Zarzuty wobec władz
21 maja przed godziną 9.00. Dzień, w którym przez Oławę przechodziła fala kulminacyjna. - Nie mamy worków, z gminy przywieźli nam tylko dwanaście - mówili mieszkańcy. - Zalało nam dom, prosiliśmy o nieprzemakalną odzież (wodery), w gminie powiedzieli, że nie ma takiej potrzeby - skarży się Anna Wysoczańska. Jej dom w Ścinawie Polskiej stoi najbliżej rzeki.
Zdesperowana Wysoczańska zadzwoniła do redakcji: - Ładowaliśmy piasek do worków w wodzie po kolana. Zwróciliśmy się do gminy o przekazanie woderów, to nam odpowiedzieli, że nie widzą takiej konieczności. Załatwi pan dla nas wodery?
O godzinie 10.00 rozmawiam z wicewójtem Zbigniewem Pryjdą o najbardziej zagrożonych miejscowościach w gminie Oława. Przekazuję mu prośbę mieszkanki Ścinawy Polskiej. Wicewójt obiecuje, że pojedzie do powodzian.
Po 11.00 przyjeżdżamy na posesję Wysoczańskich. Podwórko zalane. W domu woda do wysokości 20 cm. Mężczyźni w woderach wypełniają worki piachem. - W końcu sami kupiliśmy ubrania, na gminę nie ma co liczyć. Wysoczańska podchodzi do nas i mówi wzburzona: - Zastępca wójta tu był i jeszcze nas okrzyczał, jakim prawem dzwonimy do gazety!
Kontaktujemy się ze Zbigniewem Pryjdą. Wicewójt zaprzecza, ze wypowiedział takie słowa. Mówi, że powodzianie byli pod wpływem emocji, że trzeba rozmawiać, a nie krzyczeć. Informuje, że Wysoczańscy otrzymali z rezerwy gminy jeden woder.
Za piętnaście dwunasta. W Ścinawie Polskiej gorączkowe prace przy napełnianiu worków. Ludzie twierdzą, że wyprosili je w oławskiej Straży Pożarnej - bo od gminy nie mogli się doczekać.
W południe jesteśmy w Siedlcach. Mężczyźni ewakuują kościół. Podchodzi do nas młody człowiek: - Państwo jesteście z gazety? Chcę pomówić o władzach gminy. Nazywam się Piotr Krótki. 19 maja, w pierwszym dniu akcji, niczego nie można było załatwić. Ani piasku, ani worków. W końcu przyjechał zestaw 25-tonowy, żeby wysypać piasek na wały. Jakiś absurd! Przecież to powinno być auto z napędem na cztery koła, żeby mogło dojechać pod wały. Siedem godzin woziłem tam dwadzieścia ton piasku, bo workowali tutaj, pod boiskiem. Skończył się piasek. Zadzwoniłem do wojewódzkiego sztabu kryzysowego. Pytam, kto jest odpowiedzialny za wały w Siedlcach? „Wójt gminy Oława!” - mówił. Gdzie jest wójt? Wójta nie ma. Wójt jest na zwolnieniu. Wójt jest chyba tylko po to, żeby brać pensję...
Krótki opowiada dalej. Według jego relacji, 21 maja w Siedlcach było gotowych do pracy prawie stu ludzi. Brakowało piasku. Zadzwonił do sztabu kryzysowego. - Jest potrzebny piasek i ładowarka. Po piętnastu minutach zadzwonił ponownie. Załatwianie piasku trwało dwie godziny. Ludzie stali bezczynnie. - Ktoś za to musi odpowiedzieć! - denerwuje się Krótki. - Wójt umył ręce, poszedł na zwolnienie chorobowe, jest tylko po to, żeby brać pensje. Zastępca? Nie widziałem go tutaj.
21 maja o godzinie 16.00 Zbigniew Pryjda był w Siedlcach. Apelował do mieszkańców o udział we wzmacnianiu wałów. Informował o ewakuacji wioski.
Wcześniej byliśmy na wałach. Ciężarówki z piaskiem podjeżdżały bezustannie. W zagajniku dębowym za cmentarzem trwało workowanie. Ładowarka rozwoziła worki wzdłuż wałów. Żołnierze działali w najbardziej niebezpiecznych miejscach. Obrona wałów trwała do 22.00. Wówczas sztab kryzysowy podjął decyzję o przerwaniu prac w nocy, ze względu na niebezpieczeństwo osób, biorących udział w akcji. Rano umocnienia wciąż się utrzymywały. Siedlce nie były zalane.
Od rana wicewójt Zbigniew Pryjda apelował o obronę wałów w Siedlcach. Zamieściliśmy jego komunikat na internetowej stronie gazeta.olawa.pl.
Sobota 22 maja, 11.40. Dzwonimy do Pryjdy. Zastajemy go w Siedlcach. Relacjonuje, że walka o utrzymanie wałów trwa. Dodaje, że ostatnie dwa dni poświęcił temu, aby być na miejscu i bronić miejscowości przed zalaniem.
Godzina 12.05. Chcemy wiedzieć, co podczas powodzi robi wójt Ryszard Wojciechowski. Czy nie rozważał powrotu do pracy? - Żeby pomagać w takich sytuacjach, nie trzeba wracać ze zwolnienia lekarskiego - odpowiada. - Cały czas mam kontakt z moim zastępcą i sztabem kryzysowym. Wracając z Oławy do Bystrzycy zawiozłem worki do Starego Górnika i Starego Otoku. Jeśli jest potrzeba, koordynuję dostawy worków i piasku. Umówiliśmy się z panem Pryjdą, że on zostaje po tamtej stronie Odry, a ja tu. Gdyby zalało większe obszary w tej części gminy, koordynowałbym akcję ratunkową, tak jak to było 13 lat temu.
- To wszystko było za późno - podsumowuje Krótki. - Oni doskonale wiedzieli o tym, że fala nadejdzie. Nie przygotowali się, siła robocza była, wystarczyło zorganizować logistykę. Piasek, worki, piasek, worki - bez przerwy, na miejsce. A my staliśmy bezczynnie.
20 maja podawano komunikaty, że fala powodziowa w Opolu wynosi osiem metrów. Napełnianie worków w gminie Oława - obrona Ścinawy Polskiej i Siedlec - zaczęło się na pełnych obrotach dopiero 21 maja, kiedy fala na rzece była najwyższa.
W poniedziałek, 24 maja chcieliśmy autoryzować wypowiedzi Zbigniewa Pryjdy. Rozmawialiœmy z nim telefonicznie. Wicewójt był w Siedlcach. Zażyczył sobie usunięcia z tekstu jego wypowiedzi. Mówił, że od tygodnia niemal bez przerwy pracuje i że w takim momencie są ważniejsze sprawy, niż prowadzenie sporów. Dodał, że podczas akcji mogło siê zdarzyć, że puściły mu nerwy, a mieszkańcy jednego dnia wyrażają pretensje, aby na drugi dzień przyjść i przeprosić - bo wspólna obrona przed zagrożeniem powodziowym jest najważniejsza.
Tekst i fot:
Xawery Piśniak
Reklama
Emocje na wałach
- Nie można było załatwić niczego, ani piasku, ani worków - denerwował się w piątek 21 maja Piotr Krótki z Siedlec. - Gdzie jest wójt?! Nie ma wójta, jest na zwolnieniu. Chyba jest tylko po to, żeby brać pensje... - Żeby pomagać w takich sytuacjach, nie trzeba wracać ze zwolnienia - twierdzi wójt Ryszard Wojciechowski. - Nie będę komentował wypowiedzi, które formułowane są pod wpływem emocji - powiedział 24 maja wicewójt Zbigniew Pryjda. - Robię swoje, od siedmiu dni nieustannie pracuję. Teraz trzeba obronić wały, nie ma czasu na prowadzenie polemik
- 30.05.2010 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:03)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze