- Wystartował pan w ostatnim etapie „Joker”, ale chyba nie ścigał się dziś na sto procent?
- Zgadza się, to miała być runda honorowa. Zawody wygrałem już przed dwoma tygodniami, ale nie chciałem ominąć żadnego etapu, bo po prostu lubię biegać.
- Dla pana ten „ZiMnaR” liczył ponad 50 km, to trochę więcej niż długość maratonu
- Jeśli brać pod uwagę tylko poszczególne etapy, to rzeczywiście dystans wyniesie ok. 50 km, ale ja przebiegłem znacznie więcej. Za każdym razem, gdy zawody odbywały się w Jelczu-Laskowicach, docierałem tam na własnych nogach. Mieszkam w Oławie, więc biegłem do Jelcza, a po etapie wracałem do domu też biegiem. Gdyby to policzyć łącznie, wyjdzie prawie 200 km!
- To pana pierwszy start w „Zimowym Maratonie na Raty” i od razu wyraźne zwycięstwo...
- Do tych zawodów szykowałem się od pięciu lat. Trenowałem ciężko, szykując najwyższą formę. Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać. Nastawiałem się na to, chciałem też pobić rekord trasy, który należy do Grzegorza Kiełczewskiego. Zabrakło mi pół minuty, ale to dla mnie większa motywacja, żeby za rok przygotować się jeszcze lepiej.
- Jak często pan trenuje?
- Biegam pięć razy w tygodniu, mniej więcej po 20 km. Do tego dochodzi specjalnie przygotowana dieta...
- To bardzo dużo - dla przeciętnego człowieka jest to praktycznie nieosiągalne, przynajmniej na początku...
- Dlatego najlepiej zacząć od krótszych dystansów. Myślę, ze wielu ludzi biega głównie po to, żeby zrzucić parę kilogramów. Organizm zaczyna spalać tłuszcz po 20 minutach biegania i od tego najlepiej zacząć, a w miarę poprawiania formy, wydłużać ten czas.
- Wspominał pan też o diecie...
- Stosuję bardzo ścisłą dietę, ale dla tych którzy chcą zacząć biegać, mam kilka rad. Przede wszystkim dieta powinna być bogata w węglowodany. Istotne jest też białko, bo wbrew pozorom mięśnie są biegaczom bardzo potrzebne. Poza tym warzywa w każdej ilości, bo to są same witaminy. Unikać należy ciężkich potraw. Na kiełbaskę z grilla pozwalam sobie bardzo rzadko.
- Z każdym rokiem startuje w „ZiMnaRze” coraz więcej uczestników. To wzrost zainteresowania aktywnością ruchową?
- Moim zdaniem jest z tym coraz lepiej. Do Oławy przeprowadziłem się 10 lat temu. Już wtedy trenowałem, Biegnąc ulicami, często mijałem wyraźnie zaskoczonych przechodniów, lub spotykałem się z reakcją w stylu: - Co on głupi robi, biega? Dziś jest zupełnie inaczej. Widok biegacza już tak nie dziwi, coraz więcej osób uprawia taką formę relaksu.
- Relaksu?
- Dokładnie tak. Nic lepiej nie działa na człowieka niż bieganie. Poprawia humor, ułatwia zasypianie wieczorem i wstawanie rano. Rośnie apetyt, bo jedzenie najlepiej smakuje po wysiłku. Człowiek staje się po prostu szczęśliwszy, dlatego polecam bieganie każdemu!
- Pana najbliższe plany sportowe to...
- ...start w praskim maratonie, później w oławskim „Biegu Koguta”, a jesienią w maratonie wrocławskim.
- Wspominał pan ostatnio, że przygotuje niespodziankę dla organizatorów „ZiMnaRa”. Co to takiego?
- To „Torcik mistrza”, z malinami. Oczywiście dietetyczny (śmiech). Przygotowałem go sam, z niewielką pomocą żony, a jest to forma podziękowania organizatorom za wspaniałą imprezę. Naprawdę świetnie się tu bawiłem, podobnie jak inni uczestnicy „ZiMnaRa”. Życzyłbym sobie, żeby za rok impreza była równie udana i cieszyła się jeszcze większą popularnością.
Tekst:
Arkadiusz Okoń
Fot.: Piotr Wicher
Napisz komentarz
Komentarze