Powojenną Oławę zasiedlili w większości repatrianci z Kresów Wschodnich. Natomiast Antoni Bienias pochodził z Beskidu Żywieckiego. - Urodził się 28 lipca 1913, w Żywcu, jako pierwsze dziecko, w inteligenckiej rodzinie - opowiada córka Beata. - Jego ojciec był urzędnikiem skarbowym, a matka nauczycielką. Miał czworo młodszego rodzeństwa. Najmłodsza z nich, już 90-letnia siostra, żyje do dziś w Szczyrku. W żywieckich szkołach uczył się aż do matury, jego nazwisko widnieje na liście absolwentów z 1931 roku, którą można znaleźć na stronie internetowej obecnego Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Żywcu. Po maturze podjął studia medyczne, początkowo na uniwersytecie w Lublanie, później w Zagrzebiu, 2 września 1939 otrzymał tam dyplom lekarza. - W trakcie studiów (nie wiem dokładnie, kiedy to było), zachorował na tyfus, którym zaraził się podczas praktyki na oddziale zakaźnym - mówi Beata. - Chorował dosyć długo i w związku z tym miał przerwę w nauce. Tę wiadomość przekazała mi babcia, wspominając, jak bardzo się wtedy martwiła o syna.
*
Wojna ściągnęła Antoniego do rodzinnego Żywca, tam od 11 listopada 1939 do 1 grudnia 1942 był asystentem na chirurgii. Później pracował w Szpitalu Górniczym, w czeskiej Karwinie, na oddziale chirurgii urazowej. - To był trudny okres - opowiada Stefania Migocka, zaprzyjaźniona z rodziną Bieniasów,. - Pacjentami byli górnicy, również więźniowie. Kontakty z nimi - poza udzielaną pomocą medyczną, były przez Niemców zakazane. Mimo to pracownicy szpitala starali się choćby podrzucić im trochę jedzenia. Któregoś razu doktor Bienias, w czasie badania w pracowni rentgenowskiej, korzystając z ciemności, wsunął pacjentowi w rękę kawałek chleba. Niestety, nie usłyszał, że chwilę wcześniej wszedł do pracowni jego szef, niemiecki lekarz. Okazało się, że kromka chleba znalazła się w ręce Niemca, a nie chorego górnika. Za pomaganie więźniom groziły surowe kary, można było spodziewać się najgorszego. Jednak Niemiec oddał ten chleb Bieniasowi bez słowa komentarza, bez żadnych karnych konsekwencji. Pod koniec wojny los się odwrócił. Wobec nadciągającego frontu wschodniego tenże lekarz, powierzając Bieniasowi kierowanie szpitalem, poprosił go przed ewakuacją o napisanie opinii, że był dobrym szefem.
W karwińskim szpitalu, około 1943 roku, nasz bohater poznał swoją przyszłą żonę, Janinę Waleczko, która pracowała w szpitalnym laboratorium.
Reklama
Doktor Bienias (1)
We wszystkich opowieściach o nim powtarza się opinia, że był bardzo dobrym lekarzem i ogromnie wymagającym szefem. Doktor Antoni Bienias - jedna z najbardziej znaczących i zapamiętanych postaci dawnej Oławy
- 02.04.2013 06:41 (aktualizacja 27.09.2023 16:28)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze