Oława. Potrzebna pomoc
Był styczeń 2013. Bogdan C., murarz, właśnie skończył pracę. Schodził ze stanowiska i upadł na schodach. Nie pamięta dlaczego. Może zawróciło mu się w głowie, może stracił przytomność. Ze złamanym kręgosłupem, trafił do szpitala w Śremie. - Stamtąd przewieźli go na operację do Poznania, a potem znów na OIOM w Śremie - relacjonuje jego żona Grażyna. Jeszcze wtedy pracowała, w oławskiej fabryce. Żeby być z mężem, regularnie brała urlop. Na początku wspierał ją szef małżonka. Raz ją zawiózł, innym razem załatwił lokum w Śremie. Obiecał pomóc swojemu pracownikowi. Na obietnicach się skończyło.
Z Wielkopolski przewieziono go do Brzegu. Grażyna prosiła, by przyjęli go w Oławie. Usłyszała, że mąż się nie kwalifikuje. Podobnie było we Wrocławiu. W szpitalach spędził pół roku. Do domu wrócił w sierpniu 2013. Wtedy rozpoczął się prawdziwy koszmar.
Nie jest dobrze
Lekarze nie potrafią powiedzieć, czy oławianin będzie chodził. Od września do stycznia miał domową rehabilitację. Teraz udało mu się zakwalifikować na kolejną, która rozpocznie się niebawem. - Jeszcze w Śremie rozruszałam mu trochę lewą nogę - mówi Grażyna. - Dużo gorzej jest z prawą i z rękami. Czasami nimi ruszy, ale niczego nie podniesie. Lekarze mówią, że za dwa, trzy, może pięć lat to wszystko ruszy. Do tego potrzebna jest ciągła rehabilitacja, na którą nas nie stać.
Grażyna i Bodgan żyją w małym mieszkaniu, z dwójką dorosłych dzieci. 18-letni syn jeszcze się uczy. Dwudziestoletnia córka jest stażystką w ZUS-ie. Studiuje zaocznie. Grażyna musiała rzucić pracę i teraz utrzymują się z zasiłków. W sumie dostawała nieco ponad 700 zł. Same opłaty to ok. 600 zł. W tym miesiącu pozytywnie rozpatrzono jej wniosek o dodatek mieszkaniowy, więc otrzyma jeszcze 280 zł. - Czasami mam tego wszystkiego dość, chciałabym wyjść z tego pieprzonego domu i już nie wrócić. Nie mam siły na nic. Jestem z tym wszystkim sama. Na męża wypięli się koledzy koledzy i rodzina. Czasami pomogą moja mama i siostra - to tyle. Muszę go karmić i kąpać. Nic nie może zrobić sam. Mieszkamy na trzecim piętrze, łazienkę mamy na korytarzu. Nie mogę go nawet porządnie umyć.
Proszę przyjść za dwa tygodnie
Oławianka zwróciła się o pomoc do burmistrza. Prosiła o mieszkanie na parterze, z łazienką. Chciałaby męża normalnie umyć i wyjść z nim na dwór. Franciszek Październik kazał czekać. - Mąż od roku siedzi w domu, jest mi ciężko go podnieść, a co dopiero znieść z trzeciego piętra - skarży się kobieta. - To niemożliwe, dlatego zgłosiłam się do burmistrza. Kazał napisać podanie i przyjść. Tak zrobiłam. Usłyszałam, że póki co mieszkania nie ma, ale muszę chodzić i się dowiadywać. No więc chodzę, co dwa tygodnie. I ciągle słyszę to samo. Chciałabym, żeby burmistrz postawił się w naszej sytuacji. Naprawdę nie jest lekko.
Skontaktowaliśmy się z wiceburmistrzem Witoldem Niemirowskim: - Wniosek jest złożony i mogę tylko powiedzieć, że trzeba czekać. Na liście jest 120 osób, które w ogóle nie mają mieszkań. Nie potrafię określić terminu, kiedy pani Grażyna doczeka się nowego lokum. Mogę obiecać, że na pewno się doczeka. Tylko tyle.
Kilka minut po tej rozmowie Niemirowski zadzwonił do naszej redakcji. Poinformował nas, że pani Grażyna jest zadłużona i w takim wypadku nie może liczyć na nowe mieszkanie. Pojawiła się sprzeczność informacji. Oławianka przyznaje, że jest zadłużona na 1700 złotych. Twierdzi jednak, że burmistrz Październik obiecał umorzyć zadłużenie, jeśli będzie regularnie płacić czynsz. Witold Niemirowski nic na ten temat nie wiedział. Grażyna była zdziwiona: - Nie miałam pojęcia, kto jest odpowiedzialny za sprawy mieszkaniowe, dlatego chodziłam bezpośrednio do Franciszka Października. Skoro powiedział, że dług anuluje, to skupiłam się na tym, by regularnie płacić czynsz.
Skontaktowaliśmy się z burmistrzem Franciszkiem Październikiem. - Znam sytuację tej pani - mówi. - Ze względu na chorobę męża stara się ona o mieszkanie na niższej kondygnacji. Ma to obiecane, niemniej jednak czekamy aż pojawi się taka możliwość. Wiceburmistrz Witold Niemirowski nie ma w zakresie swoich kompetencji postępowań finansowych, związanych z umorzeniem długu. Ja takiej decyzji nie podjąłem. Szansa na otrzymanie mieszkania zależy od tego, czy będziemy dysponować odpowiednim lokalem. Jeśli taka możliwość wystąpi, postaramy się dokonać zamiany.
MOPS, Krok po kroku i PCPR
Państwu C. od kilkunastu lat pomaga Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Dyrektor MOPS-u, Ewa Romańczyk oraz pracownik socjalny Anna Tetlak-Pękala doskonale znają sytuację tej rodziny: - Świadczymy im kompleksową pomoc, na którą składają się zasiłki: rodzinny, pielęgnacyjny i stały. Teraz doszło do tego 278,99 zł dodatku mieszkaniowego i jednorazowy zasiłek celowy - w wysokości 400 zł. Razem daje to prawie 1500 zł, w kwietniu. Pomagamy, na ile możemy, ale pamiętajmy, że nie jesteśmy w stanie utrzymać rodziny. Nie damy nikomu trzech tysięcy, bo miasta na to nie stać. Nie wiemy również, jak nasza pomoc będzie wyglądała w przyszłości. Potrzebujących jest bardzo dużo, pieniądze musimy dzielić na wszystkich. Córka pani Grażyny jest stażystką. Mamy nadzieję, że po zakończeniu stażu znajdzie zatrudnienie. Wtedy na pewno będzie im trochę łatwiej.
Kolejną instytucją, która zadeklarowała wsparcie, jest "Krok po Kroku". Przedstawiciele fundacji są gotowi, by wychodzić z Bogdanem na spacer. Zniosą go z trzeciego piętra, czego nie jest w stanie zrobić małżonka.
Polskie Centrum Pomocy Rodzinie ma dostarczyć specjalistyczne łóżko, takie samo, na którym oławianin leżał w szpitalu. - Łóżko bardzo się nam przyda, choć nie mam pojęcia gdzie je postawię. W nowym mieszkaniu byłoby łatwiej - mówi pani Grażyna.
Też możesz pomóc!
Chcesz wesprzeć rodzinę C.? Finansowo, bądź w inny sposób. Zadzwoń do pani Grażyny - 511-715-628. Każda pomoc się przyda.
Kamil Tysa
Reklama
Sparaliżowany, bo spadł ze schodów
Grażyna C. z Oławy jest bezrobotna. Chciałaby pójść do pracy, ale nie może. Musi opiekować się niepełnosprawnym mężem, który ponad rok temu złamał kręgosłup. Od tamtej pory ich życie to koszmar
- 06.05.2014 14:50 (aktualizacja 27.09.2023 16:05)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze