Niemiec rzeczywiście odniósł zwycięstwo, ale po latach, dysponując znacznie większą ilością relacji, a przede wszystkim wieloma zdjęciami, możemy zweryfikować przytoczony wyżej opis. Niemiecki pilot znacznie przesadził i rozbudował swoja relację, pisząc o katastrofie i eksplozji bomb i paliwa. Trudno jednoznacznie ustalić, dlaczego większość polskich opracowań historycznych podawała, podobnie jak strona niemiecka, że po zabiciu strzelca Mieczysława Mazura, plut. Buczyłko i kpt. Edward Alberti wyskoczyli ze spadochronami. Tak nie było. Wyskoczył jedynie dowódca załogi (Alberti), to wyjaśnia pierwszą część wspomnień Niemca - w ułamku sekundy widział postać i spadochron. Polski pilot, pomimo że samolot był uszkodzony i płonął, szybko obniżył wysokość i wylądował - na polach wsi Olszynki i Katarzyna, w rejonie Piotrkowa. Poległego Mieczysława Mazura (ur. w 1916 roku plut. podchorąży rezerwy) pochowano na cmentarzu we wsi Olszynki.
Przygotowując niniejszy artykuł, rozmawiałem z najstarszym wnukiem Wacława Buczyłki - Miłoszem Buczyłką. Bohater nalotu na Oławę zmarł w 1988 roku, ale przed śmiercią często powracał wspomnieniami do wydarzeń z września 1939. Według rodzinnych wspomnień, „dziadek Wacek” po ataku Niemca nie wyskoczył ze spadochronem. Wspominał również o uszkodzeniu osłony kabiny - co uniemożliwiło szybkie opuszczenie płonącej maszyny We wspomnieniach Wacława Buczyłki, swoje cudowne ocalenie zawdzięcza - jak mówił - Matce Boskiej. Lądując, modlił się i miał przy sobie różaniec. Po przyziemieniu wypadł z samolotu, odnosząc na szczęście umiarkowane obrażenia, oprócz wcześniejszych poparzeń w płonącej kabinie. Samolot znajdował się po polskiej stronie frontu, uratowany pilot nie trafił do niewoli, udzielono mu pomocy, wkrótce przedostał się do Rumunii i dalej do Anglii.
Analiza fotografii
Zachowało się kilkadziesiąt zdjęć „Karasia” plutonowego Buczyłki, oznaczonego symbolem D-1. Zdjęcia były wykonane przez różnych żołnierzy niemieckich - a wiadomo, wszyscy chętnie się fotografowali przy zestrzelonej maszynie z biało-czerwoną szachownicą. Kolejne ujęcia dokumentują powolną późniejszą destrukcję wraku. Analizując dokładnie zdjęcie, widzimy liczne otwory i zniszczenia - co oznacza bliski i celny ostrzał z Messerschmitta. Karaś nie był opancerzony, pilot i dowódca nie zostali postrzeleni, od pocisków osłonił własnym ciałem strzelec Mazur. W. Buczyłko wylądował bez problemu, nawet nie wyłamał podwozia, ale widać że samolot po zatrzymaniu płonął. Nie było eksplozji bomb i paliwa, widzimy ogon i usterzenie, całe i nieuszkodzone zewnętrze płaty skrzydeł oraz silnik z połamanym śmigłem. W wyniku pożaru skrzydła samoczynnie (podpierane przez golenie podwozia) ustawiły się w pozycji pionowej - na kolejnych zdjęciach są już odwrócone - przewrócili je niemieccy żołnierze. Ostatnie fotografie przedstawiają silnik i przewrócony ogon samolotu, oraz pozostałe części zgromadzone w jednym miejscu - zapewne w celu odwiezienia i złomowania.
Napisz komentarz
Komentarze