- Latem ubiegłego roku opublikowaliśmy wywiad z Janem Kowalczykiem, byłym wieloletnim dyrektorem oławskiego PKS-u, wieszczącym rychłą upadłość firmy. Od kilku tygodni ostro atakuje PKS i jego prezesa oraz władze powiatu, także szef stowarzyszenia, grupującego mieszkańców dwóch wsi z gminy Oława. A pan milczy jak zaklęty...
- Opinie o naszej firmie, jakie pojawiają się w prasie, szczególnie tej lokalnej, oławskiej, nie są dla nikogo z nas obojętne. Jesteśmy przedsiębiorstwem usługowym, które w swoich wielu zadaniach ma także bardzo ważną funkcję społeczną, jaką jest zapewnienie transportu zbiorowego tysiącom mieszkańców naszego powiatu. Funkcjonujemy na wolnym rynku, jako normalne przedsiębiorstwo, konkurujące z innymi podmiotami. Nie wszystko więc, co jest związane z naszą działalnością, może być publicznie ujawniane. Są pewne informacje zastrzeżone dla naszego właściciela, jakim od 2010 roku jest samorząd powiatu oławskiego, oraz dla powołanych przez niego organów nadzorczych. Rzeczowa publiczna polemika, czy to z dyrektorem Kowalczykiem, czy też z prezesem Michałowskim, wymagałaby ujawnienia pewnych danych, nazywanych eufemistycznie wrażliwymi. To nie jedyny powód, dlaczego nie reagowałem dotąd szybko i skutecznie na krytykę prasową. W przypadku przywołanej tu rozmowy z Janem Kowalczykiem przyczyna była dość banalna. Gdy ukazała się na łamach waszej gazety, przebywałem na urlopie, poza granicami kraju. Gdy wróciłem do Oławy, tempo zdarzeń było tak duże, że pewne tezy, które postawił były szef PKS-u, były po prostu nieaktualne, bo życie bardzo szybko je zweryfikowało. Nie było więc już powodu z tym polemizować. Co do niedawnych zarzutów stowarzyszenia mieszkańców z gminy Oława, zareagował na to Zarząd Powiatu, więc tu także nie musiałem już niczego z własnej strony dodawać.
- Jednym z głównych zarzutów i zarazem zmartwień dyrektora Kowalczyka było to, że w 2011 roku, jako nowy prezes, przeprowadził pan pewien manewr księgowy, sztucznie poprawiający kondycję spółki. Zwiększył pan znacznie okres odpisów amortyzacyjnych - z sześciu do dwudziestu lat. Zdaniem byłego szefa, grozi to znacznym pogorszeniem kondycji PKS-u, bo nie pozwala na właściwe odtwarzanie majątku trwałego.
- Pan dyrektor Kowalczyk, którego bardzo szanuję i liczę się z jego zdaniem, nie do końca ma tu rację. Przede wszystkim nie wziął pod uwagę okoliczności, w jakich przeprowadziliśmy ten - jak on to określa - "manewr finansowo-księgowy". To było po 2010 roku, bardzo niekorzystnym dla oławskiego PKS-u. Straciliśmy wtedy prawie 1/3 naszych przychodów, generowanych dzięki współpracy z firmą MAN. Ona wybudowała i oddała wtedy do użytku własną stację serwisową w Pietrzykowicach, niedaleko Wrocławia, i tuż przy zjeździe z autostrady A-4, a więc w miejscu bardzo atrakcyjnym i wygodnym dla kierowców samochodów ciężarowych tej marki. Dotąd my byliśmy jedynymi serwisantami tych aut w całym regionie południowo-zachodniej Polski. Prowadziliśmy także sprzedaż ciężarówek MAN-a. Utrata tych MAN-nowskich przychodów w bardzo dużym stopniu wpłynęła więc na pogorszenie kondycji naszej firmy i spowodowała, że rok 2010 zamknęliśmy stratą, przekraczającą 3 mln złotych. Wychodziliśmy też wtedy spod kurateli państwowej i były różne koncepcje nowego podporządkowania właścicielskiego naszej firmy. Rodziło to napięcia w załodze i nie pozostawało bez wpływu na kondycję firmy. Gdy pod tym względem sytuacja w końcu się ustabilizowała i staliśmy się spółką powiatu oławskiego, w porozumieniu z nowym właścicielem wprowadziłem zmiany w systemie odpisów amortyzacyjnych. Dostosowaliśmy się do warunków rynkowych, bo nasi konkurenci w podobny sposób mieli to już od dawna ustalone. U nas to było, owszem, korzystne dla firmy, bo okres amortyzacji był dostosowany do czasu wyleasingowania pojazdów, który najczęściej wynosił wtedy 36 miesięcy, a więc trzy lata, a nie sześć, jak mówił dyrektor Kowalczyk. W efekcie roczny odpis amortyzacyjny wynosił prawie 4 mln zł. To było możliwe w dobrym czasie dla naszego PKS-u. Jednak w 2010 i w latach następnych utrzymanie takiego reżimu stało się niemożliwe. Obawy byłego szefa naszej firmy, że zdekapitalizujemy i roztrwonimy majątek, są niesłuszne. W najbardziej kryzysowym ostatnio roku 2010 wyleasingowaliśmy jeden nowy autobus, ale w następnych powiększyliśmy naszą flotę o sześć nowych autobusów (głównie marki SOR) - różnych gabarytów, także do obsługi tras międzynarodowych. Odnawiamy też tabor towarowy - ten dział w ostatnim okresie znacznie zwiększył swoje przychody. Jesteśmy w trakcie modernizacji całego systemu serwisowego dla produktów firmy "Bosch", które w sporych ilościach są wykorzystywane w samochodach ciężarowych i w autobusach. Utrzymaliśmy także serwisowanie pojazdów MAN i zauważyliśmy w tym przypadku powrót wielu naszych byłych klientów, którzy po prostu doceniają jakość pracy naszych mechaników. Nasz serwis zdobył certyfikat ISO 9001, który potwierdza, że jakość świadczonych usług jest dla nas priorytetem.
- Z tego, co pan mówi, wynika, że sytuacja finansowa spółki jest coraz lepsza, a obawy - zarówno dyrektora Kowalczyka jak i prezesa Michałowskiego - o przyszłość oławskiego PKS-u, nie do końca są więc słuszne...
- Daleki jestem od samozadowolenia. Działamy na bardzo trudnym rynku transportowym. Ale fakty są rzeczywiście takie, że po okresie stagnacji, a wręcz drastycznego spadku przychodów, stopniowo je poprawiamy, nie wyprzedając i nie pozbywając się przy tym majątku. Strata za rok 2010 przekraczała 3 mln zł. Rok później, prawda, że także dzięki zmianom w odpisie amortyzacyjnym, zmniejszyła się do 500 tys. złotych. Ubiegły rok także zakończyliśmy na minusie - zamknął się stratą w wysokości 1,9 mln zł, na co decydujący wpływ miał nadal spadek przychodów z działu serwisowego, a także słaby wynik naszego oddziału w Strzelinie. W tym roku zauważamy jednak wyraźne odbicie na plus. Po okresie wakacyjnym, który corocznie jest trudny, bo spadają nam wtedy znacznie przychody z przewozów osobowych, wrzesień zamknęliśmy wynikiem dodatnim, na poziomie ok. 65 tysięcy złotych. Jeszcze lepiej było w październiku, który zamknęliśmy zyskiem w wysokości ok. 243 tys. zł. Za 10 miesięcy 2013 roku poprawiliśmy wynik w stosunku do roku 2012 o 800 tys. zł. Wpływ na to miało także wygranie przetargu na obsługę komunikacji podmiejskiej, dofinansowywanej przez gminę Kobierzyce. Obsługuje ją głównie nasz oddział strzeliński, co poprawiło jego wynik finansowy, ale nie jest to jeszcze sytuacja zadowalająca. W nowym roku oddziałowi strzelińskiemu będziemy poświęcać znacznie więcej uwagi.
- Rolf Michałowski zarzuca wam trwonienie publicznych pieniędzy na wysokie gaże dla członków zarządu i rady nadzorczej...
- Zarzut ten nie powinien być do mnie adresowany, bo w tych przypadkach jest to kompetencja Walnego Zgromadzenia, którą to rolę pełni Zarząd Powiatu. Działania, jakie podejmowałem stopniowo w ciągu ostatnich lat, a które wynikają z mojej kompetencji, całkowicie przeczą temu, co pisze pan Michałowski. Koszty funkcjonowania szeroko pojętej administracji w firmie, gdy byliśmy spółką Skarbu Państwa, a obecnie, są nieporównywalne. Teraz są po prostu radykalnie niższe. Również w porównaniu do mojej pierwszej kadencji, a więc do okresu od połowy roku 2010 do wiosny 2013, są też zdecydowanie niższe. Poprzednio zarząd liczył dwóch członków, teraz jestem w nim sam, jako prezes. Do reprezentowania spółki powołani są prokurenci, którzy za sprawowanie prokury nie otrzymują żadnego dodatkowego wynagrodzenia. Redukcje w liczbie pracowników odbywały się spokojnie. Najczęściej wynikały z naturalnego ruchu, czyli z przechodzenia na emeryturę. Raczej nie przyjmujemy nowych ludzi w miejsce takich osób, tylko ich dotychczasowe zadania rozdzielamy na aktualnie pracujących w danym dziale czy w danej komórce. Oczywiście staramy się, by to nie odbiło się na jakości naszych usług. Współpracujemy ze związkami zawodowymi, a mamy ich nadal trzy w naszej firmie - NSZZ "Solidarność", "Sierpień 80" oraz Związek Zawodowy Kierowców. Zatrudniamy obecnie około 260 osób i wciąż jesteśmy jednym z większych pracodawców w powiecie oławskim.
- Sporo emocji budziła i nadal budzi rezygnacja z odpraw pasażerów na wrocławskim dworcu autobusowym...
- Wyjaśnialiśmy to już publicznie, że głównym powodem tej decyzji było radykalne podniesienie opłaty za korzystanie z dworca, wprowadzone przez spółkę "Polbus-PKS", która od pewnego czasu nie jest jego właścicielem, tylko tymczasowym zarządcą. Po zmianie systemu naliczania tych opłat, w pierwszej wersji obliczyliśmy, że zamiast 25 tys. zł netto, będziemy musieli płacić miesięcznie ponad 150 tys. zł. Druga wersja, zaproponowana przez spółkę "Polbus-PKS" i od której ta firma już nie chciała odstąpić, oznaczała wzrost opłaty o 100 procent. To także powodowało konieczność radykalnego podwyższenia cen biletów, czyli uderzenia po kieszeni mieszkańców - także tych ze Stanowic i Marcinkowic, którzy dojeżdżają naszymi autobusami do Wrocławia lub do Oławy. Nie bez znaczenia były przy tym także nowe plany zagospodarowania dotychczasowego dworca PKS we Wrocławiu. Jak wiadomo, ma tam wkrótce powstać nowa galeria handlowa. W jednej z koncepcji przewiduje się co prawda utrzymanie tam dworca autobusowego, ale na czas inwestycji, czyli na okres co najmniej 3 lat, musiałby on być i tak przeniesiony w inne miejsce. Wciąż go nam jednak nie wskazano. Dlatego sami się tym zajęliśmy i znaleźliśmy rozwiązanie w postaci przystanku przy ulicy Ślężnej, maksymalnie blisko dotychczasowego dworca. Mniej więcej w tym samym czasie dwie świdnickie firmy przewozowe przeniosły się z dworca na przystanek przy ulicy Dawida. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie jest komfortowe rozwiązanie dla naszych pasażerów, dlatego porozumieliśmy się z firmą "Dexpol", od której wydzierżawiliśmy parking przy ulicy Piłsudskiego, naprzeciw budynku NOT. Tam staramy się wkrótce utworzyć przystanek o podwyższonym standardzie dla naszych autobusów, gdzie warunki oczekiwania na odjazd do Oławy, do Strzelina i do Jelcza-Laskowic, bo na tych kierunkach głównie działamy, będą dużo lepsze. Nie będziemy tam jednak szaleć z inwestycjami, bo nie jesteśmy właścicielami terenu. Poza tym to jest przecież w zasadzie komunikacja podmiejska, gdzie czas przejazdu nie przekracza w jedną stronę 60 minut, więc nie ma potrzeby tworzenia dla niej jakiejś rozbudowanej i kosztownej infrastruktury.
- W ostatnim numerze naszej gazety opublikowaliśmy list otwarty prezesa spółki "Polbus-PKS", w którym zaprasza pana do rozmów, w celu negocjacji nowych opłat za korzystanie z wrocławskiego dworca.
- Spółka "Polbus-PKS", zaprasza nas do rozmów, bo boi się, że za nami wkrótce pójdą następni przewoźnicy i tak jak my, uciekną z wrocławskiego dworca. Nie powiem, że nie skorzystam z tego zaproszenia, bo to przecież przez wiele lat był nasz ważny partner biznesowy. Co prawda występował pod różnymi nazwami i podobnie jak my, zmieniał swoją strukturę właścicielską, ale to nie ma tu znaczenia. Przez długi czas współpracowaliśmy i obie strony były z tego zadowolone. Nie odżegnuję się więc od rozmów, ale na pewno nasza pozycja przetargowa jest dziś znacznie silniejsza, właśnie dzięki tym działaniom, jakie podjęliśmy w pierwszej połowie tego roku. Większość naszych klientów, mimo pewnych niedogodności, przyjęła to ze zrozumieniem. Wynagrodziliśmy im ten kłopot obniżką cen biletów za przejazd na trasie z Wrocławia do Oławy.
- Odpowiedzialne za was władze powiatu, a także mieszkańcy Oławy i okolic mogą więc spać spokojnie - nic złego w oławskim PKS się nie zdarzy...
- Mówiłem już, że daleki jestem od samozadowolenia, ale jak dotąd samorząd powiatowy nie dokładał do nas ani złotówki i myślę, że tak będzie nadal. Na kolejne lata patrzę z optymizmem. Przewiduję, że tendencja systematycznej poprawy naszej kondycji finansowej utrzyma się także w 2014, bo zaskutkują wtedy pewne inwestycje, jakie wykonaliśmy w tym roku oraz obniżanie kosztów, co wprowadzamy od dłuższego czasu. Rynek, na którym działamy, jest jednak bardzo trudny i zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego. Ważne, aby właściwie i szybko reagować na ewentualne negatywne zjawiska.
- Dziękuję za rozmowę.
Reklama
PKS na równi - prostej czy pochyłej?
Powiat. Niesłuszna krytyka. Z Erwinem Monastyrskim, prezesem zarządu spółki PKS Oława - rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski
- 09.12.2013 08:40 (aktualizacja 27.09.2023 16:13)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze