- Był pan szefem komendy w Trzebnicy. To dość daleko od Oławy...
- Jestem mieszkańcem powiatu oławskiego od kilkunastu lat i do Trzebnicy dojeżdżałem spod Oławy, 45 kilometrów w jedną stronę. Tutaj więc mam zdecydowanie bliżej.
- Komendant Jacek Gałuszka był osobą medialną. Lubił głośno i często wyrażać swoje zdanie. Jego następca Tomasz Morawiecki to było przeciwieństwo, spokojny i skryty. A pan?
- Nie podejmuje się oceny poprzedników. Nie zamierzam ich oceniać, jeżeli chodzi o pracę, jaką wykonali. Powiedziałbym, że jestem wypadkową, jakąś tam średnią temperamentu komendantów - Gałuszki i Morawieckiego. Mało znałem ostatniego, a Gałuszkę znacznie lepiej. Bardzo cenię sobie kontakt z ludźmi, rozmawiam z policjantami, nie jestem nastawiony w sposób restrykcyjny do policjantów, żeby od razu karać, bo błędy każdemu się zdarzają. Rzecz w tym, żeby nie zdarzały się sytuacje kompletnie nieprzemyślane, wynikające z lekceważenia stosunku do służby i z ignorancji. Każdy musi mieć świadomość, za co bierze pieniądze. To jest służba, a nie jakieś prywatne gospodarstwo - gdy chcę, to coś zrobię, a jak pada deszcz, to już nie... To jest ciężka praca. Tego wymagają mieszkańcy.
- No właśnie. Wymagają od policjantów poświęcenia i zapewnienia bezpieczeństwa. Ostatnio mieszkańcy wielokrotnie podkreślali, że nie czują się bezpiecznie. Najpierw awantura na SOR, gdzie funkcjonariusze długo nie mogli opanować sytuacji, teraz ta sprzed dwóch tygodni, kiedy w oławskim lokalu kilkunastu chuliganów wszczęło bijatykę. Policja zatrzymała tylko dwóch, a do tego podobno od razu nie zabezpieczyła monitoringu. Później okazało się, że nagrania już nie ma. Ludzie nie kryją oburzenia i mówią wprost, że coś jest nie tak... Gdzie popełniono błąd? Pana poprzednik stracił posadę m.in. z tego powodu.
- Przez ten tydzień zdążyłem się zapoznać z danymi na temat zagrożenia przestępczością na terenie powiatu oławskiego. Nie odbiegają od roku ubiegłego, są porównywalne. Jest nawet mniej rozbojów, pobić i kradzieży. W tym względzie nic złego się nie dzieje. Tak to bywa, że policja jest oceniana przez pryzmat wydarzeń, które mają charakter medialny. W tych kategoriach, dotyczących bezpieczeństwa ludzi na ulicy, nie ma powodów do niepokoju. Można spokojnie chodzić po ulicach. Do sytuacji, związanej z chuliganami ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, i tej zaistniałej w lokalu Stacja, trudno mi się odnieść. Gdy to się wydarzyło, nie byłem komendantem. Teraz robimy wszystko wspólnie z policjantami z komendy wojewódzkiej, aby w przyszłości zapobiec takim zdarzeniom. Pani zwróciła uwagę na pewne nieprawidłowości. To jest przedmiotem kontroli, czekam na wyniki i wnioski. W zależności od tego, jakie będą, zlecę czynności zmierzające do ustalenia, co i w którym momencie nie zadziałało, bądź było robione w sposób niewłaściwy. W przypadku rażących zaniedbań, czy tzw. fuszerki, będzie wszczynane postępowanie dyscyplinarne i będą wyciągane konsekwencje. Na pewno podejmę stosowne działania, do końca wyjaśniające całą sytuację. Będziemy musieli sobie odpowiedzieć napytania, co było nie tak, żeby w przyszłości nie miało to miejsca. Każda sytuacja w naszej pracy jest inna, ale istnieje pewien algorytm, który pozwala powiedzieć, co i kto powinien robić, a czego nie.
- Oprócz komendanta odwołano również jego zastępcę, na pański wniosek. Dlaczego?
- Lepiej będzie dla jednostki, jak całe kierownictwo się zmieni. Łatwiej będzie wyjaśnić pewne sytuacje. Nie chce absolutnie sugerować, że były już pierwszy zastępca KPP miałby coś utrudniać. Nie. Nowy zespół to jednak nowe i świeże spojrzenie. To pozwoli na reorganizację służby i wypracowanie pewnych wniosków.
- Czy w takim razie szykuje pan więcej zmian? Gdy rok temu przyszedł komendant Morawiecki, ściągnął do Oławy swoich najlepszych policjantów, a Gałuszka zabrał kilku swoich. Teraz też tak będzie?
- Już parę razy przepraszałem nowych współpracowników, bo Trzebnica cały czas wraca w słowach i jeszcze się mylę. To kwestia pięciu lat pracy w tamtym miejscu. Zostawiłem tam grupę świetnych naczelników pionów prewencji i kryminalnego, służbę dyżurną. To świetna kadra i dobrze mi się z nimi współpracowało, ale dostałem nowe zadanie. Tutaj sytuacja jest trudna, ponieważ trwa remont. W jednym pokoju siedzi kilku policjantów, w drogówce kilkunastu. To budzi stresowe sytuacje, ciężko się pracuje. Jak się jeszcze dołoży zmianę komendanta i zastępcy - to wiadomo, że policjanci przechodzą trudny moment. Nie zamierzam robić desantu, bo Trzebnica jest za daleko i nikt nie będzie tu dojeżdżał. Gdyby była dużo bliżej, to być może, ale tu też są świetni policjanci, tylko pewne rzeczy trzeba na nowo poukładać. Oni muszą się dostosować do moich potrzeb i oczekiwań. Nie mówię na razie, że nie będzie zmian i nie mówię, że będą. To się okaże. Z pewnością nie będzie instrumentalnego zamieniania. Moje zadanie jest takie, żeby wszystko ogarnąć z podległymi policjantami, którzy pracują tutaj.
- Kilka dni po tym, jak objął pan funkcję szefa oławskiej jednostki, skradziono jedyny wolno stojący bankomat w Oławie. Niektórzy twierdzą, że to test i wyzwanie dla nowego komendanta.
- No właśnie. Nasz pech (policjantów) polega na tym, że złodzieje sobie wypatrzyli właśnie ten bankomat. Mój pech, że zbiegło się to z tym, że wtedy zacząłem służbę. Gorzej zacząć nie mogłem. (śmiech) Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Policjanci, którzy patrolują miasto w nocy, nie są w stanie być wszędzie w jednym czasie. Nie mogliśmy wystawić stałego posterunku przy tym wolno stojącym bankomacie. Stało się to, co się stało, trudno, ale prowadzimy bardzo intensywne czynności przy ustaleniu sprawców, wspólnie z policjantami z KWP we Wrocławiu. Wczoraj siedziałem w lesie osiem godzin, właśnie w związku z tą sprawą.
- Jest trop...
- Bankomat został znaleziony, zabezpieczono go do dalszych szczegółowych badań. Mieszkaniec Siedlec trafił na niego podczas spaceru. Był w trudno dostępnym miejscu, w lesie, w pobliżu wałów. Dojechać tam mogło tylko auto terenowe. To niejedyne zdarzenie na Dolnym Śląsku. W ostatnim czasie skradziono dwa takie bankomaty w innych miejscowościach. Sposób działania był taki sam.
- Ile pan pracuje w policji i jak długo zamierza? Niektórzy twierdzą, być może złośliwie, że przyszedł pan tutaj, aby spokojnie przeczekać do emerytury
- No właśnie... zasmakowałem spokoju. Nie wiem, czy złośliwi, czy może niezorientowani w sprawach. Na przyjściu do Oławy finansowo nic nie zyskuję, jedynie na czasie dojazdu, bo codziennie w samochodzie spędzałem 4 godziny. Pracuję od 1982 roku, w lipcu zacznę 33. rok służby. Ile jeszcze popracuję, to zależy od moich przełożonych. Chciałbym w Oławie zrobić coś dobrego, żeby mieszkańcy mnie dobrze zapamiętali. Moją karierę zawodową można podzielić na kilka etapów. Najpierw była służba wojskowa, w 1987 roku ukończyłem szkołę oficerską w Szczytnie. Od tego czasu do 1996 roku pracowałem w komendzie na Krzykach we Wrocławiu, w wydziale kryminalnym. Tam też zostałem naczelnikiem wydziału kryminalnego. Od 1996 do 2009 byłem zastępcą naczelnika wydziału kryminalnego w komendzie wojewódzkiej. Wiele się nauczyłem. Później pracowałem w Trzebnicy. To też było nowe doświadczenie, bo komenda powiatowa to inna struktura. Mile to wspominam, wyniosłem pewne umiejętności na poziomie współpracy z samorządem. Skorzystałem z tego i chcę te doświadczenia wykorzystać na gruncie oławskim. Już spotkałem się z wójtem, burmistrzem i starostą.
- Czym się pan interesuje?
- To są rzeczy, na które nie miałem ostatnio za wiele czasu, bo o 6 rano wyjeżdżałem do pracy i o 18.00 wracałem. Teraz do pracy mam blisko, więc będzie więcej czasu dla siebie. Mam taką nadzieję. Lubię jazdę na rowerze, na pewno będę jeździł z żoną po powiecie. Interesuję się historią, szczególnie upodobałem sobie okres Piastów i Jagiellonów. Bardzo lubię również podróżować. W tamtym roku byłem w Czarnogórze i Albanii - piękne tereny, wciąż odkrywane. Albania szczególnie, jako państwo, które przez wiele lat było w izolacji, a teraz widać je zupełnie na nowo. Polecam.
- Nie mam prawa jazdy, ale właśnie jestem w trakcie robienia kursu. Czy mogę dojeżdżać do pracy samochodem?
- Liczyłem się z tym, że pani zada to pytanie (Telewizja TTV i TVN opublikowała materiał, na którym widać, jak policjantka RD z Trzebnicy wsiada za kółko bez uprawnień. Marek Bugajski powiedział wtedy, że nic takiego poważnego się nie stało, bo funkcjonariuszka jest w trakcie kursu i ma nadzieję, że wkrótce tego problemu nie będzie - przyp. red.). Moje stanowisko w sprawie tamtego nieszczęsnego zdarzenia było jasne, jednoznaczne i od początku czytelne. Pierwsza odpowiedź, którą powtórzyłem trzy razy podczas nagrania z gazetą lokalną i telewizją TVN, była taka, że policjantka postąpiła nagannie, absolutnie nieodpowiedzialnie i zniszczyła wizerunek policji. Uderzyło to we wszystkich. Powiedziałem, że poniesie konsekwencje i tak się stało. Otrzymała mandat, a w wyniku postępowania dyscyplinarnego została ukarana naganą. Tamto niefortunne zdanie, które ma pani na myśli, było prawdziwe, ale wyrwane z kontekstu. Chciałem wtedy podkreślić, że mam nadzieję, że policjantka wreszcie zda prawo jazdy, bo próbowała już kilka razy, i będzie po problemie. Dziennikarze zrobili z tej wypowiedzi moje główne stanowisko w tej sprawie. To była dla mnie duża nauczka, i nieprzyjemna sprawa.
- Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w pracy!
Agnieszka Herba
Reklama
Pewne rzeczy trzeba poukładać
Rozmowa z mł. insp. Markiem Bugajskim, nowym komendantem powiatowym policji w Oławie
- 21.04.2014 10:47 (aktualizacja 27.09.2023 16:06)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze