Ale... 23 czerwca coś drgnęło. Udało się zwabić tłumy na Rynek. Jak to możliwe? WENA zorganizowała zlot zabytkowych aut i to okazało się receptą na oławski letarg. Idąc na tę imprezę, myślałam trochę po oławsku. W głowie mi kołatało: - Na plakacie napisali około 60 perełek motoryzacji, więc pewnie nic z tego nie wyjdzie i przyjedzie 30... W większości fiaty, syrenki, polonezy...
Przekonałam się, jak bardzo się mylę. Kiedy zobaczyłam, pontiaca, forda mustanga, cadillaca - zapomniałam, że jestem w pracy. To była piękna podróż po świecie motoryzacji. Ponad dwie godziny, minęły błyskawicznie. Zlot to doskonały przykład, że mieszkańcy są głodni nowości. Pokazali, że są w stanie wyjść z domu, jeśli dzieje się coś ciekawego. Sami organizatorzy byli przygotowani na około sześć tysięcy ludzi, tyle wydrukowali limitowanych pocztówek. Już w połowie imprezy ich zabrakło. Od właścicieli perełek na czterech kółkach słyszałam: - Nie spodziewaliśmy się aż takiego zainteresowania! Jaki wniosek? Może warto wpuścić w to miasto trochę świeżości. Iść do przodu, a przede wszystkim zrezygnować z monotonii, która towarzyszy dużym imprezom. Od lat wszystko jest przewidywalne. Gdy organizowane są większe imprezy wiemy, że znów zobaczymy m.in. rycerzy. Oczywiście chwała im za to, bo ludzie z pasją są bezcenni, ale ile razy można oglądać to samo? Warto, aby oprócz koncertów i standardowych pokazów, w programie imprez znalazło się coś nowego. Tak jak tym razem. Samochodowy punkt Dni Koguta trafił do wszystkich. Starsi płakali, wsiadając do ogórka i syrenki, bo to obudziło ich wspomnienia. Młodzi z błyskiem w oku patrzyli na maszyny i w wyobraźni stawiali sobie cel: - Ja też kiedyś będę mieć takie auto! Dzieci fotografowały się i krzyczały WOW!
Mieszkańcy łyknęli tę przynętę i chcą więcej.
Agnieszka Herba
powiatowa@gmail.ocm
Napisz komentarz
Komentarze