Co wiemy na pewno?
Od połowy 1944 roku mieścił się w pałacu niemiecki sztab 50. zmotoryzowanego batalionu obrony powietrznej, celem była ochrona oraz usuwanie zniszczeń spowodowanych bombardowaniami. Chodziło o naloty amerykańskie, jakie wtedy nękały Śląsk, głównie rejon Kędzierzyna i Koźla. Sztab był w pałacu zapewne aż do stycznia 1945 roku. Jeszcze przed zamachem na Hitlera majątek Yorcków był wykorzystywany na potrzeby wojsk III Rzeszy. Po zamachu został skonfiskowany przez władze hitlerowskie.
Powojenne losy
29 stycznia 1945 zajęli Oleśnicę Małą czerwonoarmiści z 95. Dywizji Strzeleckiej Gwardii.
Tu zaczyna się historia powojennych losów oleśnickiej biblioteki. Władze niemieckie nie ewakuowały jej z kilku powodów. Znajdowała się w niewielkiej miejscowości, więc zakładano, że nie zagraża jej zniszczenie przez naloty. Nie zakładano też jakichś większych walk w tym rejonie. Zresztą solidność tego obiektu skłaniała do pozostawienia zbiorów. Taka praktyka była powszechnie stosowana przez Niemców. Zwykle starali się wywozić dobra kultury poza większe miasta i ukrywać je w wiejskich kościołach oraz pałacach, a bardziej cenne zakopywać lub umieszczać w specjalnych skrytkach. Dlatego też oleśnickie zbiory pozostały na swoim miejscu do stycznia 1945 i były bezpieczne.
Zajmując miejscowość, Rosjanie zastali nienaruszone wyposażenie. Zapewne już wówczas nastąpiły grabieże i dewastacje, ale ich rozmiarów już pewnie nie poznamy. Jednakże udało mi się ustalić, że 171 tytułów, jakie Rosjanie wtedy wywieźli, obecnie znajduje się w bibliotece w Petersburgu. Są to głównie starodruki od XVII wieku aż do połowy XIX w. Wywiozły je zapewne specjalne oddziały „trofiejne”, jakie posuwały się za jednostkami frontowymi. Zajmowały się wywozem dóbr kultury, przedmiotów użytkowych, a nawet całych fabryk.
Rosjanie przebywali w Oleśnicy do końca wojny i mieli mnóstwo czasu, aby wywieźć wszystko, co się tam znajdowało, jednak tego nie zrobili. Wywieźli tylko to, co uważali za przydatne - resztę zostawili. Kolejnych zniszczeń dokonali przeróżni szabrownicy oraz Polacy. Ponad dwa lata majątek stał niezabezpieczony - każdy mógł wynieść, co chciał. Pomimo dewastacji, miało pozostać jeszcze około 20 tysięcy książek, jak donosił 6 czerwca 1946 „Pionier”.
Napisz komentarz
Komentarze