach jest ponad trzydziestu uczniów. Pracuje projektowo, warsztatowo, w oparciu o zasady współpracy wypracowane z młodzieżą. Nie ma niezapowiedzianych sprawdzianów, prac domowych, a osiągane przez uczniów rezultaty są takie same, jak nie lepsze, jeżeli miarą sukcesu miałby być wynik matur. Działalność mojej mamy w zakresie edukacji wykracza daleka poza I LO w Zduńskiej Woli, jest ona pomysłodawczynią i organizatorką konferencji "Empatyczna edukacja - empatyczna Polska", a w tej chwili również prelegentem "Forum dla edukacji" zorganizowanym przez Senat RP. Dlatego dzięki niej mogłam dotrzeć do takich osób jak dr Marzena Żylińska czy Ewa Radanowicz oraz porozmawiać z dyrektorami i właścicielami niepublicznych szkół w całej Polsce. Proszę pamiętać, że otwieram szkołę jako rodzic i nie mam kompetencji w zakresie edukacji dlatego aby zrealizować takie wyzwanie profesjonalnie, świadomie szukałam ekspertów i zaangażowałam ich w projekt. Również stanowisko dyrektora obejmie osoba z wieloletnim doświadczeniem w tym obszarze bo i w powierzeniu najważniejszej roli w szkole nie było mowy o kompromisach.
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu "Powiatowej", dostępnym także w formie e-gazety: https://www.egazety.pl/ryza/e-wydanie-gazeta-powiatowa-wiadomosci-olawskie.html
Napisz komentarz
Komentarze