Oława
Lekarstwo od wieków
Pijawki kojarzą nam się z osiemnastowiecznymi powieściami, w których choremu albo upuszcza się krew, albo kładzie te małe robaki. Doktor Zygmunt Dynowski, jeden z prekursorów współczesnej polskiej hirudoterapii, pisze w swojej książce o pijawkach, że ludzie zaczęli je stosować już w epoce kamiennej. Przypisywano im magiczne i lecznicze właściwości. Od wieków wiadomo, że leczą rany, oczyszczają i rozrzedzają krew.
Na bolący kręgosłup
Pan Bogdan cierpi na silne bóle kręgosłupa. Ponieważ nic nie pomagało, ani leki, ani zastrzyki, zdecydował się na leczenie pijawkami. Na trzecim zabiegu, w gabinecie dyplomowanej pielęgniarki Wiesławy Balińskiej, specjalistki od hirudoterapii, na Zaodrzu, jest wyluzowany. - To nie boli, tak jakby coś delikatnie szczypało, jakby komar - mówi Bogdan, a na jego kręgosłupie krew wysysa 10 pijawek.
Wiesława Balińska tłumaczy, że pijawki wytwarzają hirudynę - białko o działaniu przeciwkrzepliwym. Hirudyna pod różnymi postaciami stosowana jest w zapobieganiu chorobie zakrzepowo-zatorowej. Wydzielają też inne związki, działające przeciwbólowo. Na to liczy pan Bogdan. Już czuje poprawę. Ilość zabiegów zależy od samopoczucia pacjenta. Pijawki stosuje się także na bóle nerek, wątroby, serca i głowy.
Pijawki się ruszają
- Ładnie pracują - mówi Balińska, patrząc na to, co się dzieje na plecach Bogdana.
- Pijawki mają otwór gębowy, trzy szczęki i 270 ząbków chitynowych. Wgryzają się półtora milimetra w głąb ciała, od 6 do 10 minut pacjent odczuwa pieczenie. Potem pijawka zaczyna pracować, co widać po ruchach robaczkowych. Ludzka krew najpierw przechodzi przez gardziel do wola, potem do żołądka, gdzie jest trawiona nawet przez dwa lata.
W tym czasie pijawka, zwana wampirem, nie musi się więcej żywić. Na ciele zostawia znak gwiazdy, przypominający logo mercedesa.
Przed seansem pacjent musi wypić dużo wody, żeby rozrzedzić krew i ułatwić pijawce zadanie. Mały leczniczy wampir wsysa się w ciało i zaczyna działać. Pijawka musi się sama odkleić od ciała. To znak, że przekazała pacjentowi hirudynę i inne lecznicze związki. Bo pijawki nie tylko zabierają krew, ale oddają to, co mają najlepsze. - Działają przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, przeciwbólowo, przeciwzawałowo, wzmacniają odporność - wylicza Balińska. - Obniżają poziom cholesterolu. Ślina pijawki pomaga goić rany i wspomaga leczenie chorób skóry. Pijawka wysysa ok. 15 mililitrów krwi i działa w obrębie 6 centymetrów. Najczęściej pacjent potrzebuje 4 - 5 zabiegów.
Metoda stara jak świat
Pacjenci różnie reagują na pijawki, może się pojawić uczulenie. Dlatego liczbę kładzionych pijawek zwiększa się stopniowo. Na drugi dzień mogą odczuwać osłabienie, bo tracą część elektrolitów, osocza i wody. Po zabiegu zalecana jest filiżanka kawy lub lampka czerwonego wina. - Pijawki stosuje się przy schorzeniach żylnych, migrenach, nadciśnieniu - kontynuuje pani Wiesława.
Jej zdaniem, powrót do tej starej i kontrowersyjnej metody leczenia, spowodowany jest tym, że terapia pijawkami nie ma skutków ubocznych. Dyskomfortem jest krwawienie po zabiegu, które może się utrzymywać dość długo, i swędzenie skóry. Ran nie wolno drapać. Pomaga puder dla niemowląt.
Balińska ukończyła kurs, prowadzony przez doktora Zygmunta Dynowskiego, który od lat zajmuje się pijawkami. To był już dziewiąty kurs, bo metoda zyskuje coraz więcej zwolenników. Wciągnęło ją, ciągle poszerza swoją wiedzę. Pijawki lecznicze kupuje w laboratorium w Namysłowie, gdzie są hodowane. Tylko takie są dopuszczone do leczenia.
Niekonwencjonalnie
Pijawka lekarska jest obojnakiem, hodowla nie jest łatwa, bo one trudno się parują. Matki składają jaja w kokonach. Muszą mieć odpowiednie światło i temperaturę. Na świecie występuje 650 gatunków tych stworzeń, ale do leczenia dopuszczono tylko dwa rodzaje pijawek.
Media donosiły o chirurgu, który wyleciał z pracy za ich użycie. Wiesława słyszała tę opowieść właśnie od tego lekarza. Przyszył chłopakowi ucho i zastosował pijawki, aby przywrócić krążenie. W drugim przypadku uratował mężczyźnie nogę przed gangreną i amputacją. Musiał się pożegnać z pracą w szpitalu. - Pacjent sam kupował pijawki, a lekarz je przystawiał - opowiada. - Nie spodobało się to dyrekcji szpitala, bo NFZ nie refundował tej metody. Chodziło raczej o sprawy proceduralne niż medyczne. Wyleczony pacjent, który uniknął amputacji kończyny wypowiadał się w gazetach i jest bardzo zadowolony. Bardzo zaciekawiły mnie te artykuły i zainteresowałam się pijawkami. Wkrótce znalazłam się na kursie szkoleniowym.
Z tej niekonwencjonalnej metody nie mogą korzystać m.in.: chorzy z hemofilią, dzieci do 15. roku życia, starsi, kobiety w ciąży, pacjenci przyjmujący leki na rozrzedzenie krwi lub zaburzenia krzepliwości. Przed zabiegiem Balińska pyta o stan zdrowia, mierzy puls, ciśnienie krwi, pacjenci często przynoszą karty informacyjne leczenia.
Krótkie życie pijawki
Grube, napojone krwią pijawki, ściąga się z ciała pacjenta i umieszcza w specjalnym pojemniku na odpady lekarskie. Potem specjalistyczna firma odbiera je jako materiał zakaźny i utylizuje. Pijawki są jednorazowego użytku, więc są bezpieczne. Nie nadają się do ponownego użycia, bo raz wykorzystane - są nieprzydatne. Ich żywot trwa tylko do momentu przekazania swoich drogocennych związków chemicznych człowiekowi.
Konwencjonalna medycyna sceptycznie patrzy na zabiegi z użyciem pijawek.
- Ta metoda nie jest zabroniona i cieszy się coraz większym zainteresowaniem - mówi Wiesława Balińska. - Z pijawek coraz częściej korzystają sportowcy w leczeniu i gojeniu ran, które ładnie się zasklepiają. Czasem pacjenci obawiają się zetknięcia z pijawką, ale niepotrzebnie.
Lepsze samopoczucie
Pani Wiesława twierdzi, że pijawki wydzielają endorfiny - hormony szczęścia. Przekonała się, że po ich położeniu poprawia jej się humor, czuje się lepiej, weselej. Podczas kursu uczestniczki stawiały sobie pijawki, były zmęczone nauką, ale te małe zwierzątka stawiały je na nogi. Twierdzi, że warto spróbować.
Tekst i fot.: Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze