Przesiedlenie na zachód
Kiedy opuszczała rodzinną Usznię, miała 16 lat. Przed wyjazdem ojciec Domiceli załatwił w Złoczowie kartę repatriacyjną, która potem była podstawą do bezpłatnego otrzymania gospodarstwa w nowym miejscu osiedlenia. W dużych towarowych wagonach jechało po kilka rodzin wraz z dobytkiem. Wodzińscy wieźli z Uszni konia i dwie krowy, także wóz, pług, szafę. Transport skierowano do Laskowic Oławskich i stamtąd najwięcej rodzin dotarło w sierpniu do Domaniowa. Szczególnie ważne dla uszeńskich rolników było, że trafili tam na bardzo żyzne ziemie. Niemiecki sołtys Stanislaus Czajka wskazywał domy, w których Polacy mogą zamieszkać. Rodzice, Domicela i siostry, zamieszkali na piętrze, a parter zajmowała niemiecka rodzina - Hania i Helmut Maruschke (jej dziadek był Polakiem). To trwało rok i w tym czasie Domicela nauczyła się rozmawiać po niemiecku. Potem wszyscy Niemcy wyjechali. Wyjeżdżający szybciej z Domaniowa, z reguły bogatsi, trafiali do Niemiec Zachodnich. Natomiast biedniejsi, którzy wyjeżdżali trochę później, mogli się osiedlić w NRD. Dawni niemieccy sąsiedzi przyjeżdżali potem do Polski, odwiedzali Domicelę, a ona w rewanżu kilka razy jeździła do Drezna. - W tamtym roku przyjechali we wrześniu, było ich ośmioro, ale to już wnukowie tych, którzy z nami mieszkali - wspomina Domańska. - Raz to nawet na uroczystość komunii świętej do nas przyjechali. Pamiętam też, że Niemka bardzo chciała, żebym zrobiła jej poduszkę z pierza. Wzięła ją na pamiątkę do Niemiec.
Sentyment do Uszni
Domicela Wodzińska wyszła za mąż w 1956 roku, za Stanisława Domańskiego, który także pochodził z Uszni, ale osiedlił się w Marszowicach. Zamieszkali w Domaniowie, w domu jej rodziców. Zajmowali się gospodarstwem. Przez 10 lat ona pracowała na pół etatu w miejscowej aptece, sprzątała i rozkładała leki. Jej mąż pracował w Oławie, w Zakładach Tworzyw Sztucznych. Wychowali trzech synów. Mąż zmarł 30 lat temu, a ona doczekała się sześciorga wnucząt. Już 14 razy jeździła na wycieczki i odwiedziła Usznię. Przywiozła stamtąd sadzonkę wiśni, która rosła koło jej rodzinnego domu. Przyjęła się i wyrosła na ogrodzie w Domaniowie.
Domicela bardzo dobrze mówi i pisze po ukraińsku. Korespondowała z dawną ukraińską sąsiadką, Olą Stelmachową. Napisała do niej na Usznię dziesięć listów. Od pewnego czasu nie otrzymuje odpowiedzi...
Natalia Jakubowska
redakcja@gazeta.olawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze