Oława/Opole/Wrocław
Zatrzymani
Lecha Z., znanego w środowisku sportowców, policjanci zatrzymali 13 grudnia w jego mieszkaniu. - Dla dobra śledztwa nie mogę ujawniać szczegółów - mówi prowadzący sprawę prokurator Jacek Gruszka i odsyła do rzecznika prasowego opolskiej prokuratury.
- Zatrzymanie to jeden z wątków dużej sprawy, dotyczącej obrotu narkotykami - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu Lidia Sieradzka. Sprawa jest ponoć rozwojowa i dotyczy co najmniej kilkunastu osób. Zatrzymanemu Lechowi Z. przedstawiono zarzut udziału w obrocie narkotykami. Chodzi o 1,5 kg marihuany. Prokurator wystąpił o tymczasowy areszt w obawie przed matactwem, co mogłoby utrudniać postępowanie karne. Sąd w Opolu przychylił się od wniosku prokuratury i tymczasowo aresztował Lecha Z. na trzy miesiące.
38-letni oławianin znany jest miłośnikom sportu. Niedawno jednak współpracował z pewną oławską firmą (formalnie nie należała do Lecha Z.), która działała 24 godziny na dobę, więc doskonale mogła służyć jako przykrywka dla zupełnie innej działalności.
Lech Z. był już karany, za pobicie.
*
Mieczysława M. - gangstera znanego przed laty jako "Oława", słynnego z ucieczek z aresztu, wymuszania haraczy, ściganego swego czasu listem gończym przez FBI - zatrzymano 2 lutego, w jego oławskim mieszkaniu.
Prokuratur przedstawił mu cztery zarzuty. Pierwszy to usiłowanie zastraszenia... właściciela dmuchanego zamku dla dzieci w marcu 2011. Podobno chciał w ten sposób oczyścić rynek dla konkurencyjnej działalności swojego znajomego. Drugi zarzut, to usiłowanie wymuszenia "haraczu" od pracownika zakładu wulkanizacyjnego, który nie chciał go obsłużyć poza kolejnością. "Oława" miał grozić pobiciem i domagał się 100 zł "odszkodowania" za takie potraktowanie - na drugi dzień przyszedł w towarzystwie ochroniarza do wulkanizatora, który jednak się nie przestraszył i niczego nie zapłacił, choć w aucie zaparkowanym obok na widocznym miejscu leżał przedmiot wyglądający na broń.
Kolejny zarzut dotyczy oszustwa na kwotę 9 tys zł. Za tyle bowiem Mieczysław M. sprzedał opla combo, wiedząc, że jest on bez stosownej dokumentacji i nie będzie mógł być zarejestrowany w Polsce. Prokurator zarzuca Mieczysławowi M. również próbę wymuszenia, by nie składać zażalenia na postanowienie sądu, korzystne dla jego kumpla Zdzisława P.
2 lutego wrocławski sąd uznał, że dowody zebrane w tych sprawach uprawdopodabniają dopuszczenie się przestępstwa przez Mieczysława M. - i to zagrożonego więzieniem do 10 lat - więc z obawy o ewentualne mataczenie czy ukrywanie się "Oławy", przychylił się do wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie go na dwa miesiące.
*
Co łączy Lecha i Mieczysława? Oficjalnie zapewne nic. No, może niewiele. Otóż pisaliśmy o nich parę miesięcy temu, przy okazji dziwnych porachunków na ulicy świętego Rocha, przed jednym z oławskich lokali. W środku nocy przed pub wyszła hałaśliwa grupka ludzi, doszło do szarpaniny. - Dwóch chwyciło jakiegoś mężczyznę, rzucili go na srebrne audi A-4, stojące przy chodniku - opowiadał nam świadek, który ze strachu przed sprawcami nie chciał się ujawnić. - Wtedy podbiegł trzeci mężczyzna. Miał w ręku nóż, którym dźgnął ofiarę pięć razy w pośladek i udo.
Poszkodowany zaczął krwawić. Jak nam opowiedział inny świadek, sprawca zawinął nóż w gazetę i wyrzucił na pobliską budowę. Napastnicy uciekli. W tym czasie policja otrzymała informację o szarpaninie przed pubem, więc po chwili zjawił się patrol, a poszkodowany trafił do szpitala. Obrażenia nie były ciężkie, ale - zdaniem lekarza - mężczyzna powinien zostać w szpitalu. Jednak po udzieleniu mu pierwszej pomocy wyszedł stamtąd na własne życzenie. Policjantom, którzy usiłowali dowiedzieć się czegoś o zajściu, złożył zawiadomienie o... niepopełnieniu na nim przestępstwa. Nie chciał rozmawiać, ani nikogo oskarżać. Prokuratura umorzyła śledztwo. Zdaniem jednego ze świadków, który wtedy dzwonił do redakcji (ale nie na policję), wśród trójki aktywnych osób przed pubem, byli Mieczysław M. i Lech Z. - to on jest użytkownikiem srebrnego audi, choć formalnie należy do kogoś innego. Policja nie potwierdziła tych informacji, ale prywatnie funkcjonariusze nie zaprzeczali, że pewne dane wskazywały na obecność obu mężczyzn w pubie. Żadnego z nich jednak w tej sprawie nie przesłuchano.
Nieoficjalnie wiemy, że parę miesięcy temu lokal przy św. Rocha był miejscem spotkań grupy, w skład której wchodzili m.in. Mieczysław M. i Lech Z., a także Zdzisław P. i Jacek M. Niewykluczone, że próbowali zajmować się wymuszaniem haraczy na terenie powiatu oławskiego. Już wcześniej, po roku 2000, "Oława" miał zarzuty o przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu - chodziło o pobicie. Potem długo, długo nic. Dopiero w 2005 znów dał o sobie znać. Jego nazwisko przewija się nie tylko na policji, ale także w dokumentach straży granicznej. Wiadomo, że był czas, gdy wymienieni panowie zbliżyli się do Jerzego W. - wówczas znanego w oławskim świecie sportowym. Mieczysław M. do niedawna miał nawet swoją wizytówkę jako organizatora imprez sportowych w dyscyplinach sportu pokrewnych z tymi, które z sukcesami uprawiał Lech Z. Po incydencie przed lokalem przy ul. św. Rocha drogi obu panów rozeszły się. Lech związał się z większą grupą ogólnopolską, a "Oława" pozostał przy drobnych sprawach. Jak drobnych, widać po ostatnich zarzutach, choć wiemy, że spraw byłoby więcej, gdyby poszkodowani nie bali się zeznawać.
10 - tyle lat więzienia grozi obecnie Mieczysławowi M.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze