Michalina i Bronisław Żydłowie
Początkowo efekt kolorowej fotografii uzyskiwali dzięki sztuce retuszu. Później, na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, Bronisław przywiózł od brata z Anglii materiały do zdjęć kolorowych. Zawsze interesowały go nowinki techniczne, nie tylko z dziedziny fotografii - chyba jako pierwszy w Oławie miał kolorowy telewizor, a dzieci i wnuki brata zawsze mogły się spodziewać u stryjostwa jakichś ciekawych, mechanicznych zabawek.
Prywatnie pielęgnowali tradycje przedwojennego „dobrego domu”- ciepłego, kulturalnego, z doskonałą kuchnią i wysmakowanym urządzeniem wnętrza. Pochodząca również z Kołomyi oławianka, Janina Zarembowa wspomina, że u Żydłów zawsze bardzo dbano o zachowanie dobrych obyczajów, o właściwą formę.
Zdzisław Bystrzanowski - Michalina była jego matką chrzestną - wspomina tradycyjne spotkania brydżowe, połączone z kolacją, które odbywały się w domach grupy przyjaciół. Byli to m. in. Bronisław Żydło, ks. Franciszek Kutrowski, dentysta Władysław Niemkiewicz, sędzia Jan Dulębowski, aptekarz Edward Dobrucki i ojciec Zdzisława, Edward Bystrzanowski. - Tradycyjnie po wtorkowej nowennie spotykali się u księdza Kutrowskiego - opowiada Zdzisław. - Potem kolejno w coraz to innym domu, przy czym czwartkowe kolacje u Żydłów odznaczały się szczególnie znakomitą kuchnią. To nie dziwi, gdy się przewertuje zachowany gruby zeszyt z przepisami kulinarnymi Michaliny (i Teklusi pewnie też).
Wnuczka Stefana Żydły, brata Bronisława, Agata Żydło opowiada o imieninowych przyjęciach, wydawanych przez stryjostwo. Z perspektywy dziecka zapamiętała szczególnie duży stół, pięknie zastawiony samymi frykasami. Zdzisław, który często bywał u swojej chrzestnej matki, cioci Myszki, wspomina ich obydwoje jako serdecznych, skromnych i powściągliwych: - Ona była bardzo cicha, stonowana, on był przemiłym, ciepłym człowiekiem, obydwoje lubili ludzi - nie do pomyślenia było, by mogli kogoś skrzywdzić.
- Ciocia Myszka była bardzo mądrą kobietą, mądrą taką życiową mądrością - opowiada Agata Żydło. - Potrafiła zawsze doradzić w najtrudniejszych sprawach.
Prowadzili bardzo uregulowane życie - na śniadanie zawsze był biały ser i miód, między trzynastą a piętnastą zakład był nieczynny, to była pora przygotowanego przez gosposię obiadu i obowiązkowej poobiedniej drzemki. Dbali o zdrowie, codziennie wieczorem (póki im sił starczało) wybierali się na tradycyjny spacer, do dworca kolejowego i z powrotem.
Napisz komentarz
Komentarze