- Minęły dwa lata od chwili zaprzysiężenia pani na funkcję szefa domaniowskiego samorządu. Jesteśmy na półmetku kadencji. Czy mieszkańcom gminy Domaniów żyje się teraz lepiej niż późną jesienią 2010?
- Jeśli chodzi o ten zakres poziomu życia czy w ogóle funkcjonowania w dzisiejszej rzeczywistości, który bezpośrednio zależy od działania władz gminy, w tym także wójta, to myślę, że tak. Przez te dwa lata, dla mnie trochę szaleńcze, toczone w olbrzymim tempie, udało nam się - a mówiąc "nam", mam na myśli szeroko rozumiane władze gminy - zrobić sporo ważnych rzeczy dla mieszkańców, a jeszcze więcej przygotować zadań i spraw, które będziemy realizować w drugiej połowie kadencji. Do chwili obecnej zrealizowaliśmy szereg zadań, jak chociażby przebudowę dwóch dróg gminnych, sporządzenie miejscowych planów zagospodarowania terenu, zmodernizowaliśmy kotłownię olejową w domaniowskim Zespole Szkół, wyposażyliśmy boisko sportowe w Domaniowie, doposażyliśmy świetlice i place zabaw w wielu miejscowościach gminy. Pozyskaliśmy na to dotacje w kwocie prawie 3 mln zł. Na wiele jednak kwestii, które w istotny sposób wpływają na codzienne życie mieszkańców, nie mamy wpływu. Niewiele możemy zrobić w kwestii dostępu do wyspecjalizowanej opieki zdrowotnej, bo to przekracza nasze kompetencje. Mieszkańcy, a zwłaszcza kierowcy, często narzekają na stan dróg w naszej gminie, a nie zawsze wiedzą, że my - jako samorząd - mamy tych dróg w swoim zarządzie bardzo niewiele. Większość to są drogi powiatowe, którymi opiekuje się oławski Powiatowy Zarząd Drogowy. Jest jedna ważna droga wojewódzka, z Oławy do Strzelina, i oczywiście autostrada A-4, zarządzana przez władze centralne. Gdy coś złego się na tych nie naszych drogach dzieje, to staramy się interweniować, ale tylko to możemy robić.
- Ale możecie także partycypować w kosztach remontów i bieżącego utrzymania takich "obcych" dróg...
- To systematycznie czynimy, oczywiście w dość skromnym zakresie, w stosunku do potrzeb. Pod tym względem bardzo dobrze nam się współpracuje z oławskim PZD. Przykładem jest budowa chodnika i miejsc postojowych w Kończycach. To zadania sfinansowane będzie z budżetu powiatu oławskiego oraz gminy Domaniów. Dołożyliśmy się także do modernizacji drogi wojewódzkiej nr 396, a konkretnie do budowy chodników i kanalizacji deszczowej w Pełczycach.
- Startując jesienią 2010 w wyborach samorządowych, mówiła pani, że się nie boi różnych zaklęć, w tym tego o "zakazie ponownej kąpieli w brudnej rzece"...
- ...i dodałam, że nie uważam okresu, w którym pracowałam wcześniej na stanowisku wicewójta, jako czegoś, co można zasadnie porównać do rzeczy złych czy brudnych. Tę opinię nadal podtrzymuję, chociaż oczywiście zdarzają mi się momenty zwątpienia. One są jednak na szczęście bardzo krótkie. Więcej miałam ich na początku kadencji, który był bardzo trudny, chociażby ze względu na odziedziczone po poprzedniku takie trochę megalomańskie inwestycje, niemające właściwego pokrycia w budżecie naszego samorządu.
- Ma tu pani na myśli halę widowiskowo-sportową?
- Tak, ale nie tylko. W budżecie gminy nie było na ten cel nawet przysłowiowej złotówki. Z drugiej strony może i dobrze, że tak się stało, bo gdyby rozpoczęto tę inwestycję, dziś mielibyśmy problem, co z nią dalej robić. Hala miała kosztować więcej niż nasz tegoroczny budżet, a koszty jej utrzymania też były niemałe. Inna kwestia, to sprawa oczyszczalni ścieków w Wierzbnie. Zaplanowano jej gruntowną modernizację, ale nie zabezpieczono wkładu własnego, co mogło spowodować cofnięcie dotacji. Musieliśmy też w trybie pilnym wybudować drogę dojazdową, co się udało z pomocą Terenowego Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych.
- Hala sportowa w Wierzbnie jednak powstanie?
- Tak, ale będzie ona na miarę naszych potrzeb i możliwości. Powstanie w pobliżu szkoły, na działce, którą udało nam się pozyskać od władz kościelnych, na zasadzie zamiany gruntów. To trochę opóźniło nasze działanie, ale pewnych obowiązkowych procedur, w tym terminowych, nie da się przeskoczyć czy przyspieszyć. Nowy projekt hali był szeroko konsultowany z mieszkańcami: radnymi, radą sołecką, dyrekcją i nauczycielami wuefu z Zespołu Szkół w Wierzbnie oraz ze sportowcami LKS Polwica, bo hala będzie także im służyła. Według wstępnych wyliczeń, ma kosztować około 5 mln zł. Chcemy w dużym stopniu, co najmniej w połowie, sfinansować to zadanie pieniędzmi pozyskanymi ze źródeł zewnętrznych. Marzy nam się rozpoczęcie budowy hali jeszcze w tym roku i zakończenie w 2014.
- Chyba największym zadaniem, z jakim muszą się zmierzyć wszystkie samorządy lokalne w Polsce, a więc także Domaniów, to jest konieczność pełnego skanalizowania gminy, najpóźniej do końca 2015 roku...
- Już dzisiaj mogę powiedzieć, że nie mamy szans na to, aby zmieścić się w tym terminie, jeśli chodzi o całą gminę. Na razie nie wiem także, czy rzeczywiście będziemy w stu procentach ją kanalizować. Mamy bowiem kilka bardzo małych miejscowości, tzw. przysiółki, które nie spełniają kryteriów dofinansowania inwestycji środkami zewnętrznymi. Naszej gminy jeszcze długo nie będzie stać na to, żeby całkowicie na własny koszt doprowadzić do kilku domów wielokilometrowy odcinek sieci kanalizacyjnej, z budową przepompowni włącznie. Tam prawdopodobnie albo powstaną oczyszczalnie przydomowe, albo będą nadal funkcjonować szamba, oczywiście spełniające wszystkie niezbędne wymogi. Koncentrujemy się teraz na budowie kanalizacji w naszych największych miejscowościach, bo na nie możemy dostać dofinansowanie ze środków unijnych.
- A jak przebiegają przygotowania do wdrożenia nowej ustawy o zagospodarowaniu odpadów?
- W trakcie mojej kadencji przystąpiliśmy do Związku Międzygminnego "Ślęza - Oława" i teraz właśnie, w ramach jego struktur, zmagamy się z tym problemem. Na bieżąco monitorujemy sytuację i zgłaszamy nasze uwagi oraz propozycje. Program gospodarki odpadami, wdrażający ustawę o utrzymaniu porządku i czystości, ma być ujednolicony i będzie obowiązywał we wszystkich gminach związku. W ostatnim czasie został trochę przystopowany, bo wszyscy czekamy na ważne zmiany w ustawie, z czym boryka się teraz parlament.
- Kurą, znoszącą złote jaja, miał być węzeł przyautostradowy Brzezimierz, ale jak na razie, oprócz wybudowania szlabanów i bramek do pobierania myta za jazdę po drodze A-4, nic tam się nie dzieje...
- Jako gmina mamy na to niewielki wpływ. Staraliśmy się o pozyskanie od Agencji Nieruchomości Rolnych chociaż jednego hektara gruntu w tym rejonie, by stać się pełnoprawnym partnerem do rozmów gospodarczych, ale na razie nie ma takiej możliwości. Zaprosiłam jednak do Brzezimierza przedstawicieli legnickiej specjalnej strefy gospodarczej, która analizuje utworzenie tam podstrefy. A jeśli pan zapyta dlaczego legnickiej, a nie wałbrzyskiej, która działa w naszym powiecie, to odpowiem, że ta z Zagłębia Miedziowego jest teraz bardziej aktywna i gotowa na powiększenie swojego terenu.
- W ostatnim czasie mieszkańcy, a zwłaszcza rolnicy, narzekali na fatalny stan układu melioracyjnego w gminie, co powoduje systematyczne zalewanie pól, często w okresie zasiewów lub żniw.
- Za ten stan samorząd obecnej kadencji tak do końca nie odpowiada, ale oczywiście mieszkańcy do nas przychodzą z pretensjami. Dlatego postanowiliśmy się włączyć w rozwiązanie tego problemu. Przy współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy oraz Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych uruchomiliśmy program robót publicznych. Zatrudniliśmy pięciu pracowników, a koszty zatrudnienia w 80 procentach zrefundował nam PUP, sprzęt zaś zakupił WZMiUW. Ci ludzie stopniowo i systematycznie oczyścili spore odcinki najbardziej dotąd zaniedbanych rowów melioracyjnych oraz cieków wodnych, wykonując prace na kwotę ponad 80 tys. zł. Dwie osoby z tej grupy zostały potem zatrudnione w Spółkach Wodnych. Ponadto, aby poprawić stan melioracji w naszej gminie, wykonano prace, na które pozyskaliśmy dotację w wysokości 105 tys. zł.
- Mieszkańców Swojkowa zbulwersowały niedawno zakazy ruchu, jakie urzędnicy gminy postawili na mostkach, przy wjazdach na posesje.
- One były w fatalnym stanie technicznym i gdy otrzymaliśmy ekspertyzę budowlaną, nie mieliśmy innego wyjścia - musieliśmy postawić te znaki. Mieszkańcy byli o tym poinformowani na spotkaniu w Swojkowie i to zaakceptowali. Już po tym spotkaniu ktoś umieścił w internecie zdjęcia, nie znając dokładnie sytuacji. W tę sprawę wmieszał się również były sołtys, który chyba znowu chciał zaistnieć w mediach. Gdyby był żywotnie zainteresowany problemem, z pewnością uczestniczyłby w spotkaniu. Zrobił się więc niepotrzebny szum, bo ta sprawa, tak jak wiele innych, była dokładnie przedyskutowana z mieszkańcami i oni doskonale wiedzieli, jak i kiedy będzie rozwiązana.
- Teraz spiera się pani z mieszkańcami Goszczyny o przyszłość szkoły w tej miejscowości.
- Powtarzałam już to na kolejnych spotkaniach z rodzicami, że chcemy, aby szkoła w tej wsi nadal istniała. Nie możemy jej utrzymać na dotychczasowych zasadach. Naszej gminy nie stać na klasy z piątką czy siódemką uczniów. Może to jednak czynić fundacja bądź stowarzyszenie, które zapewni dzieciom taki sam poziom nauczania, jak dotychczas. Szkoła nadal będzie funkcjonować na zasadach placówki publicznej, zmieni się tylko organ prowadzący.
- Przed wyborami mówiła pani, że wójtem, czy innym wysokim urzędnikiem gminnym jest się przez chwilę, a człowiekiem trzeba być przez całe życie. Nie bała się pani jednak podjąć kilka ostrych decyzji personalnych - mam tu głównie na myśli odwołanie dyrektorki przedszkola w Danielowicach oraz szefa Gminnego Zespołu Oświaty.
- Dyrektorka placówki w Danielowicach sama zrezygnowała z tej funkcji, dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Faktem jest, że nie podobała mi się jej decyzja w sprawie zatrudnienia córki, bo powinna była w pierwszej kolejności zaproponować pracę osobom dotąd zatrudnionym w tej placówce, którym wygasały umowy. Tego jednak nie uczyniła. Obie panie dzisiaj nadal pracują w tymże przedszkolu, ale nie ma między nimi zależności służbowej. Co do szefa GZO, to był z nim problem, wynikający z braku odpowiednich kwalifikacji, do których obliguje ustawa o pracownikach samorządowych. Namawiałam go, aby podjął studia, ale oświadczył pisemnie, że nie zamierza tego czynić. Zaproponowałam mu inne stanowisko pracy, ale go nie przyjął. Była to więc jego świadoma decyzja.
- W czasie obu kadencji Marka Chudego dochodziło do częstych konfliktów wójta z radnymi. A jak siępani współpracuje z Radą Gminy?
- Najogólniej mówiąc - bardzo dobrze. Przed wyborami stwierdziłam, że w gminie można było zrobić dużo więcej, gdyby przy podejmowaniu wielu ważnych decyzji rozmawiano z ludźmi, słuchano tego, co mówią, i brano pod uwagę ich opinie. Powtórzę więc raz jeszcze - dla mnie każdy mieszkaniec gminy jest ważny, niezależnie od tego czy jest bogaty, czy biedny, albo czy mieszka w małym przysiółku, bądź w stolicy gminy. W swoim programie wyborczym zapowiadałam ścisłą współpracę z mieszkańcami poszczególnych wsi i ich reprezentantami, czyli sołtysami, radami sołeckimi oraz radnymi i to czynię. To dla ludzi bowiem i z ich potrzeb wynikają wszystkie działania władz samorządowych. Moje przemyślenia okazały się zbieżne z tym, co wiedzą radni, dlatego nasza współpraca jest twórcza i efektywna. To nie znaczy wcale, że mamy się wzajemnie lukrować, czy na siebie chuchać i dmuchać. Na posiedzeniach komisji bardzo często się spieramy, ale to jest twórcza wymiana poglądów. Radni wiedzą doskonale, że już za niecałe dwa lata mieszkańcy będą nas oceniali - mnie jako wójta, czyli reprezentanta całej społeczności gminnej, oraz ich jako przedstawicieli poszczególnych sołectw. Ta ocena zapewne będzie zbieżna, bo stanowimy pewien system naczyń połączonych.
- Dziękuję za rozmowę.
Reklama
Stanowimy system naczyń połączonych
Gmina Domaniów. Po półmetku kadencji. Z Dorotą Swadek-Schneider, wójtem gminy Domaniów, rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski.
- 07.02.2013 09:47 (aktualizacja 27.09.2023 16:31)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze