Kolarstwo Rozmowa
- Kolarstwo - to nie tylko ściganie się na szosie...
- To prawda. Uczestniczę w wielu wyścigach szosowych, ale dużo lepiej czuję się na torze. Być może ukierunkowała mnie przeszłość kolarska prezesa naszego klubu, Bogumiła Wosza, który także był torowcem.
- Twoje ostatnie osiągnięcia, to...
- ...na mistrzostwach Polski, w czerwcu, zdobyłem srebro w sprincie i brąz w keirinie. W lipcu, na mistrzostwach Europy, w Portugalii, byłem członkiem zespołu, który zajął trzecie miejsce w sprincie. Startowałem także w sprincie drużynowym, na mistrzostwach świata w Glasgow. Zajęliśmy tam szóste miejsce.
- Jaki masz plan treningów?
- Ćwiczę głównie na drewnianym torze w Pruszkowie, oraz na szosie. Przejeżdżam dziennie około 100 km. W zimie dochodzi siłownia. Treningi są tak ustawione, żeby szczyt formy przypadał na przełom czerwca i lipca, na mistrzostwa Polski, które są także eliminacjami do mistrzostw Europy i świata. Trenuję indywidualnie i na zgrupowaniach. W efekcie bardzo dużo czasu spędzam poza domem.
- A szkoła, dziewczyna?
- Uczęszczam do III klasy Technikum Informatycznego, w jelczańskim Zespole Szkół. Wychowawczynią mojej klasy jest nauczycielka geografii Katarzyna Milewska. W szkole jestem traktowany jak każdy uczeń. Pogodzenie treningów i licznych startów w zawodach z nauką jest trudne. Na szczęście większość nauczycieli rozumie moją sytuację i starają się pomagać. Na zgrupowania jeżdżę z podręcznikami. Nie wiem, co będę robił po maturze. Widzę dwie możliwości - albo profesjonalne kolarstwo, albo studia na AWF. Dziewczyna też jest i jak dotąd wytrzymuje długie rozłąki.
- Masz stypendium sportowe?
- Zarówno Polski Związek Kolarski, jak i władze gminy, w której mieszkam, nie widzą potrzeby udzielenia wsparcia sportowcom w takiej formie. A kolarstwo nie jest tanią dyscypliną. Bez pomocy naszego sponsora - Władysława Piszczałki, oraz moich rodziców, musiałbym zrezygnować ze ścigania się. Nie robię tego dla pieniędzy, przynajmniej na obecnym etapie mojej kariery. Przygotowuję się jednak do uprawiania kolarstwa profesjonalnie. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć ten cel, mimo że mam problemy ze zdrowiem. Jestem cukrzykiem i mam chorą tarczycę. Cały czas muszę się kurować, ale dokumenty o sposobie leczenia moich dolegliwości są systematycznie składane w komisji antydopingowej. Na pewno drugim Lancem Armstrongiem nie będę! (śmiech).
- Wysiłek na treningach i zawodach nie zakłóca procesu leczenia?
- Według lekarzy, którzy gruntownie mnie przebadali, nie ma żadnej kolizji.
- Trenujesz w "Moto-Agbud" J-L, miałeś tam już kilku szkoleniowców...
- Konkretnie dwóch - Mieczysława Karłowicza i Zygmunta Walczaka. Obu wiele zawdzięczam. Szkoda, że pan Mietek musiał zrezygnować z pracy - bardzo go nam brakuje...
- Są tam także inni młodzi kolarze...
- Tak, bo w naszym klubie dużą wagę poświęca się szkoleniu młodzieży. W grupie juniorów młodszych trenuje mój brat Bartosz, młodszy o trzy lata. Ma już sporo osiągnięć. Obecnie najlepszymi młodzikami są: Wiktoria Kulicka, Łukasz Michalski i Szymon Stelczyk. A mój drugi brat - sześcioletni Kuba - również zdradza zainteresowanie kolarstwem.
- Czy to nie dziwne, że w tak małej gminie, jaką jest Jelcz-Laskowice, istnieją dwa kluby kolarskie?
- Nie wiem, o co dokładnie w tej sprawie chodzi, ale moim zdaniem to trochę bez sensu.
Fot.: archiwum Zygmunta Walczaka
Reklama
Nie chce być drugim Armstrongiem
Osiemnastoletni junior Mateusz Rudyk z UKS "Moto-Agbud" Jelcz-Laskowice, odniósł wiele sukcesów w zawodach krajowych i zagranicznych. Potwierdził, że ma nieprzeciętny talent. Trenuje kolarstwo już ósmy rok. Najpierw fascynowała go piłka nożna. Ojciec Zbigniew, były kolarz, zasugerował mu rower. Mateusz posłuchał - w pierwszym wyścigu startował w roku 2005. I tak jest do dziś...Z Mateuszem Rudykiem, o jego krótkiej, ale już pełnej sukcesów karierze sportowej - rozmawia Jerzy Smyk
- 04.11.2013 10:04 (aktualizacja 27.09.2023 16:15)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze