Reklama
Wtedy byłem nieugięty
Dawni działacze „Solidarności”, robotnicy. Kiedyś w konspiracji. Młodzi z rękami pobrudzonymi farbą drukarską z nielegalnych powielaczy, z ukrytymi ulotkami. Dziś pytają, czy było warto? Warto, bo upadł znienawidzony system, a poza tym… szkoda gadać
- 29.08.2010 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:01)
Panowie z gazowni
W czasach konspiracji mieszkał w Oławie, na ulicy Chrobrego. Dwa razy miał wizytę tajniaków, którzy chcieli coś wywęszyć. Podawali się za pracowników gazowni. - Pięciu ludzi z gazowni, to absurd - mówi. - Zaglądali wszędzie - do kuchni, do łazienki, szukali śladów farby drukarskiej. Miałem dużo szczęścia, nie bałem się, nie doznałem jakichś szczególnych szykan. Drukowaliśmy wszędzie, byle nie w domu. Matryce dostawaliśmy z Wrocławia, nawet nie wiem od kogo. W konspiracji im mniej się wie, tym lepiej. Nie pytaliśmy, bo wiedzieliśmy, że czasem, jak przycisną, a mieli swoje metody… Na podstawie matrycy można było drukować. Farba, wałek i robiło się.
Dziś Jan Cikacz wie, kto go wtedy inwigilował. Dziś na wysokim stanowisku. Pamięta również, jak podchodzili go inni, pytali o składki, próbowali. Wyczuwał, że coś śmierdziało. Mówił, że nic nie wie. - W „JZS” było dużo osób zaangażowanych w walkę z systemem - wspomina. - Inni może wiedzieli, że źle robią, ale bali się o ciepłe posadki. Dużo ludzi się obawiało…
Krzyż i rzeczywistość
Stoi na placu pod jelczańskim wieżowcem, symbol walki i “Solidarności”. Elementy granitowe przywieziono ze Strzelina, stawiał go Jan Cikacz. Pamięta, że był z nim Gachowski, imienia nie pamięta. Była jeszcze tablica, tajniacy zdemontowali ją w nocy. Pod krzyżem odprawiano msze.
Na pytanie, co czuli i robili potem, po zwycięstwie i karnawale „Solidarności”, Jan Cikacz odpowiada, że związek nie wygrał: - Nadzieje były, ale rozkradli Polskę, prywatyzowali i kupowali za grosze. Te czasy skończyły się nieciekawie. Walczyłem wtedy, bo nienawidziłem komuny i tyle. Ja sobie poradziłem, postawiłem dom, ale inni… Robotnicy obalili system komunistyczny, dlatego ich walka miała sens. Jednak dużo na tym nie skorzystali. Potem nie miał ich kto poprowadzić, państwo nie upomniało się o byłych działaczy i nie liczę na to. Nie należę dziś do „Solidarności”.
Jak widzi „Solidarność” po 30 latach? Nie bardzo. Rozsypała się dużo wcześniej. - Każdy strajk to zryw jednorazowy, krótkotrwały, nie może trwać rok, dwa lata, pięć - podsumowuje. - Wtedy społeczeństwo było razem, potem każdy poszedł w stronę własnych interesów. Gdy powstała „Solidarność”, ludzie garnęli się do tego masowo, wierzyli w te ideały. Teraz nie ma „Solidarności”. Tylko struktury zostały…
Monika Gałuszka-Sucharska
Fot.: MG-S i archiwum „GP-WO”
Napisz komentarz
Komentarze