Owczary/Wingene. Ożenić się, ile to kosztuje!
Anthony jest inżynierem budownictwa. Już jako uczeń technikum przyjeżdżał do Polski na praktyki. Jego szkoła utrzymywała kontakty z Fundacją Wioski Franciszkańskiej Janice koło Jeleniej Góry. Pracy nie brakowało. Zaadaptowali poddasze poniemieckiego domu na pokoje gościnne, urządzili salę spotkań na parterze, a cały budynek opasali betonowym wzmocnieniem. Kilkutygodniowe praktyki odbywały się co roku. Anthony’emu spodobało się na tyle, że zdecydował się na roczny wolontariat w Polsce. Wtedy poznał Magdę.
Wśród kumpli Anthony’ego jest taki zwyczaj. Kto się wyłamuje ze stanu kawalerskiego - musi za to zapłacić. Koledzy sporządzają listę dziesięciu zadań, które bezwzględnie należy wykonać, żeby w ogóle myśleć o ślubie. A ponieważ Anthony’emu zachciało się żenić w Polsce, to i zadania związane są z naszym krajem.
***
Po pierwsze - masz nam przekazać do degustacji dwadzieścia gatunków polskiego piwa.
Po drugie - musicie się sfotografować w dziesięciu zabytkowych miejscach w Polsce.
Po trzecie - macie sobie zrobić zdjęcie w żywej szopce. Ty się przebierzesz za Józefa, a Magda za Maryję.
Poznali się w sylwestra 2004. - Co mnie urzekło w Antonym? - Magda zastanawia się przez chwilę.
- Nie wiem, chyba jego sposób bycia. - A dla mnie od początku to były twoje oczy - wyznaje narzeczonej Anthony, nie odrywając od niej wzroku.
Wtedy nie był tak zadowolony. Kolega wolontariusz z ośrodka franciszkańskiego obiecał, że zabierze go na fajną imprezę sylwestrową. I wywiózł na Górę św. Anny, gdzie właśnie trwały rekolekcje „Rozliczenie ewangeliczne”. W dodatku Anthony nie znał polskiego, więc wysłuchiwanie konferencji ascetycznych było podwójną pokutą. Tak czy inaczej, rozliczenie okazało się skuteczne. Magda podsumowała życiowe doświadczenia studentki teologii, a chłopak, którego poznała, oświadczył po kilku miesiącach, że dla niej zostaje w Polsce.
***
Po czwarte - fotografia przy figurce Manneken Pis w Brukseli.
Po piąte - zrobisz dla swoich teściów naszą narodową potrawę (cykoria w plasterkach szynki, polewana białym sosem).
Po szóste - przygotujecie albumy ze swoimi zdjęciami: od urodzenia aż do dzisiaj. Magda opisze swoje zdjęcia po niderlandzku, a ty po polsku.
Rodzinną miejscowość Anthony’ego, Wingene na zachodzie Belgii, wyzwalali w 1945 polscy żołnierze. Flamandowie witali ich z entuzjazmem. Były kwiaty, uściski i napisy na murach „Dziękujemy wam, Polacy!” Kiedy Anthony nawiązał kontakty z naszym krajem, odkrył w ojczystym regionie wiele śladów po bohaterskiej dywizji gen. Maczka. Polski czołg w Tielt, historyczne zdjęcia w urzędzie miejskim w Wingene i rezydencja, w której nocował nasz dowódca. „Dżeneral Maczek” - jak tutaj o nim mówią - na stałe zapisał się w pamięci mieszkańców.
Niemniej przyjemną niespodzianką było odkrywanie wątków walońskich w historii Dolnego Śląska. Kiedy wędrował z Magdą po Karkonoszach, dowiedział się, że walońscy rzemieślnicy i poszukiwacze złota zapuszczali się w tę część Europy. Zapalony regionalista, Zbyszek Jakubowicz, powiedział mu kiedyś, że Oława zawdzięcza swój galijski herb, średniowiecznemu osadnictwu Walonów.
Historia historią, ale realia takie kolorowe nie są. Anthony przez dwa lata szukał pracy w Polsce. Wysłał setki CV, a kiedy wreszcie znalazł zatrudnienie w belgijskiej firmie budowlanej, koledzy traktowali go z pewnym dystansem. Inżynier z Belgii dziwi się, że w Polsce wszystko da się załatwić. Zawsze znajdzie się jakaś luka w przepisach, a jeśli czegoś nie da się osiągnąć drogą oficjalną, to przecież jeszcze są znajomi.
- Mieszkam tutaj, to też nauczyłem się być cwany - stwierdza rezolutny Belg i opowiada o swoich perypetiach z polskimi policjantami. Zatrzymali go za przekroczenie prędkości. Zaczął udawać, że nie zna polskiego. Nie wdając się w dyskusję, podsunęli kartkę z napisem 400 zł.
- I don’t have money with me - odparował. Policjanci nie odpuszczali. W końcu wyciągnął pięćdziesięciozłotowy banknot. - Za mało - usłyszał w odpowiedzi. Po kilku minutach dorzucił jeszcze pięćdziesiątkę i oświadczył, że nie ma więcej. - Paper or not paper? - zawahał się policjant przed wypisaniem blankietu. - With paper please - stanowczo odparł Anthony.
****
Po siódme - macie zrobić sobie przejażdżkę trabantem w polskich strojach ludowych.
Po ósme - letnie zdjęcie w środku zimy. W bikini, kąpielówkach i okularach słonecznych. Opalacie się na leżakach i popijacie przez słomkę napoje chłodzące...
Po dziewiąte - sfotografujcie się w miejscach swojej pracy.
Śniegi topnieją, a oni ciągle nie mają zdjęcia na leżakach. I skąd wziąć tego trabanta? Dotychczasowe poszukiwania przez internet nie przyniosły skutku. Za to szczegóły wesela mają już opracowane. Orkiestra dostała listę piosenek flamandzkich, które przygotuje specjalnie dla gości z Belgii. Poza tym trzeba zadbać, żeby w Polsce przeżyli coś wyjątkowego. Kto zechce - będzie mógł pojechać autobusem na wycieczkę do Wrocławia. Młodzi będą mogli poszaleć na quadach, piechurzy wyposażeni w kijki do nordic walking zapoznają się z okolicą. Winna Góra świetnie nadaje się na takie eskapady. I jeszcze ceremonia ślubna. Msza święta będzie odprawiana w czterech językach. Po polsku, niderlandzku, angielsku i po łacinie. Tłumaczenia znajdą się w specjalnych książeczkach ze ślubu Magdy i Anthony’ego, które goście weselni zabiorą ze sobą na pamiątkę.
***
Po dziesiąte - wasza historia zostanie opisana w gazecie.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze