Bez nerwów
Optymistą jest Franciszek Październik, burmistrz Oławy, który twierdzi, że problemu nie należy wyolbrzymiać. Przyznaje jednak, że już wydał dyspozycje dotyczące oszczędności. - Poleciłem, żeby utrzymać się w kwotach, jakie mają w budżecie poszczególne wydziały - mówi szef miasta. - Kierownicy jednostek podległych urzędowi dostali pisma, w których dobitnie zalecam, aby nie zaciągali żadnych innych zobowiązań, niż zapisane w budżecie.
Burmistrz zapowiedział, że na pewno nie zrezygnuje z zaplanowanych na ten rok inwestycji, szczególnie wspieranych ze środków Unii Europejskiej. - Zamknęliśmy poprzedni rok z bardzo dobrym wynikiem - zapewnia. - Znaczna kwota została w formie nadwyżki. Wspólnie z Radą Miejską zadecydujemy, czy będzie formą rezerwy do załatania nieuzyskanych dochodów. A jeśli po pierwszym kwartale sytuacja będzie dobra, to spróbujemy zwiększyć deficyt i te pieniądze zainwestować.
Pracownicy urzędu mogą spać spokojnie, bo burmistrz nie planuje redukcji etatów, na razie nie zamierza rezygnować z podwyżek płac. Po pierwszym półroczu zadecyduje, czy określić ich regulacje.
Październik jest bardzo dobrej myśli, nie chce wykonywać nerwowych ruchów. Twierdzi, że w sytuacjach kryzysowych wymagany jest rozsądek i umiejętność obserwowania. Jest pewny siebie i z uśmiechem mówi, że inwestycje są rozkręcane, a wykonawcy wchodzą na place budów. - Po styczniu jest przyzwoicie - dodaje.
Ostateczne decyzje podejmie po pierwszym kwartale tego roku. Na kwietniowej sesji Rady Miejskiej omówi sytuację w mieście.
W starostwie powiatowym sytuacja jest stabilna. Starosta Marek Szponar nie wydawał poleceń, żeby teraz wprowadzić drastyczne oszczędności. - Od trzech lat oszczędzamy i mamy zapewnione fundusze na wypadek ciężkiej sytuacji - mówi szef powiatu. - Oczywiście, liczę się z tym, że kryzys może się odbić na planowanych inwestycjach, ale w tej chwili jestem dobrej myśli.
Starosta zapewnił, że w pierwszej kolejności będą realizowane inwestycje wzmacniane środkami zewnętrznymi. Jeżeli sytuacja będzie ciężka, to finansowane w stu procentach przez starostwo mogą być odłożone na później. Marek Szponar obiecał, że kryzysu nie da odczuć swoim pracownikom. - Nie zrezygnujemy z podwyżek, mamy wykwalifikowany personel i trzeba o niego dbać - zapewnia. - Nie możemy dopuścić do tego, żeby urzędnicy chcieli odchodzić...
Będą oszczędzać
W Jelczu-Laskowicach plan walki z kryzysem zawarto w budżecie. Uchwalono ulgi podatkowe dla przedsiębiorców i inwestorów, tworzących nowe miejsca pracy. - Przewidzieliśmy ciężkie chwile - mówi wiceburmistrz Tomasz Kołodziej. - Ujawniły się w styczniu, kiedy przestały się sprzedawać nasze gminne nieruchomości. Mimo tych trudności jestem optymistą i mam nadzieję, że w tym roku kryzys się skończy. Wierzę, że z nim wygramy...
Gmina Domaniów nie ma programu antykryzysowego. Jej przedstawiciele wypowiadaja się krótko na ten temat. Dopiero tydzień temu przyjęto budżet na rok 2009. - To świeża sprawa, dlatego uchwalając go, wzięliśmy pod uwagę, że może być ciężko i dostosowaliśmy się do trudnej sytuacji - mówi Stanisław Grzesik, pełnomocnik wójta ds. rozwoju i promocji gminy. - Poza tym nie ma jakichś specjalnych zarządzeń. Czas pokaże, jak będzie, a czas to pieniądz...
Największe problemy ma gmina Oława, która może ponieść milionowe straty w związku z planowaną od 2006 roku a nie zrealizowaną budową fabryki koncernu AAM. O tym pisaliśmy w poprzednim wydaniu „GP-WO”.
Wójt Ryszard Wojciechowski wstrzymał ogłaszanie przetargów na inwestycje, których rozpoczęcie powinno nastąpić w tym roku. Ich otwarcie będzie możliwe po uzyskaniu dochodów ze sprzedaży mienia. Wstrzymano też sprzedaż gruntów, a w związku z tym gmina nie ma dochodów. - Na bieżąco dokonujemy zmian w harmonogramach inwestycji, w porozumieniu z wykonawcami - informuje wójt. - Spowalniamy i dostosowujemy tempo realizacji zadań do aktualnych, znacznie ograniczonych możliwości finansowych.
Wójt zalecił kierownikom wprowadzenie oszczędności „w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu”.
Absurd czy złoty środek?
Sytuacja finansowa lokalnych samorządów jest różna, tak samo jak zdanie przedstawicieli w sprawie oszczędzania na spinaczach, papierze, czy energii elektrycznej. Większość nie popiera pomysłu Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia, który kilka tygodni temu wydał zalecenie, żeby oszczędzać na wszystkim: artykułach biurowych, rozmowach telefonicznych, meblach, komputerach, delegacjach, a nawet na wodzie mineralnej.- Nie sądzę, żeby taka decyzja była do końca przemyślana - mówi Franciszek Październik. - Nie tędy droga, to zamydlanie oczu. Jeśli się nie ma konkretnego pomysłu, najlepiej powiedzieć, że zaoszczędzimy na pracownikach, nie będziemy czyścić butów, bo po co kupować pastę, i wykręcimy co drugą żarówkę. To są absurdy. Jak można mówić o oszczędzaniu na papierze, a za chwilę zastanawiać się, czy stadion będzie kosztował 790 milionów, czy miliard?
Podobne zdanie ma Stanisław Grzesik, który uważa, że takie oszczędności to tylko pozory. - Wszystko po to, żeby wykreować wizerunek samorządowca, walczącego z kryzysem na wszystkie sposoby - mówi. - A na spinaczach czy papierze niedużo uda się oszczędzić...
Czy aby na pewno? Tomasz Kołodziej jest innego zdania, twierdzi, że tzw. „oszczędzanie na pierdołach” przynosi dobry skutek. - Niektórym może się to wydawać bezsensem, dopóki poważniej nie zastanowi się nad problemem - mówi. - W ubiegłym roku na takich drobnostkach zaoszczędziliśmy 300 tysięcy złotych. Więc jak można mówić, że to absurd? W samym urzędzie na spinaczach i papierze zyskaliśmy 150 tysięcy złotych, a na ograniczeniu rozmów z telefonów komórkowych 25 tysięcy. Takie działanie jak najbardziej ma sens. Za 300 tysięcy złotych można wybudować 2 kilometry chodnika...
*
Mieszkańcy oczekują od władz decyzji, które uchronią przed stratami finansowymi. Najgorszą cechą kryzysu jest reakcja łańcuchowa. Już widać, że zwolnienia osób z Elektroluksu i Autolivu wpływają na innych, pozornie niezwiązanych z tymi fabrykami.
- Przyszły naprawdę trudne czasy - mówi oławski taksówkarz. - Na postoju jestem od ósmej i do czternastej nie miałem żadnego kursu. Odkąd zwolniono tak wielu pracowników dużych fabryk, moja sytuacja też się pogorszyła. Wcześniej jeździło po kilka osób naraz. Teraz jest kompletna klapa...
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
[email protected]
Rys. Grzegorz Pepaś
Napisz komentarz
Komentarze