Oława Na podwójnym gazie
- Ostatnio wiele się mówi o walce z pijanymi kierowcami. Czy istnieje sposób, który może skutecznie wyeliminować potencjalnych morderców na kółkach?
- Dobrze, że rząd myśli, aby ukrócić ten proceder. Na pewno potrzebna jest zmiana prawa. Co z tego, że zabierzemy nietrzeźwemu prawo jazdy, skoro to nie oduczy go jeździć... Moim zdaniem, dobrym pomysłem jest zabieranie samochodów na zawsze. Niezależnie od tego, do kogo należy auto. Wiem, że to kontrowersyjny pomysł i wymaga zmiany wielu przepisów, ale tak radykalny sposób, to duży krok do tego, aby wyeliminować wielu jeżdżących po alkoholu. Przykładowo - zatrzymujemy nietrzeźwego w luksusowym aucie, które pożyczył od swojego brata czy znajomego. Ma poważny problem, bo będzie musiał komuś spłacić samochód.
Teraz wyobraźmy sobie, że taki przepis już istnieje i brat wie, że coś takiego może się przytrafić. Nie pożyczy samochodu i nie pozwoli na jazdę pod wpływem.
- Gorzej, jak to będzie auto za dwa tysiące złotych, a właścicielowi wszystko jedno, czy je straci. Wiadomo jednak, że nie ma sposobów doskonałych. A co pan myśli o alkomatach montowanych w samochodach?
- Byłbym za tym, aby producent nowych pojazdów instalował urządzenia, które badają wydech w trakcie wsiadania. Wiem, że niektóre marki od wielu lat próbują wdrożyć takie rozwiązania. Robili testy. Tylko trzeba pomyśleć, na jakiej zasadzie to zrobić, jeśli chodzi o stare pojazdy. Załóżmy, że ktoś ma auto za kilka tysięcy złotych, ledwo starcza mu na dojazd do pracy, a jeszcze musiałby dokupić takie urządzenie, bo policja egzekwowałaby jego brak.
- Jeśli ktoś miałby sam montować urządzenie w starszym aucie, to zaraz znalazłby sposób, jak to obejść.
- Wszystko można obejść... Żeby to było skuteczne, musi być bardzo dobrze zabezpieczone, a to technicznie ciężkie do zrobienia. Uważam, że najskuteczniejszy sposób na nietrzeźwych kierowców, to zabieranie samochodów. Powinno też być więcej kampanii o skutkach jazdy po alkoholu, ale emitowanych po godzinie 21.00, nie wcześniej. Dzieci bardzo przeżywają takie reklamy, a przecież to nie one powinny być odbiorcą.
- A co z ujawnianiem wizerunku w mediach?
- To też dobry krok. Na przykład ktoś jest na imprezie, jeszcze dużo nie wypił, waha się czy jechać, pomyśli zanim wsiądzie do auta. Zada sobie pytanie "po co ryzykować?". Jak mnie złapią, czytelnicy zobaczą mnie w gazecie, stracę pracę, będę miał problemy i wszyscy się dowiedzą...
- Taka sytuacja wydarzyła się niedawno. Kierowca z naszego powiatu zaryzykował. Teraz ma problemy. Zabrane prawo jazdy na dwa lata, musi wykonywać prace społeczne itd. Kierował, mając ponad dwa promile. Jechał boczną drogą. Chciał do domu dotrzeć przez las. Mówił, że nigdy zdecydowałby się na wyjechanie na ulice miasta w tym stanie. Wsiadł za kółko, tłumacząc, że była wczesna godzina, a tam "nie było żywej duszy". Myślał, że znajduje się na drodze niepublicznej i nie popełnia przestępstwa. Później okazało się inaczej.
- Człowiek, który dopuści się kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości, popełnia takie samo przestępstwo, będąc w ruchu powietrznym, wodnym i lądowym - niezależnie, jaka to jest droga. Ruch lądowy to są wszystkie drogi, które służą do poruszania się pojazdów. Niezależnie od tego, z czego jest wyprodukowana. Kiedyś znajomy zadzwonił i pytał, jak to jest, bo jego syn wypił piwo i płynął motorówką. Zabrali mu prawo jazdy. Gdyby latał motolotnią pod wpływem alkoholu, też poniósłby konsekwencje. Nie wolno poruszać się żadnym pojazdem mechanicznym pod wpływem alkoholu. Jeżeli chodzi o drogę leśną. Przecież tam mógł się odbywać np. rajd rowerowy. I co wtedy? Po prostu, po alkoholu nie wsiada się za kierownicę. Nie ma usprawiedliwienia dla takiego zachowania.
- Przeraża też przyzwolenie tych, z którymi kierowca pije. Często nie reagują, boją się, nie chcą stracić "kumpla" lub wyjść na mięczaka. To przecież szczyt głupoty. Lepiej zaryzykować kłótnię, niż później iść na pogrzeb lub patrzeć, jak znajomy trafia do więzienia, bo w kogoś wjechał...
- Jak już dojdzie do wypadku, często ci "współwinni" udają, że nie wiedzieli o tym, że dana osoba była pijana. Mimo że godzinę wcześniej siedzieli przy jednym stole. Przyzwolenie to ogromny problem. Pamiętam też sytuację, gdy mieszkaniec zareagował i zabrał znajomym kluczyki. Małżeństwo poszło na imprezę, obydwoje pili, a później chcieli jechać do domu. Ich znajomy się sprzeciwił. Oni zrobili wszytko, żeby odjechać i nie przeszkodził brak kluczyków. To był fiat 126p z mechanicznym rozruchem. Kierowca wypchnął auto z parkingu i na lince od rozrusznika uruchamiał silnik. Jechał skokami, ktoś zauważył, że coś jest nie tak i zadzwonił po policję.
- W wydziale ruchu drogowego pracuje pan kilkanaście lat. Niejednego pijanego pan zatrzymał. Jakie są najczęstsze tłumaczenia?
- Oni się nie tłumaczą. Mają pretensje, że ich zatrzymaliśmy, albo stwierdzają, że po prostu mieli pecha. Mało kto próbuje się usprawiedliwiać. Mówią o konsekwencjach - "jak pan zabierze mi prawo jazdy, to z czego będę żył? Mam do wykarmienia trójkę dzieci, a samochodem zarabiam." W ich oczach to policja jest zła. Zupełnie nie zastanawiają się nad tym, że źle zrobili. A już na pewno nie myślą, że wsiadając za kierownicę w stanie nietrzeźwości, mogli spowodować wypadek.
88 - tylu nietrzeźwych kierowców ujawnili w naszym powiecie policjanci w pierwszym półroczu 2014. To o 28 więcej w porównaniu z poprzednim półroczem.
Napisz komentarz
Komentarze