Skoro wiadomo, że tu ginęli ludzie, trzeba odpowiednio to miejsce traktować, uważa Krzysztof Gabryluk. I chodzi mu nie tylko o teren obozu, ale o miejsce upamiętnienia ofiar z granitowym pomnikiem: - Krawężniki są stare, droga zarośnięta trawą, można nogi sobie połamać. Kiedyś do tego rowu, przeznaczonego pierwotnie na ciała więźniów, zaczęto ciężarówkami gruz wywozić, dlatego władze postawiły tabliczkę ostrzegającą. Ale dół i tak częściowo już jest zasypany, a krzaki i trawa przykryły wysypisko. Ale śmieci dalej tu trafiają, bo to jednak kawałek od wsi. Jak zbliża się rocznica wyzwolenia obozu, to jest sprzątanie, ale tak codziennie to różnie bywa.
Krzysztof Gabryluk z córką Martą, które często przychodzi w to miejsce z ojcem. Sama też brała już udział w porządkowaniu tej miłoszyckiej mogiły - Ginęli tu ludzie, o których dziś nikt już nie pamięta - mówi Krzysztof Gabryluk. - Rodziny często nawet nie wiedzą, gdzie oni się podziali. A u nas jest to miejsce, wiemy o nim, ale zarasta trawą i historia się rozmazuje. Zawsze przekazywałem dzieciom to, co wiem. Bo posłuchać opowiadania rodziców, to nie jest to samo, co wiedza z książek. Słuchaj, twój tato słyszał od swojego taty, a on od dziadka... Zawsze chciałem, aby została w pamięci nie taka historia książkowa, tylko opowiedziana przez świadków. Pokazana w konkretnym miejscu. Słuchajcie, tu była filia obozu koncentracyjnego, tam była fabryka, ginęli ludzie...
Członkowie Lokalnej Grupy Zwiadowców Historii z Jelcza-Laskowic, założonej niedawno przez Piotra Kutelę na Facebooku, walczą o godne upamiętnienie tego miejsca. Pretekstem jest styczniowa 75. rocznica wyzwolenia obozu. - Gdzieś przy drodze, którą więźniowie codziennie przechodzili do pracy przy budowie należącej do Kruppa fabryki zbrojeniowej Berthawerk, a potem do pracy w samej fabryce, chcemy postawić pamiątkowy głaz i tablicę z informacją, że w tym miejscu był kiedyś obóz - mówi Kutela.
*
Trwają prace nad przygotowaniem wystawy w Izbie Historii Marki "Jelcz" z okazji 75. rocznicy wyzwolenia hitlerowskiego obozu pracy Fünfteichen. Burmistrz J-L Bogdan Szczęśniak prosi o przekazywanie wszelkich pamiątek związanych z obozem Fünfteichen. Poszukiwane są dokumenty, listy, zdjęcia, nieśmiertelniki, rzeczy osobiste należące do więźniów i pozostałe ślady materialne. Pamiątki przyjmuje sekretariat Urzędu Miasta i Gminy w Jelczu-Laskowicach przy ul. Witosa 24, w godzinach urzędowania (od poniedziałku do piątku 7.30-15.30, w środy 8.30-16.30) oraz Izba Historii Marki Jelcz przy ul. Inżynierskiej (poniedziałek 10.00-13.00, środa 10.00-13.00 i czwartek 15.00-18.00).
AL Fünfteichen to był niemiecki obóz pracy, największa z filii obozu koncentracyjnego Groß-Rosen. Działał w Fünfteichen (czyli Pięć Stawów) - obecnie to Miłoszyce - od 1 października 1943 do 23 stycznia 1945 roku. Ulokowany był na obszarze 42 ha, przy linii kolejowej, prowadzącej w rozwidleniu linii kolejowych do Wrocławia Głównego i Wrocławia Nadodrze. Wzdłuż torów od strony Jelcza stało 6 bunkrów wartowniczych. Dookoła na przemian stały drewniane wieże strażnicze i murowane bunkry wartownicze, żeby załoga obozowego SS miała gdzie się schować w trakcie nalotów. Obóz otoczony był dwoma rzędami drucianych płotów, przy czym wewnętrzny był podłączony pod wysokie napięcie. Od strony torów na ogrodzeniu rozwieszone były siatki maskujące, żeby pasażerowie pociągów nie widzieli tego, co dzieje się w obozie, w którym przetrzymywano co najmniej 6 tys. więźniów, głównie Polaków, Żydów, Rosjan i Belgów.
Tekst i fot. Jerzy Kamiński [email protected]
Dziś w dalszym ciągu miłośnicy lokalnej historii znajdują w miejscu obozu wiele przedmiotów związanych z więźniami. Piotr Kutela z Lokalnej Grupy Zwiadowców Historii w Jelczu-Laskowicach co jakiś czas przekazuje do Izby Pamięci Marki "Jelcz" kolejne przedmioty.
Napisz komentarz
Komentarze