Wsiadłam wówczas wraz z synem do tego samochodu, zaś siostra poszła do domu. Samochodem tym zawieziono nas do domu, gdzie oglądałam ciało męża i stwierdziłam, że prawa skroń, ucho i policzek miał całkiem sine, a ucho nabrzmiałe. Gdy ruszałam kość w okolicach skroni, to ta uginała się. Odniosłam wrażenie, że jest złamana. Na plecach w okolicy łopatek miał dwa duże sine znaki kształtu owalnego, wielkości orzecha. Takie same sine znaki miał na nogach - na przedudziach i z przodu na piszczelach. Znaki te na plecach i na nogach były mocno wklęśnięte. Brzuch cały i boki były sine, aż czarne. Ponieważ oświadczono mi, że mąż powiesił się na pasku od spodni, oglądałam też i szyję. Stwierdziłam tam odciśniętą klamrę od paska i ślad po pasku, lekko wklęśnięty. Znaki te nie były sine. Skóra w tym miejscu miała kolor zupełnie normalny. Razem ze mną zwłoki mego męża oglądali Jan Bagiński i Zefiryn Żygadło - mieszkańcy Kopaliny, a także szwagrowie Franciszek Stefański i Leon Rakowski. Wszyscy oni podane przeze mnie obrażenia dokładnie widzieli, rozbierali zwłoki, a następnie ubierali je przed włożeniem do trumny. Poza nimi prawie wszyscy mieszkańcy Kopaliny oglądali zwłoki męża. Wszyscy mówili, że został zabity, a po śmierci powieszony. Pragnę nadmienić, że oświadczenie funkcjonariuszy UB, iż mąż mój powiesił się na pasku od spodni, uważam za kłamstwo, gdyż był ubrany w świąteczny garnitur i nie posiadał przy sobie paska od spodni. Paska ze sprzączką mógł w ogóle nie posiadać - do pracy w polu mąż przytrzymywał spodnie sznurkiem. Ponadto zeznaję, że żadnego paska mi nie zwrócono.
Komendant posterunku MO w Laskowicach Oławskich, który początkowo przyjmował męża do aresztu, w okresie późniejszym też mówił mi, że mąż nie miał przy sobie paska od spodni. Tenże komendant posterunku MO w Laskowicach Józef Gawroński (obecnie zamieszkały w Bystrzycy), mówił mi po śmierci męża, aby złożyć zażalenie do ministerstwa, to „oni zrobią z nimi to samo, co zrobili z moim mężem”. Po kilku dniach przyjechał ponownie do mnie i poradził mi, bym nie wnosiła żadnych skarg, gdyż mogą zrobić ze mną to samo, co zrobili z mężem.
Zwłoki męża przy odbiorze były już lekko cuchnące, a pochowałam je w sobotę. Wtedy rozkład zwłok był już znaczny. Męża pochowałam bez oględzin lekarskich. Zaświadczenie o zgonie przynieśli mi funkcjonariusze UB…
Epilog
Po przeprowadzonym śledztwie 2 maja 1958 prokurator stwierdził: - Jak wynika z zeznań świadków, którzy widzieli zwłoki Hilarego Żygadły, były one mocno posiniaczone, na szyi odciśnięty był ślad paska od spodni wraz z klamrą. Zwłoki te bez poddania ich oględzinom lekarskim zostały pochowane. W tym stanie rzeczy, po upływie 12 lat od śmierci Hilarego Żygadły - wobec nie poddania zwłok oględzinom lekarskim - nie ma żadnych możliwości stwierdzenia, co było przyczyną śmierci Hilarego Żygadły. Ponadto, biorąc pod uwagę fakt, iż śmierć Żygadły nastąpiła w kwietniu 1946, a więc w stosunkowo krótkim czasie po zakończeniu wojny, oraz że żadnych akt sprawy Żygadły Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej w Oławie nie posiada, stwierdzić należy, iż brak jest dowodów winy, a za tym postanowienie niniejsze o umorzenie śledztwa jest zasadne.
Napisz komentarz
Komentarze